Jakub Artych: Na początku miesiąca rozwiązałeś kontrakt z ŁKS-em Łódź. Nie żałujesz, że przygoda z Tauron Basket Ligą trwała tak krótko?
Marcin Salamonik: Na pewno żałuję. Tym bardziej, że trzy ostatnie spotkania przed opuszczeniem ŁKS-u grało mi się naprawdę dobrze i widać było, że wraca moja optymalna forma. Niestety wszystko potoczyło się w taki sposób, że nie jest mi dane kontynuować sezonu w ekstraklasie.
Jesteś zadowolony ze swojej postawy na parkietach TBL?
- Ciężko powiedzieć. Bardzo dużo meczów straciłem przez kontuzje. Gdy wróciłem do gry, to trochę czasu musiało minąć, żebym wrócił do optymalnej dyspozycji. Gdy forma powoli zaczęła przychodzić, to wówczas nastąpiło rozwiązanie kontraktu. Myślę, że w kilku meczach pokazałem się z dobrej strony, ale też w paru nie byłem z siebie zadowolony.
Kilka miesięcy temu w jednym z wywiadów powiedziałeś, że twoim marzeniem jest zagrać w ekstraklasie. Czy wobec tego czujesz się już koszykarsko spełniony?
- Nie ma mowy o tym, żebym się czuł już spełnionym koszykarzem. Mam nadzieję, że jest jeszcze kilka lat grania przede mną. Cały czas bawię się koszykówką. Uwielbiam trenować i grać. Chciałbym jeszcze kiedyś spróbować gry w ekstraklasie i mam nadzieje, że to mi się uda.
Zdecydowałeś się na grę dla MOSiR-u Krosno. Czemu akurat ekipa Dusana Radovica?
- W Krośnie grałem już jakiś czas temu i wspominam tamten okres bardzo dobrze. Znam klub i miasto, mam tutaj wielu znajomych. Do tego jest to chyba najlepiej poukładany organizacyjnie i finansowo klub w jakim kiedykolwiek grałem. Moim zdaniem nie zasługuje on na pozycję, którą teraz zajmuje w I lidze i mam nadzieję, że z moją pomocą ta sytuacja ulegnie zmianie.
Czy przed podpisaniem kontraktu z beniaminkiem z Krosna miałeś oferty z innych klubów?
- Ofert było kilka i na brak propozycji nie mogłem narzekać. Jednak z prezesem Walciszewskim doszliśmy do porozumienia dosłownie w 5 minut. Krosno było bardzo zdecydowane i konkretne.
Debiut w nowych barwach miałeś wręcz fantastyczny. W meczu przeciwko Startowi Lublin zdobyłeś 31 punktów. Widać, że szybko zaaklimatyzowałeś się w nowym otoczeniu.
- Było to bardzo ważne spotkanie dla nas. Lepszego momentu nie mogło być na przełamanie. W Krośnie zawsze czułem się bardzo dobrze, znam większość chłopaków z zespołu. Atmosfera w drużynie jest bardzo dobra więc od samego początku czułem się tutaj dobrze.
Liga w tym roku jest bardzo wyrównana. Mimo wszystko bardzo ciężko będzie ekipie z Krosna wywalczyć przewagę parkietu przed decydującymi meczami w fazie play-out. Wierzysz w utrzymanie swojego nowego zespołu?
- Gdybym w to nie wierzył, to nie podpisywałbym tutaj kontraktu. Mamy w drużynie wielu doświadczonych zawodników, którzy wiedzą na czym polega gra w koszykówkę. Wiadomo, że pierwsza runda była słaba w wykonaniu MOSiR-u Krosno, ale teraz mamy cala rundę rewanżową przed nami. Będziemy wychodzić na każde spotkanie z jednym celem - aby go wygrać. Uważam, że powinniśmy utrzymać się w lidze bez większych problemów.
Czy grając w Łódzkim Klubie Sportowym śledziłeś poczynania na I-ligowych parkietach? Wiesz czego możesz się spodziewać po poszczególnych drużynach?
- Od zawsze interesuję się i śledzę praktycznie wszystkie ligi. Wiele drużyn gra praktycznie tymi samymi składami od kilku sezonów. Beniaminkowie są w tym roku tylko z nazwy, ponieważ mają w swoich zespołach wielu doświadczonych zawodników. Liga jest bardzo wyrównana, poziom jest wysoki i możemy spodziewać się wielu ciekawych pojedynków do końca sezonu.
Następne spotkanie rozegracie dopiero 28 stycznia w Dąbrowie Górniczej. Z pewnością będzie to dla ekipy z Krosna bardzo ciężki pojedynek.
- Na pewno będzie to bardzo ciężki pojedynek, ale my jedziemy tam wygrać. Wiadomo, że Dąbrowa Górnicza gra w tym sezonie o całkiem inne cele, ale nie jest to zespół, z którym nie można nawiązać normalnej walki. Jeżeli zagramy skoncentrowani w obronie przez pełne 40 minut i na solidnym poziomie w ataku, to możemy się postarać o sprawienie niespodzianki.
Dla ciebie to spotkanie będzie szczególne, gdyż kilka miesięcy temu właśnie w tym mieście wywalczyłeś razem z ŁKS awans do ekstraklasy. Wspominasz jeszcze ten fantastyczny moment?
- Był to najwspanialszy moment w całej mojej karierze. Wyszliśmy z beznadziejnej sytuacji, gdyż przegrywaliśmy już 0:2. MKS Dąbrowa chyba za pewnie się wtedy poczuła. Myśleli, że mają już awans w kieszeni ale zapomnieli, że gra się do 3 zwycięstw. Pokazaliśmy, że mamy prawdziwy charakter jako zawodnicy oraz jako drużyna. Po czymś takim człowiek upewnia się w przekonaniu, że zawsze trzeba walczyć do samego końca i nigdy się nie poddawać.