Sherf lepszy od Katzurina, Izrael od Polski

Spotkanie Izraela z Polską to była nie tylko rywalizacja zawodników na parkiecie, ale także szkoleniowców na ławce. Muli Katzurin jak i Zvi Sherf pochodzą bowiem z tego samego kraju (Izrael) i obaj prowadzili Śląsk Wrocław. Bardziej utytułowany jest niespełna 57-letni Sherf i to właśnie jego podopieczni wygrali mecz 86:76. Tym samym Polska zakończyła turniej im. Diego Gianattiego z bilansem: jedna wygrana i dwie porażki.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Początek spotkania był bardzo wyrównany. Dobrze w rytm meczowy weszli Przemysław Frasunkiewicz oraz Iwo Kitzinger. Obaj zaliczyli na starcie celny rzut z dystansu. W ekipie Izraela brylował środkowy, posiadający także polskie obywatelstwo Yaniv Green. Przypomnijmy, że gracz ten niedawno sygnował kontrakt z Maccabi Tel Awiw. To w dużej mierze dzięki temu zawodnikowi "biało-czerwoni" przegrywali w pewnym momencie pojedynku 6:7. Następnie świetną serię zanotował Meir Tapiro (dwie celne trojki) i przewaga naszych rywali wzrosła do pięciu oczek - 8:13. Podopieczni Muliego Katzurina bardzo szybko odpowiedzieli 2 punktami Łukasza Koszarka oraz Marcina Gortata, a także celnym rzutem zza linii 6,25 Krzysztofa Szubargi. Tym samym na tablicy widniał wynik remisowy - 13:13. W samej końcówce minimalnie dominowali gracze Zvi Sherfa (szkoleniowiec ten bardzo dobrze znany jest fanom polskiego basketu, z krótkiego epizodu w Śląsku Wrocław). Ostatecznie srebrni medaliści Mistrzostw Europy z 1979 roku prowadzili po 10 minutach 18:15.

Polacy bardzo dobrze rozpoczęli drugą kwartę. Już po kilkudziesięciu sekundach drogę do celu znalazł rzut Michała Ignerskiego za trzy. Ponownie więc był w tym pojedynku remis - 18:18. Zdobyciem dwóch oczek odpowiedział Omri Casspi, ale skrzydłowy Cajasolu drugi raz z rzędu trafił "trójkę" i tym samym "biało-czerwoni" wyszli na prowadzenie - 21:20. W kolejnych minutach spotkanie się nieco wyrównało i żadna z ekip nie zdołała odskoczyć przeciwnikowi. Swoje pierwsze punkty - 2, w tym meczu zaliczył Paweł Kikowski, który bardzo słabo zagrał z Francją. W tym momencie było 24:23 dla teamu prowadzonego przez Sherfa. Jednak po chwili przodownictwo uzyskali nasi gracze, albowiem kolejny rzut zza linii 6,25 znalazł miejsce w koszu. Jego autorem był Szubarga. Mimo wszystko 24. drużyna rankingu FIBA potrafiła odzyskać prowadzenie. Wszystko to za sprawą Liora Eliyahu, a także wspomnianego już wcześniej Casspiego. Znów o sobie dał znać Ignerski, który tym razem dopisał do swojego dorobku 2 oczka - 28:28. Ale od tamtego momentu wszystko toczyło się pod dyktando Izraelczyków. Zawodnicy mieli okres niesamowitej skuteczności i zaliczyli serię 13:0. Dopiero dwa punkty Szymona Szewczyka pod koniec odsłony przerwały indolencję koszykarzy Katzurina. Ostatecznie po pierwszej połowie Polska przegrywała 30:41.

W pierwszych dwudziestu minutach brakowało tego co do tej pory było naszą silną stroną - punktów spod kosza. Gortat grał na bardzo słabej skuteczności - 25 procent (2/8). Także Łukasz Koszarek swoimi akcjami penetracyjnymi nie wnosił zbyt wiele dobrego do gry Polaków. Często bowiem pudłował. Świetnie spisywali się Izraelscy skrzydłowi - Eliyahu, Casspi. Bardzo dobrze grał również środkowy - Green. Tym razem przeciwnik nie odstawał na desce, a znacznie przewyższał "biało-czerwonych" zespołową grą w ataku.

Inauguracja trzeciej partii należała do Izraelczyków. To oni zdołali powiększyć swoją przewagę aż do 15 punktów - 45:30. Ale od tej pory rozpoczęła się koncertowa gra Polaków. Punkty Koszarka, Ignerskiego, Gortata sprawiły, że "biało-czerwoni" przegrywali już tylko 4 oczkami - 45:41. Srebrni medaliści Mistrzostw Europy z 1979 roku zdołali jednak odskoczyć na bezpieczną, 8 punktową przewagę - 49:41. Nasi zawodnicy nie mieli jednak zamiaru rozkładać dłoni, wręcz przeciwnie przystąpili do ataku i zdołali nieco zniwelować różnicę. Do wyniku 49:45 doprowadził Wojciech Szwaraski, który zaliczył pierwsze punkty na swoje konto. Kiedy wydawało się, że Polacy są na dobrej drodze do całkowitego odrobienia strat to koszykarze Zvi Sherfa znów grali bardzo dobrze w ataku i ponownie zwiększali przewagę. W izraelskim teamie świetnie spisywał się Yotam Halperin.

Początek ostatniej partii rozpoczął się po myśli Izraelczyków i niemal pewne się stało, że to oni wygrają to spotkanie. Znakomita dyspozycja wspomnianych wcześniej Tamira i Halperina doprowadziła do stanu 64:55 dla teamu znad Morza Śródziemnego. Kolejne minuty pogarszały sytuację "biało-czerwonych". W pewnym momencie nasi zawodnicy przegrywali różnicą 16 oczek. Dopiero w końcówce udało im się nieco zmniejszyć rozmiary porażki. Ostatecznie Izrael pokonał reprezentację Polski 86:76.

Warto dodać, ze był to niezwykle ciekawy pojedynek trenerów. Muli Katzurin, który dwukrotnie prowadził drużynę Śląska Wrocław zmierzył się ze Zvi Sherfem, który zaliczył tylko krótki epizod we Wrocławiu. Mimo wszystko bardziej utytułowany jest szkoleniowiec Izraela, który ostatnio prowadził Maccabi Tel Awiw. I to jego podopieczni wyszli z tej batalii zwycięsko.

Izrael - Polska 86:76 (18:15, 23:15, 15:21, 30:25)

Izrael: Eliyahu 17, Halperin 11, Casspi 9, Tamir 9, Tapiro 8, Limonad 7, Green 5, Ohayon 5, Naor 5, Cohen 4, Pniny 4, Roth 2, Hanochi 0, Watson 0, Kozikaro 0.

Polska: Szubarga 15, Ignerski 14, Gortat 12 (9 zbiórek), Koszarek 9, Szawarski 6, Chanas 4, Szewczyk 4, Mróz 4, Frasunkiewicz 3, Kitzinger 3, Kikowski 2, Tomaszek 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×