Co ciekawe, spotkanie z plasującym się na najniższym stopniu podium tabeli zespołem z Dąbrowy Górniczej dla Polonii nie rozpoczęło się najlepiej. Goście, po składnych akcjach Łukasza Grzegorzewskiego oraz Pawła Zmarlaka szybko wyszli na prowadzenie 6:2 i wydawało się, że przejmą kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Przemyślanie jednak nie zamierzali poddawać się już na tym etapie. Widząc odważne poczynania rywala momentalnie ruszyli do ataku i chwilę później wynik na tablicy świetlnej brzmiał już 9:9. Taki stan rzeczy w znacznym stopniu był zasługą aktywnego od samego początku Tomasza Przewrockiego, który jak na kapitana przystało poderwał swój zespół do walki. Przykład z niego postanowił wziąć niemal równie doświadczony Marek Miszczuk. Wychowanek Startu Lublin widząc luki w obronie przeciwnika zdobył kilka punktów pod rząd, dzięki czemu jego team cały czas stąpał po piętach drużynie z Górnego Śląska. Gdy swoje "trzy grosze" dorzucił jeszcze Artur Mikołajko, można było odnieść wrażenie, że dąbrowianie są w małych tarapatach i lada chwila utracą korzystne położenie. Tyle, że ich ambitna postawa oraz liczne przechwyty sprawiły, iż do końca pierwszej kwarty utrzymali dobry rezultat, co mogło im dawać nieco większe poczucie komfortu.
W drugiej odsłonie, niesieni dopingiem własnej publiczności koszykarze beniaminka 1 ligi dość szybko doprowadzili do remisu, dając tym samym jasny sygnał, że tego wieczoru liczy się dla nich jedynie zdobycie kompletu punktów. Po raz kolejny główną rolę w ich szeregach odegrał Przewrocki, który nie tylko punktował z dalszych odległości, ale też umiejętnie potrafił znaleźć się pod koszem. I choć MKS w międzyczasie zdobył się na chwilowy zryw, to jak się później okazało, jego starania na niewiele się zdały. Wszystko dlatego, że w połowie kwarty wynik brzmiał 36:35 na korzyść Polonii, która z każdą minutą prezentowała coraz wyższy poziom. To stwierdzenie dotyczyło jednak nie tylko ataku, ale też obrony. To właśnie dzięki o wiele większemu zaangażowaniu w defensywie przemyślanie nie pozwalali już przeciwnikowi na swobodne oddawanie rzutów, co rzecz jasna miało negatywne przełożenie na jego skuteczność.
Najwyższą dotąd przewagę "Przemyskie Niedźwiadki" uzyskały na niespełna minutę przed końcem pierwszej połowy, kiedy to po celnym rzucie Aleksandra Machowskiego wygrywały 48:41. Widząc taki bieg wydarzeń, trener Wojciech Wieczorek poprosił o czas licząc, że w ten sposób zdoła pozytywnie wpłynąć na postawę swoich podopiecznych. Rozmowa motywacyjna bardzo pomogła graczom z Dąbrowy. W kilkadziesiąt sekund za sprawą Michała Wołoszyna, a także Grzegorza Grochowskiego odrobili oni większą część strat i po 20 minutach różnica między oboma zespołami wynosiła jedynie trzy punkty, co z kolei bardzo rozzłościło opiekuna miejscowych Macieja Milana.
Na szczęście dla wszystkich związanych z przemyskim klubem, jego zawodnicy wykrzesali z siebie dodatkową mobilizację i po zmianie stron byli stroną przeważającą. Ponownie z bardzo dobrej strony pokazał się Miszczuk, który generalnie nie mylił się z półdystansu. Wtórował mu rozgrywający jedno z lepszych spotkań w sezonie Przewrocki, co można było traktować jako pewnego rodzaju miłą niespodziankę. Skuteczna gra tej dwójki sprawiła, że w połowie trzeciej "ćwiartki" Polonia wygrywała 62:55 i nic nie wskazywało na to, by wkrótce MKS był w stanie jej zagrozić. Jednak kolejne minuty pokazały, iż radość w obozie gospodarzy była przedwczesna. Zdający sobie sprawę z rangi pojedynku przyjezdni w jednej chwili przyspieszyli i przed decydującą batalią zniwelowali straty niemal do minimum.
W ostatniej partii, kibice zgromadzeni w hali przy ulicy Mickiewicza mieli okazję podziwiać niezwykle emocjonujące widowisko. Ku ich uciesze bliżej triumfu byli Poloniści, którzy po "trójkach" Grzegorza Płocicy i fenomenalnego Przewrockiego szybko zdystansowali MKS na 8 punktów. Goście jednakże za wszelką cenę próbowali doprowadzić choćby do remisu w związku z czym sytuacja cały czas była napięta. Podopieczni trenera Wieczorka mieli nawet dogodną okazję, by wyrównać stan rywalizacji, ale tego wieczoru nie zdołali odmienić już losów pojedynku. W tych newralgicznych fragmentach Polonia nie pozwoliła bowiem, odebrać sobie ciężko wypracowanej przewagi i stało się jasne, że dwa punkty pozostaną na Podkarpaciu. Obiektywnie trzeba dodać, że końcówkę po mistrzowsku rozegrał playmaker przemyślan Michał Musijowski, który umiejętnie wymuszał na rywalu kolejne faule, efektem czego niemal non stop gościł na linii rzutów osobistych. Co ważne, 22-letni gracz będąc sam na sam z koszem nie zawiódł, przypieczętowując jednocześnie ósmą wygraną z rzędu "Lonii" na własnym parkiecie.
Polonia Przemyśl - MKS Dąbrowa Górnicza 99:83 (24:27, 27:21, 16:17, 32:28)
Polonia: Przewrocki 21, Musijowski 15, Miszczuk 13, Mikołajko 12, Mazur 11, Machowski 8, Płocica 7, Pydych 7, Bąk 3, Bal 2.
MKS: Wołoszyn 17, Zieliński 15, Zmarlak 14, Szczypka 14, Grzegorzewski 14, Grochowski 8, Kulikowski 6, Zawadzki 3, Piechowicz 2.