Polonia traci życiową szansę - relacja z meczu Sportino - Polonia

Przed spotkaniem w Inowrocławiu podkarpacki zespół ostrzył sobie zęby na wygraną i dalszą walkę o play off. Niestety rezultat spotkania okazał się dla niego niepomyślny i po końcowej syrenie to gracze Sportino mieli ogromne powody do radości. W związku z tym "Lonia" właściwie straciła szansę na zajęcie miejsca wśród ośmiu najlepszych drużyn ligi.

Spotkanie między plasującym się w dolnych rejonach tabeli Sportino Inowrocław a przemyską Polonią lepiej rozpoczęło się dla gospodarzy. Po składnych akcjach Dawida Adamczewskiego wygrywali oni 5:2 i można było powiedzieć, że nieco lepiej wprowadzili się do rywalizacji. Podopieczni Macieja Milana jednak nie pozwolili im na dalsze beztroskie poczynania i za sprawą aktywnego od samego początku Bartosza Bala z nawiązką odrobili straty. Od tego momentu można powiedzieć, że na parkiecie posiadali optyczną przewagę i nie pozwalali już rywalowi tak swobodnie zdobywać "oczek" jak parę chwil wcześniej. Co prawda wspomniany Adamczewski wciąż był trudny do upilnowania, ale w pojedynkę nie był w stanie wiele zdziałać. W szeregach "Lonii" natomiast przebudził się jeszcze Hubert Mazur i to przyjezdni wygrywali po dziesięciu minutach 26:22.

W drugiej kwarcie obserwatorzy pojedynku byli świadkami przede wszystkim twardej obrony, która wymuszała liczne błędy z obu stron. Niestety odbiło się to na skuteczności poczynań ofensywnych. Na poparcie tego wystarczy przytoczyć fakt, że przez ponad trzy minuty nikt nie potrafił wstrzelić się w kosz, a piłka jedynie przekazywana była z rąk do rąk. Jako pierwszy barierę przełamał Grzegorz Kukiełka. Były ekstraklasowicz trafieniem z dalszej odległości sprawił, że Sportino zbliżyło się do przeciwników na minimalny dystans.

W dalszych fragmentach inowrocławianie wciąż stąpali po piętach klubowi z Podkarpacia i ten absolutnie nie mógł czuć się pewnie. Wiele pożytecznej pracy wykonywał Francis Jonathan Han. Dzięki trafieniom 25-latka podopieczni Aleksandra Krutikowa do przerwy przegrywali jedynie 37:40, dzięki czemu cały czas liczyli się w walce o końcowy triumf.

Po zmianie stron pierwotnie w o wiele dogodniejszym położeniu znalazły się "Przemyskie Niedźwiadki", jednak podobnie jak wcześniej, ambitni zawodnicy miejscowego zespołu nie pozwolili im wskoczyć na wyższy pułap. Co więcej, inowrocławianie niebawem znacznie dosadniej zaznaczyli na boisku swoją obecność. Wspierani przez Tomasza Zabłockiego złapali wiatr w żagle i w obozie ich oponenta z tego tytułu zrodziła się prawdziwa nerwówka. Generalnie nie było się czemu dziwić ponieważ przed decydującą batalią prowadzili 63:62 i stało się jasne, że w ostatniej "ćwiartce" emocji nie zabraknie.

Nie da się ukryć, że wypracowanie korzystnego rezultatu bardzo mobilizująco na gospodarzy. W końcówce wykrzesali oni z siebie resztki sił i za sprawą niezawodnych Hana oraz Adamczewskiego z każdą minutą przybliżali się do zwycięstwa. Poloniści zaś nie za bardzo potrafili zareagować na odważne ataki rywala. Niby od czasu do czasu Paweł Pydych i Artur Mikołajko starali się zaskoczyć dwójkowymi zagraniami, ale tym razem okazało się to niewystarczające do osiągnięcia celu. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 83:72 i Polonii pozostało jedynie udać się w daleką podróż do domu. Niestety dla niej, w dość smutnych nastrojach.

POLOmarket Sportino Inowrocław - MKS Budimpex Polonia Przemyśl 83:72 (22:26, 15:14, 26:22, 20:10)

Sportino:
Han 22, Adamczewski 16, Kukiełka 16, Zabłocki 9, Strzelecki 6, Jankowiak 6, Ustarbowski 4, Cywiński 4, Wierzbicki 0

Polonia:
Mazur 18, Pydych 14, Bal 12, Mikołajko 10, Machowski 9, Przewrocki 5, Płocica 2, Miszczuk 2, Bąk 0, Sołtysiak 0

Źródło artykułu: