Jeśli chodzi o statystyki, to trzeba jasno powiedzieć, że decydującym o zwycięstwie gospodarzy elementem była postawa w ataku. Pomimo iż radomianie oddali więcej rzutów, zarówno tych z gry, jak i osobistych, to nie przełożyło się to na bardziej okazałą zdobycz. Przyjezdni razili nieskutecznością. Pruszkowianie też się mylili, ale gdy weźmiemy pod uwagę tylko próby "za dwa", w których Znicz zanotował niecałe 56 procent (przy niespełna 35 procentach Rosy-przyp.red.), to już mamy odpowiedź na pytanie, kto bardziej zasłużył na wygraną.
Wyróżnili się zwłaszcza Łukasz Bonarek i Dominik Czubek, zdobywcy odpowiednio siedemnastu i szesnastu "oczek". Natomiast efektywnością imponowali zwłaszcza Andrzej Misiewicz (4/4 za dwa punkty) i Marek Szumełda-Krzycki (3/3).
Michał Spychała docenia siłę rywala. - Rosa była najlepszym zespołem, jaki do tej pory tutaj gościł - podkreśla w wypowiedzi dla strony rosasport.pl. Jednocześnie stara się nie przeceniać atutu własnej hali. - Mamy jeszcze przed sobą czołówkę tabeli, dlatego wolałbym nie gloryfikować tej naszej twierdzy. Wygraliśmy tutaj dziewięć kolejnych spotkań, ale nic się nie stanie, jak przegramy dziesiąte. Jak mi ktoś powie, że będę przegrywał w Pruszkowie co dziesiąte spotkanie, biorę to w ciemno - kontynuuje.
Szkoleniowiec pruszkowian zdaje sobie sprawę z tego, iż jego podopieczni wykonali duży krok na drodze do realizacji celu, jakim jest udział w fazie play-off. - Nie możemy teraz, w końcówce sezonu tego zmarnować, za ciężko na to pracowaliśmy - zaznacza.