Kamil Górniak: Byliście bardzo blisko końcowego sukcesu. Zabrakło niewiele, aby pokonać Trefl.
Przemysław Karnowski: Znowu były emocje w końcówce. Po raz kolejny schodzimy z parkietu pokonani. Szkoda tego meczu. W Sopocie wygraliśmy z Treflem i chcieliśmy pokazać, że nie był to przypadek. Walczyliśmy do samego końca o wygraną. Niestety nie udało się nam. Popełniłem kilka głupich błędów w końcówce. Myślę, że mogło to się potoczyć nieco inaczej.
Do przerwy nic nie zapowiadało, że będą takie emocje.
- Po dwóch kwartach traciliśmy do Trefla osiem oczek. To nie było aż tak dużo. Wszatni trener nas zmotywował. Chcieliśmy pokazać przede wszystkim, że możemy walczyć jak równy z równym w tej lidze ze wszystkimi ekipami. Myślę, że to nam się udało. Szkoda, że tak to się jednak skończyło.
Dwukrotnie do przerwy musieliście gonić rywali i odrabiać kilkanaście punktów straty.
- Dokładnie. Cieszę się, że walczyliśmy. Mozolnie odrabialiśmy straty i na koniec trzeciej kwarty wyszliśmy nawet na prowadzenie. Trefl to lider, a mimo tego mieliśmy okazję na wyrwanie wygranej przed tą kolejną fazą rozgrywek.
Przede wszystkim zagraliście bardzo dobrze w trzeciej kwarcie. Ta odsłona meczu wcześniej była waszą bolączką. Przegrywaliście często mecze przez fatalną postawę w tej części spotkania.
- Jak zawsze graliśmy źle te trzecie kwarty, to teraz było już dobrze, ale mecz przegraliśmy.
W czwartej kwarcie przez pięć minut nie zdobyliście ani jednego punktu, a rywale z kolei rzucili wam siedem oczek. To miało spory wpływ na losy meczu.
- Zgadzam się z tym. Trefl to bardzo mocny zespół, mają bardzo równy skład. Walczyliśmy jak tylko mogliśmy z tym zespołem. W końcówce rywale okazali się lepsi.
Szkoda, że musieliście sobie radzić w tych decydujących momentach bez LaMarshalla Corbetta.
- Dokładnie. Ten uraz nie wyglądał na początku zbyt dobrze. Przed nami dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach i miejmy nadzieję, że kontuzja nie będzie na tyle poważna i uda mu się przez ten czasu wykurować i wróci do nas na tą drugą fazę rozgrywek, która zdecyduje o tym, czy awansujemy do najlepszej ósemki.
Zagrał pan dobre zawody z Treflem. John Turek nie pograł sobie za bardzo.
- Oj pograł, pograł. Na początku rzucił bodajże osiem oczek, później dołożył kolejne. Starałem się jak mogłem. Nie pozwalałem mu na zbyt wiele. Starałem się uniemożliwić mu grę i zdobywanie punktów. Do każdego meczu podchodzę podobnie. Staram się jak tylko mogę, aby dobrze wypaść.
Wcześniej w obronie nie prezentował się pan dobrze. W niedzielę w potyczce z Treflem było już dość dobrze.
- Myślę, że nie było źle. Jest jeszcze jednak bardzo wiele rzeczy, które muszę poprawić i nad którymi jeszcze sporo popracować. Będę ciężko trenował, aby być w kolejnych meczach w jeszcze lepszej dyspozycji i abym mógł pomagać zespołowi. Teraz czeka nas dwa tygodnie przerwy i będzie okazja, aby skupić się na treningach. Pojawi się więc możliwość poprawienia mankamentów w mojej grze.
Przed wami teraz druga faza rozgrywek. Tam będzie łatwiej o wygrane, które pozwolą wam na zajęcie, któregoś z miejsc dających awans do play off. To chyba jest wasz cel, który możecie zrealizować.
- Mamy szansę na awans do najlepszej ósemki. Będziemy o niego walczyć. Nie jesteśmy na straconej pozycji. Mamy w sumie jeden punkt starty do miejsca gwarantującego ten awans. Myślę, że z każdym możemy powalczyć szczególnie u siebie. Na wyjazdach udowodniliśmy już, że potrafimy sprawiać niespodzianki. Jestem dobrej myśli i na pewno nie poddamy się i powalczymy.