Przyjezdni walczący jedynie o rozstawienie w fazie Play off od początku zdominowali niedzielne spotkanie ustawiając sobie grę. Kolejne akcje pod kosz i mała liczba rzutów z dystansu to najbardziej charakterystyczne cechy Spójni tego dnia, która po pięciu minutach prowadziła 10:2. Sześć oczek z tego dorobku zdobył kapitan, Wiktor Grudziński. Przemyślanie tymczasem nie potrafili rozbić defensywy rywala popełniając kolejne proste błędy. Nie wracali również do obrony, co powodowało łatwe punkty z kontrataku podopiecznych Tadeusza Aleksandrowicza. Do końca premierowej odsłony w obrazie gry nic się nie zmieniło. Stargardzianie mimo pojawienia się rezerwowych nie stracili, na jakości, gdyż świetny mecz rozgrywał Arkadiusz Soczewski. Przemyskim niedźwiadkom nie pomagała również piknikowa atmosfera na trybunach.
Kolejne dwie minuty przywróciły nadzieję miejscowym, którzy zdobyli w tym czasie siedem punktów. Dwoił się i troił doświadczony Marek Miszczuk, który szukał sobie pozycji na obwodzie. Spójni trafił się przestój i wydawało się, że po raz kolejny dobry dla graczy z Pomorza Zachodniego będzie tylko początek. Tym bardziej, że rezerwowi: Bartosz Bal oraz Grzegorz Płocica wzięli na siebie ciężar zdobywania punktów. Było to niezbędne, gdyż rywale wyeliminowali najlepszego strzelca Polonii, Huberta Mazura, który pojedynek zakończył z jednym trafieniem do kosza. To samo spotkało jednak Adama Parzycha czekającego na swoje punkty do ostatniej akcji meczu. Mimo szarpanej, chaotycznej gry, która pozwalała gospodarzom zmniejszać stratę do trzech punktów, skuteczniejsi w drugiej kwarcie okazali się przyjezdni, którzy powiększyli przewagę do dziesięciu oczek. Najlepszym przykładem bezradności podopiecznych Macieja Milana okazała się ostatnia akcja przed przerwą, gdy rzutów wolnych nie wykorzystał Miszczuk.
Po kwadransie zmieniły się tylko strony. Stargardzianie robili swoje dogrywając pod kosz, gdzie o niezłej ostatnio dyspozycji przypomniał Łukasz Bodych. Po trafieniu Grudzińskiego przewaga jego drużyny sięgnęła zenitu, czyli piętnastu punktów. Na odrodzenie Polonii wpłynęły jednak dwa czynniki. Ważne próby trafił Miszczuk, a napływające wieści z Kutna o prowadzeniu Sokoła Łańcut dawały realną szansę na zajęcie ósmej lokaty po rundzie zasadniczej. Spójnia słabła z minuty na minutę i zupełnie oddała inicjatywę przeciwnikowi. Stwierdzenie o klątwie trzeciej kwarty znów się potwierdzało i stargardzianom pozostały skromne trzy punkty przewagi.
To ich jednak nie załamało, a bardzo ważny rzut z dystansu oddał Jarosław Kalinowski, który powrócił do gry w pełnym wymiarze i spisał się bardzo dobrze. Za wygraną nie dawał Bal, a kolejne udane akcje Przemyskich Niedźwiadków poderwały publiczność do żywiołowego dopingu. Kolejne minuty należały do Tomasza Ochońko. Wielokrotnie krytykowany rozgrywający, szczególnie za postawę w końcówkach spotkań, zagrał jak profesor znajdując luki w defensywie rywala. Równa walka powodowała jednak błędy, co wykorzystali przemyślanie zbliżając się na odległość punktu, lecz na więcej nie było ich stać. Chaotyczne ostatnie minuty obnażyły ich słabość w niedzielny wieczór, co bezlitośnie wykorzystali przybysze z drugiego krańca Polski.
To zwycięstwo dało Spójni piątą lokatę i grę w I rundzie Play off ze Zniczem Basket Pruszków. Z kolei nikt w Przemyślu nie spodziewał się chyba tak dramatycznego końca sezonu. Dwie porażki w ostatnim tygodniu zepchnęły Polonię na jedenastą pozycję w tabeli. To oznacza, że na Podkarpaciu zagości faza Play out. Bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie będzie Sportino Inowrocław.
MKS Budimpex Polonia Przemyśl - Spójnia Stargard Szczeciński 63:70 (8:20, 18:16, 20:13, 17:21)
Polonia: Mikołajko 20, Bal 12, Miszczuk 12, Przewrocki 8, Płocica 5, Pydych 4, Mazur 2, Machowski 0, Musijowski 0, Sołtysiak 0.
Spójnia: Stępień 14, Ochońko 12, Soczewski 11, Grudziński 10, Bodych 9, Kalinowski 6, Pabian 4, Parzych 2, Wojdyr 2, Dylik 0..