Skupiamy się na pierwszej rundzie - wywiad z Michałem Nikielem, centrem Rosy

Po zakończeniu spotkania pomiędzy Rosą a SKK przeprowadziliśmy rozmowę z Michałem Nikielem. Center radomskiej drużyny opowiedział nam nie tylko o przyczynach porażki z siedlczanami, ale również m.in. o przygotowaniach do pierwszej rundy play-off.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Piotr Dobrowolski: Na konferencji trener Mariusz Karol mówił o tym, że nie stanowiliście drużyny. Z czego to wynikało?

Michał Nikiel: Myślę, że nie można do końca powiedzieć, że nie byliśmy drużyną. Każdy z nas chciał po prostu pokazać, co potrafi. Nie do końca to wyszło. Każdy czuł się mocny i chciał pokazać, na co go stać, niestety nie wyszło. Musimy poprawić parę elementów, mamy teraz sporo czasu do play-offów.

A może trochę zmyliło was to, że dość niespodziewanie SKK przegrało ostatnie dwa mecze?

- Nie. Spodziewaliśmy się, że postawią nam bardzo ciężkie warunki i takie nam rzeczywiście postawili. Chcieliśmy to przeforsować, niestety nie udało się.

Kiepska w waszym wykonaniu była zwłaszcza końcówka, zupełnie inaczej niż we wcześniejszych spotkaniach...

- Wyszło jak wyszło, w końcówce się nie udało, w przeciwieństwie do poprzednich spotkań, gdy udawało nam się "przeciągnąć" wynik na swoją stronę. Tak jak mówię, mamy przed sobą play-offy i będziemy w nich walczyć.

W trzeciej kwarcie świetnie prezentowaliście się w rzutach z dystansu. Dlaczego w czwartej kwarcie skuteczność tak diametralnie spadła?

- Ciężko mi powiedzieć, dlaczego tak było. To rola trenera, żeby wyciągnąć wnioski i powiedzieć nam, czemu tak się stało. Ale rzeczywiście, trochę zabrakło tej skuteczności.

Nie bez znaczenia był również fakt, iż praktycznie w trakcie całej ostatniej części musieliście sobie radzić bez Piotra Kardasia...

- Myślę, że tak. Piotrek zawsze nam dużo pomaga. Złapał cztery faule, musiał zejść z boiska, ciężko było grać bez niego. To mógł być jeden z tych powodów.

Czuliście zmęczenie długą podróżą z Jeleniej Góry?

- O zmęczeniu nie ma mowy. Każdy z nas doszedł już do formy, brakuje jedynie Huberta (Radke - przyp.red.), który jest po chorobie i wraca do siebie. Pojechaliśmy tam wcześniej, mieliśmy czas, aby przygotować się do meczu z Sudetami, i tego z SKK. Zmęczenie nie miało znaczenia.

Nie wolelibyście przystąpić do fazy play-off z marszu, zwłaszcza po świetnej serii sześciu zwycięstw z rzędu? Teraz czeka was niemal dwutygodniowa przerwa...

- O terminarzu to ciężko mi powiedzieć. Akurat wypadają święta, ale na odpoczynek nie ma co liczyć, ponieważ będziemy trenować. Takie ułożenie meczów nie powinno mieć jednak większego znaczenia. Akurat tak terminarz wypadł, musimy dostosować się do niego, tak samo jak inne drużyny. Każdy będzie startował z tej samej pozycji, będzie zaczynał od zera.

Jakie ma pan zdanie na temat ułożenia spotkań ostatniej kolejki i tego, że nie są one rozgrywane w tym samym dniu i o tej samej godzinie?

- Powinienem pozostawić to bez komentarza. To jest decyzja PZKosz.

Jesteście dobrze przygotowani do najważniejszej części sezonu?

- Wszyscy chyba widzą, że każdy z nas wygląda lepiej pod względem kondycyjnym. Jeśli chodzi o play-offy, to na pewno będziemy walczyć i pokażemy, na co nas stać. Całą naszą ciężką pracę, którą każdy z nas wykonuje na treningach, będzie można zobaczyć w tej fazie. Mam nadzieję, że postawimy "kropkę nad i" i zrobimy awans.

Najtrudniejszym rywalem na drodze do ewentualnego awansu będzie Start Gdynia?

- Gdynia też jest drużyną, która chce awansować. Każdy zespół musimy pokonać, czy to będzie prędzej, czy później. Każdego rywala trzeba ograć, bo w tym sezonie awansuje tylko jeden klub. Najpierw jednak Gdynia też musi przejść pierwszą rundę, tak jak my. Na razie koncentrujemy się na pierwszym przeciwniku, a nad tym, co będzie dalej, pomyślimy później.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×