Krok bliżej nieba - relacja z meczu Wisła Can - Pack Kraków - USK Praga

We wtorkowy wieczór krakowska Wisła pokonała na swoim parkiecie zespół USK Praga 66:52. Dzięki temu wiślaczki w rywalizacji play off Euroligi objęły prowadzenie i mają szansę przypieczętować awans do elitarnej fazy Final Eight już w najbliższy piątek.

Spotkanie z USK Praga dla krakowianek było bez wątpienia najważniejszym ze wszystkich rozegranych dotychczas w obecnym sezonie. W związku z tym już na rozgrzewce dało się wyczuć napięcie, co tylko zapowiadało wielkie emocje w trakcie pojedynku. I zgodnie z przypuszczeniami obie drużyny od pierwszych minut postawiły na ostrą walkę. Wydawało się, że w takiej rzeczywistości o wiele lepiej odnajdą się gospodynie, które były dość pewne siebie, ale ich dość liczne błędy w ataku sprawiły, że nie wykorzystały nadarzającej się okazji do objęcia prowadzenia. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. W kolejnych fragmentach ciężar gry na swoje barki wzięła Erin Phillips i to jej team był w nieco bardziej komfortowej sytuacji. Uczciwie trzeba przyznać, że Australijka oprócz zdobywania kolejnych "oczek" mnóstwo pożytecznej pracy wykonywała też w obronie, co ewidentnie podobało się sztabowi szkoleniowemu Białej Gwiazdy. Gdy do 26-letniej obrończyni w końcu dołączyły inne koszykarki na czele z Milką Bjelicą oraz skuteczną z dystansu Nicole Powell wynik brzmiał 15:9 i można było potraktować to jako dobry zwiastun. Po tych wydarzeniach opiekun gości, Lubor Blażek poprosił o czas w trakcie, którego za wszelką cenę chciał zmotywować swoje podopieczne do walki. Tyle, że jego patetyczna przemowa na niewiele się zdała, ponieważ wiślaczki jeszcze bardziej przyspieszyły i po pierwszej kwarcie w pełni zasłużenie wygrywały 23:11.

W drugiej odsłonie Czeszki zdając sobie sprawę z powagi sytuacji znacznie zacieśniły szeregi obronne i krakowiankom zdobywanie kolejnych punktów nie przychodziło już tak łatwo. Przez to, podobnie jak na starcie nie potrafiły one skutecznie wykończyć swoich akcji, co z kolei stwarzało możliwość do kontrataków przyjezdnym. W ich szeregach dużą aktywność przejawiała Lindsay Wahlen, będąc jednocześnie jedną z liderek całej drużyny. Wtórować próbowała jej Anna Montanana, ale dążenia tego duetu szybko legły w gruzach. Stało się tak dlatego, że podopieczne Jose Ignacio Hernandeza w połowie "ćwiartki" przebudziły się z letargu i za sprawą wszechstronnej Powell zwiększyły przewagę do trzynastu "oczek". Nie da się ukryć, że Amerykanka rozgrywała naprawdę fantastyczne zawody, wobec czego to pod jej adresem koleżanki zagrywały większość piłek. I choć tuż przed długą przerwą na jej poczynania niespodziewanie odpowiedziała Petra Kulichova, to po 20 minutach na czele i tak były mistrzynie Polski, prowadząc 34:29.

Oczywistym jest, że ten dystans dzielący oba zespoły nie był tak imponujący, ale sprawił, że po zmianie stron Biała Gwiazda wyszła na parkiet tak samo mocno zmobilizowana i z biegiem czasu coraz bardziej zaznaczała swoją dominację. Faktem jest, że nie było to łatwe, bo zarówno ona, jak i prażanki skupiły się głównie na obronie dosłownie każdego kawałka parkietu, ale jasnym jest, iż właśnie w takich momentach poznaje się prawdziwych mistrzów. Zresztą te słowa potwierdzenie w rzeczywistości znalazły w końcówce trzeciej kwarty, kiedy Wisła po celnym rzucie Bjelicy była lepsza o dziesięć punktów i jednocześnie miała rywala jak na widelcu. Jednakże los i tym razem nie pozwolił jej zawodniczkom na przedwczesną radość, ponieważ podopieczne trenera Blażka za sprawą niewidocznej dotąd Evy Viteckovej zdołały się odgryźć dając tym samym do zrozumienia, że tego wieczoru jeszcze nic nie jest przesądzone.

Ku rozczarowaniu naszych południowych sąsiadów, w decydującej batalii koszykarki USK nie miały już tyle do powiedzenia. Niby próbowały konsekwentnie wcielać w życie przedmeczowe założenia i budować ataki, ale wobec świetnej postawy małopolskiego przypominało to walenie głową w mur. Krakowianki natomiast bazując na popisach Eweliny Kobryn co chwilę umieszczały piłkę przeciwległym koszu i na trybunach rozpoczęło się prawdziwe święto. Takim nastrojom nie było się co dziwić, skoro półtorej minuty przed końcową syreną wynik na tablicy świetlnej brzmiał 62:50 i gospodynie mogły być w zasadzie pewne swego. Ostatecznie zwyciężyły one 66:52, przybliżając się w kierunku awansu do wymarzonej fazy Final Eight.

Wisła Can-Pack Kraków - USK Praga 66:52 (23:11, 11:18, 12:11, 20:12)

Wisła
: Milka Bjelica 15, Erin Phillips 15, Ewelina Kobryn 14, Nicole Powell 14, Anke De Mondt 5, Paulina Pawlak 3, Petra Ujhelyi 0.

USK
: Lindsay Whalen 19, Eca Vireckova 9, Katerina Elhotova 8, Victoria Mircheva 8, Anna Montaniana 4, Frida Eldebrink 2, Petra Kulichova 2, Elin Eldebrink 0.

Źródło artykułu: