NBA: Celtics i Heat wygrali w cieniu Super Bowl

W niedzielę Ameryka żyje finałem Super Bowl, w związku z czym pozostałe rozgrywki zeszły na dalszy plan. Nie inaczej było w NBA, gdzie bardzo wcześnie rozegrano tylko dwa mecze. Triumfowali faworyci, czyli Boston Celtics i Miami Heat.

Celtowie triumfowali po raz czwarty z rzędu, a swój najlepszy wynik punktowy wyrównał Kevin Garnett. Lider C's wywalczył 24 oczka i zebrał dziewięć piłek. 21 punktów dołożył Paul Pierce, któremu brakuje już tylko dziewięć oczek, aby stać się drugim w historii Boston Celtics najlepszym strzelcem. 14 asyst rozdał z kolei Rajon Rondo.

- Przegraliśmy, bo nie wracaliśmy do defensywy. Zdobyli 26 punktów z kontrataków i opanowali deskę - analizował Lionel Hollins, szkoleniowiec Memphis Grizzlies, w szeregach których wyróżnił się Rudy Gay, autor 21 punktów.

Gospodarze ostateczny cios zadali w czwarte kwarcie, którą rozpoczęli od serii 21:7. Boston z bilansem 13-10 zajmuje 7. miejsce na Wschodzie.

10 wygrana w dwunastym meczu to bilans Miami Heat, którzy przed własną publicznością pokonali Toronto Raptors 95:89. Żar prowadził już różnicą 15 punktów, lecz Raptorki po serii 12:0 zniwelowały straty do trzech oczek. W końcówce sprawy w swoje ręce wziął jednak LeBron James.

LBJ zdobył 12 punktów w premierowej kwarcie oraz był autorem najważniejszych akcji w ostatniej odsłonie. W sumie zdobył 30 oczek i zebrał dziewięć piłek.

Miami z bilansem 17-6 zajmuję 2. miejsce na Wschodzie i są coraz bliżej Chicago Bulls (20-6).

Wyniki:

Boston Celtics - Memphis Grizzlies 98:80

(K. Garnett 24, P. Pierce 21, R. Allen 12 - R. Gay 21, O.J. Mayo 15, S. Young 10)

Miami Heat - Toronto Raptors 95:89
(L. James 30, D. Wade 25, C. Bosh 12 - D. DeRozan 25, J. Bayless 17, L. Kleiza 17)

Komentarze (0)