Przez całą koszykarską karierę pochodzący z Demokratycznej Republiki Konga gracz miał nieskazitelny, anielski wizerunek. Nie tylko był szanowany przez przeciwników za wielkie umiejętności w obronie i niezapomniany "finger wag" (ostentacyjne machanie palcem po zablokowanych rzutach), ale także za promowanie swojej ojczyzny, nagłaśnianie trapiących jej problemów i działalność charytatywną na jej cześć. Po latach okazuje się, że sam mógł maczać palce w największej chorobie toczącej ten ubogi, afrykański kraj - nielegalnym przemycie minerałów kopalnych. Wydobycie np. złota jest w DRK kontrolowane przez paramilitarne bojówki i lokalne grupy przestępcze, zmuszające z użyciem broni siłę roboczą do pracy. Jako, że ta czarnorynkowa działalność często powoduje konflikty o charakterze zbrojnym, surowce te nazywa się "minerałami konfliktu".
Historia, w którą zamieszany jest znany nam z parkietów jako dobry człowiek Dikembe Mutombo wręcz nie mieści się w głowie i powoduje, ze jeży się na niej włos. Koszykarz był pośrednikiem w ogromnym przekręcie, który obejmował przemyt złota niewiadomego pochodzenia, wynajęte samoloty, lokalnych mafiosów, nietykalnych generałów, a nawet kongijski rząd. Proceder był na tyle głośny, że raport na ten temat wydał ONZ!
Cała sprawa miała swój początek jeszcze w 2010, kiedy to okazja życia została zaprezentowana jednemu z amerykańskich biznesmenów, Carlosowi St. Mary. Był on niezwykle zaskoczony, kiedy na lotnisku powitał go wyróżniający się wzrostem mężczyzna. St. Mary był umówiony na spotkanie biznesowe z magnatem z Houston, właścicielem kompanii naftowej Kase Lawalem. On również został zachęcony do wzięciu udziału w przedsięwzięciu przez Mutombo.
Podczas inauguracyjnego mityngu w specjalnej prezentacji zaoferowano warunki kontraktu, ale zalecano "nadzwyczajną konspirację i dyskrecję". Dikembe twierdził, że jest w posiadaniu ogromnych ilości złota w DRK, jednak nie można go legalnie przetransportować do USA. Tamtejsze prawo, aby walczyć z bojówkami, nakłada zakazy i potężne cła na eksport minerałów konfliktu. Stąd operacja miała zostać przeprowadzona...w Kenii, a konkretnie w stolicy tego kraju - Nairobi. Miało to być wygodniejsze, bliżej wioski Mutombo i pozwalało "uniknąć podejrzanych spraw" w DRK.
St. Mary od początku czuł, że coś jest nie tak, ale Lawal i Mutombo naciskali. St. Mary miał znaleźć kupców, Lawal zapewniał transport, ponieważ był właścicielem specjalnego samolotu towarowego, natomiast Mutombo zapewniał złoto. Panowie raz po raz różnili się co do podziału zysków. Kiedy sprawa miała dojść do skutku, doszło do załamania. Samolot został przechwycony na terenie DRK na lotnisku. Został otoczony przez uzbrojonych żołnierzy, ponadto prywatną armię lokalnego generała oraz...lokalnych polityków. Wszyscy spierali się, co zrobić z przechwyconymi pieniędzmi i nielegalnym towarem. Mówiono o zarzutach szmuglowania i prania brudnych pieniędzy. Wszystko przepadło i nie wiadomo, co stało się ani z ogromną sumą amerykańskich dolarów, ani ze złotem.
Jak się w międzyczasie okazało, Mutombo wcale nie był właścicielem złota. Był nim niejaki Eddy Michel Malonga. Wędrowało ono jednak z miejsca na miejsce, raz znajdowało się w sejfie, innym razem w obskurnych magazynach w Kinszasie. Ostatecznie przepadło, a transakcja nie doszła do skutku. Na koniec ciekawostka - jedyną osobą, która nie została aresztowana na lotnisku był...Reagan Mutombo.
Reperkusje całego zajścia nie są znane. Mutombo odmawia komentarzy. Nie wiadomo, jak to wszystko się skończy. Nie ulega jednak wątpliwości, iż nieskazitelny wizerunek koszykarza uległ nieodwracalnej zmianie. Jakkolwiek nie potoczyłoby się postępowanie, ingerencja Organizacji Narodów Zjednoczonych świadczy o wadze incydentu.