- Mecz mógł się podobać. Rosa popełniła za dużo błędów i dlatego przegrała - mówił po zakończeniu środowego pojedynku (zakończonego triumfem gdynian 80:72-przyp.red.) Mirosław Noculak, wybitny znawca basketu, dziennikarz i obecnie komentator telewizyjny. Trudno z jego słowami się nie zgodzić - w radomskiej ekipie zawiodła przede wszystkim efektywność rzutów - podopieczni Mariusza Karola zanotowali w tym elemencie 40-procentową skuteczność. Co prawda w rubryce za dwa punkty nie wyglądało to jeszcze najgorzej, o tyle z dystansu trafili zaledwie 4 na 22 próby, podczas gdy ich rywale 6 na 17. Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, iż goście lepiej egzekwowali osobiste.
Co prawda postawa radomian na obu tablicach wyglądała zdecydowanie lepiej niż w kiepskim pod tym względem starciu ze Spójnią, ale szkoleniowiec nie ukrywa, że czeka na powrót do gry Tomasza Pisarczyka i Emila Podkowińskiego. - Trzema czy czterema zawodnikami nie da się wygrać - nie ukrywał na pomeczowej konferencji.
Teoretycznie to dopiero spotkanie rundy zasadniczej, lecz porażka może mieć dla Rosy duży wpływ przy rozstawieniu w play-off i późniejszemu rywalowi przy ewentualnym awansie do kolejnej fazy. - Pozycja wicelidera zdecydowanie się oddaliła - zaznaczył Piotr Kardaś, kapitan gospodarzy pojedynku 19. kolejki.
Podopiecznych Mariusza Karola czeka teraz mecz z teoretycznie słabszym Startem Lublin, lecz na początku lutego do Radomia przyjeżdża MKS Dąbrowa Górnica, zajmująca obecnie trzecią lokatę w tabeli. To starcie, z kolejnym przeciwnikiem z czołówki, będzie dla Rosy, prawdopodobnie grającej już w pełnym składzie, prawdziwą weryfikacją sił.