Pierwsze punkty w spotkaniu zdobyli gospodarze. Świetnie mecz rozpoczął Marek Piechowicz, który w ciągu trzech pierwszych minut zdobył sześć punktów dla Siarki. Goście w pierwszych fragmentach zawodów popełniali bardzo dużo prostych błędów. Wynik oscylował jednak w granicach remisu. Goście nawet zdołali wyjść na prowadzenie, głównie dzięki dobrej grze Jakuba Dłuskiego i Krzysztofa Sulimy. Mocno zawodził Michał Michalak, który po sześciu minutach gry miał na koncie aż cztery straty. Łodzianie ani na chwilę jednak nie przestawali walczyć i stawiali dzielnie opór gospodarzom. Siarka niemiłosiernie pudłowała w rzutach za trzy punkty, co do tej pory było niewątpliwie bardzo mocną stroną ekipy z Podkarpacia. Fatalna dyspozycja rzutowa spowodowała, że w 9. minucie ŁKS prowadził już 16:21.Łodzianie byli skuteczniejsi, a dodatkowo dużo lepiej zbierali piłki z tablic po niecelnych rzutach. W końcówce Josh Miller zmniejszył stratę do jednego oczka.
W kolejnych minutach ŁKS utrzymywał przewagę. W 14. minucie było już nawet 24:30. Goście taką przewagę zawdzięczają w głównej mierze Sulimie, który w połowie drugiej kwarty miał na swoim koncie dziesięć oczek i siedem zbiórek. Gospodarze mozolnie zaczęli odrabiać straty. W końcu zaczęła lepiej funkcjonować walka na tablicach. Być może miało to też związek z tym, że na ławce usiadł Sulima. W 17. minucie Siarka wyszła znów na prowadzenie. Spory w tym udział miał Piechowicz, który bardzo dobrze podawał do partnerów z drużyny, którzy mieli otwartą drogę do kosza. Trener gości Piotr Zych zdecydował się na powrót Sulimy na parkiet i ŁKS odzyskał prowadzenie. Warto także nadmienić, że Siarka dopiero w ostatnich fragmentach pierwszej połowy rzuciła celnie za trzy, a prób było aż 14.
Tuż po przerwie mocno zaczęli gospodarze, którzy w ciągu 120 sekund zdobyli dziewięć oczek. - To był jeden z elementów, który złożył się na naszą porażkę. Siarka osiągnęła przewagę, która nie oddał - stwierdził po meczu trener łodzian. To nie był jednak koniec. Aż cztery minuty goście czekali na swoje pierwsze punkty. wtedy to gospodarze prowadzili już 54:42. Siarkowcy tą przewagę utrzymywali przez kolejne minuty. W końcu punktować zaczął Michalak, dzięki któremu gospodarze nie powiększali przewagi. Siarka sporo faulowała, a łodzianie wykorzystywali przyznawane rzuty wolne i dzięki temu utrzymywał się wynik spotkania. Na 20 sekund przed końcem tej kwarty zrobiło się już tylko 66:60. Równo z końcową syreną sfaulowany przy rzucie za trzy został J.T. Tiller, który nie pomylił się ani razu.
W czwartej kwarcie Siarka po raz drugi w meczu trafiła za trzy i po raz drugi uczynił to Dariusz Wyka. Skuteczność na zaledwie 10 proc. może mocno dziwić. Wydaje się, że gdyby gracze z Podkarpacia grali z bardziej wymagającym rywalem, to tego meczu na pewno by nie wygrali. ŁKS za sprawą Jarosława Zyskowskiego w 34. minucie zmniejszył stratę do zaledwie czterech punktów. Gospodarze pozwalali rywalom na zbyt wiele. Rozochocił się Michalak, który w 36. minucie przekroczył granicę 20 punktów. Siarka nie dała sobie jednak odebrać wygranej.
Siarka Jezioro Tarnobrzeg - ŁKS Łódź 88:79 (20:21, 22:21, 27:18, 19:19)
Siarka: Doaks 22, Tiller 19, Piechowicz 16, Miller 14, Wyka 8 (2x3), Rabka 4, Karnowski 3, Barycz 2, Pyszniak 0.
ŁKS: Michalak 20 (1x3), Zyskowski 14 (1x3), Dłuski 13, Sulima 13, Trepka 9 (1x3), Szczepaniak 5 (1x3), Malesa 5 (1x3), Kenig 0.
Męczarnie Siarki - relacja z meczu Siarka Jezioro Tarnobrzeg - ŁKS Łódź
Siarka Jezioro Tarnobrzeg nie bez kłopotów pokonała na własnym parkiecie ŁKS Łódź. Do przerwy łodzianie toczyli wyrównany bój z gospodarzami. O wyniku zdecydował przede wszystkim początek trzeciej kwarty.