Wojciech Kamiński: Bez instynktu zabójcy

Mimo że w Kołobrzegu doznali upokarzającej porażki i ich strata do ósmego miejsca w Tauron Basket Lidze wzrosła do czterech punktów, to Polpharma Starogard Gdański nie zamierza składać broni. Trener Wojciech Kamiński zapowiada walkę do samego końca, nawet jeśli nie uda się zrealizować przedsezonowego celu - awansować do fazy play-off.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Drużyna ze stolicy Kociewia była naprawdę blisko zwycięstwa w Kołobrzegu, ale szansę zaprzepaściła na własne życzenie. W ostatnią kwartę starogardzianie wkraczali z przewagą dziesięciu punktów. Co więcej, w poprzedniej kwarcie zdominowali przeciwnika. Podopiecznych Wojciecha Kamińskiego dopadł jednak kryzys. Impas Farmaceutów trwał przez całą ostatnią partię, w której zdobyli w sumie raptem trzy punkty. Nic dziwnego, że wygrana im się ulotniła, mimo że "Czarodzieje z wydm" na finiszu też nie prezentowali wybitnej skuteczności. Kotwica przez cztery minuty nie zdołała powiększyć swojego dorobku.

- Co się stało? Nie trafialiśmy i tyle. Trudno coś więcej powiedzieć, bo nic takiego się nie stało. Po prostu zawodnicy się zablokowali i nie mogli się przełamać psychicznie, mimo że mieliśmy czyste pozycje rzutowe - powiedział trener SKS.

W nadmorskim kurorcie zawiedli zwłaszcza Amerykanie. Ani najlepszy strzelec drużyny Michael Hicks, ani też sprowadzony w charakterze następcy Anthony'ego Weedena Brandon Hazzard meczu z kołobrzeskim teamem nie zaliczą do udanych. Pierwszy trafił tylko cztery z osiemnastu rzutów z gry, a w kiepskiej dyspozycji znajduje się od wielu miesięcy. Drugi po wybitnym początku w Zgorzelcu z PGE Turowem, w ostatnich dwóch spotkaniach też zdobywał punkty na niskiej skuteczności...

- W tym momencie nie ma sensu oceniać, kto zawiódł. Z takimi ocenami trzeba poczekać do końca sezonu. Niemniej jeżeli Michael trafia cztery z osiemnastu rzutów, czy Brandon dwa na dziesięć, to z pewnością nie tego od nich oczekujemy - stwierdził Kamiński.

Podobnie jak w starciu z PBG Basketem Poznań, tak i przeciwko Kotwicy Kołobrzeg starogardzianie zmarnowali bezpieczne prowadzenie. Zdawało się, że Polpharma pewnie kroczy po wygraną, lecz zdobywcom Superpucharu Polski zabrakło zimnej krwi.

- Nic nie wskazywało na taką końcówkę. W meczu, w którym zdawałoby się, że kontrolujemy, stwarzamy sobie sytuacje rzutowe i trafiamy, tracimy kilkunastopunktowe prowadzenie. I zamiast dobić rywala, przegrywamy. Nie wykazaliśmy się po prostu instynktem zabójcy. Nie można jednak tego meczu przyrównywać do spotkania z Basketem, bo było inaczej. Kotwica straty odrabiała powoli, a nasze sytuacje nie były złe, tylko brakowało tej skuteczności - powiedział szkoleniowiec klubu ze stolicy Kociewia.

"Kociewskie Diabły" doznały bolesnej porażki, zwłaszcza że teraz drastycznie spadły ich notowania w walce o awans do fazy play-off. Po przegranej z Kotwicą Polpharma traci już cztery punkty do "Czarodziei z wydm", a do końca drugiego etapu Tauron Basket Ligi pozostało już tylko dwanaście kolejek.

- Każda porażka nas boli. Zwłaszcza że ten mecz długo toczył się po naszej myśli. W Kołobrzegu nie zagraliśmy źle. Do pewnego momentu wszystko było dobrze, graliśmy rozsądnie, czyli tak, jak powinniśmy. Ale w czwartej kwarcie coś się w nas zacięło. Nie chcę mówić, że zabrakło nam lidera. Zabrakło nam zawodnika, który w takim momencie wziąłby piłkę i trafił z czystych pozycji.

Mimo wszystko starogardzianie nie załamują rąk i zamierzają walczyć do końca, nawet jeśli nie będą w stanie zrealizować swojego celu.

- Nasza sytuacja nie jest łatwa, ale uważam, że trzeba grać do końca. Ten sezon od początku nie był dla tego zespołu udany, lecz zamierzamy walczyć w każdym meczu do końca.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×