Wisła Kraków: Wielkanoc próbą charakteru

Dla krakowskiej Wisły tegoroczna przerwa związana ze świętami Wielkiej Nocy nie jest najspokojniejszym okresem. Zespół, po dość dotkliwych porażkach w turnieju finałowym Euroligi usiłuje wstać z kolan i przygotować się do półfinałów play off FGE. To zadanie jednak jest jednym z trudniejszych, jakim przyszło mu dotąd sprostać. Dlaczego?

Nie da się bowiem ukryć, że w ostatnich miesiącach mistrzynie Polski nie przeżywały podobnych rozczarowań. Z mniejszym lub większym szczęściem zapisywały na swoim koncie kolejne zwycięstwa i zgodnie z planem osiągały oczekiwane sukcesy. Kulminacja pozytywnych emocji przyszła po awansie do grona ośmiu topowych drużyn Europy oraz zdobyciu Pucharu Polski, kiedy to wszystko zdawało się być początkiem złotego okresu. - Pokonanie USK Praga, które równocześnie zapewniało udział w zmaganiach FinalEight wywołało w nas ogromną radość, którą odczuwałyśmy jeszcze przez kolejne tygodnie. W końcu świadomość, że w niedalekiej perspektywie czekały nas pojedynki z najmocniejszymi musiała ekscytować - wspomina tamte fragmenty sezonu Erin Phillips.

Wówczas sądzono, że mimo paru niedociągnięć podopieczne trenera Jose Ignacio Hernandeza znalazły się na wymarzonej drodze, która być może nie zaprowadzi ich bezpośrednio do nieba, ale przynajmniej do niego przybliży. Niestety wydarzenia z kolejnych dni już tak optymistyczne nie były. Pierwszy sygnał ostrzegawczy stanowił brak wartościowych sprawdzianów przed samym wyjazdem do Turcji, gdzie odbywał się F8. Wiślaczki co prawda rozegrały jedno spotkanie przeciw borykającemu się z problemami pozasportowymi ŁKS-owi Łódź, ale raczej nie wyciągnęły z niego żadnej nauki, która w tamtym momencie była niezwykle potrzebna. - Na pewno dzięki temu nie straciłyśmy wiele energii i nie można było narzekać na jakiekolwiek zmęczenie. Z drugiej strony jednak przyzwyczaiłyśmy się do wyższego poziomu - przyznała po wspomnianych meczach Ewelina Kobryn.

Schody zaczęły się wraz z końcówką marca, gdy jej team po długim okresie oczekiwań przystąpił do wyśnionej serii gier w Stambule. Ta nie potwierdziła przewidywań osób związanych bezpośrednio z klubem. Fakt faktem, po pierwszym minimalnie przegranym starciu ze Spartakiem Moskwa nastroje w przebywającej nad Bosforem ekipie spod Wawelu nie były jeszcze złe, lecz później z racji na brak wygranych trudno było o komfort. - Spotkał nas ogromny zawód. Przecież na pewno nie można powiedzieć, że jesteśmy słabe. Wręcz przeciwnie uważam, że dysponujemy znacznie większymi umiejętnościami i mamy potencjał by bić się o bardziej zaszczytne miejsca aniżeli ósme. W dotychczasowych częściach sezonu udowadniałyśmy jak wiele jesteśmy w stanie osiągnąć, ale niestety nie potrafiłyśmy powiedzieć ostatniego słowa. Jeszcze przed wylotem z Polski rozmawiałyśmy o tym, jak wspaniale byłoby sprawić niespodziankę i zaskoczyć turecką publiczność. Miałyśmy swoje marzenia - z rozgoryczeniem analizuje wymieniana we wstępie Australijka.

Niepokoić może głównie styl w jakim Biała Gwiazda odnosiła porażki. Dwukrotnie miała komplet punktów jak na wyciągnięcie ręki i tylko przez błędy w decydujących fragmentach jej trud szedł na marne. - Wystąpiła zbyt duża motywacja oraz chyba za szybko uwierzyłyśmy w możliwość wygranej. Przez to pojawiały się braki, które mogłyśmy próbować nadrobić grą zespołową, ale w finałach Euroligi jej nie zaprezentowałyśmy. A przecież trudno znaleźć u nas inną tak mocną stronę - uczciwie dodaje Milka Bjelica.

Teraz najważniejszym celem drużyny wydaje się być powrót do wyższego poziomu współpracy między poszczególnymi zawodniczkami oraz odbudowa morale. W tej pierwszej kwestii zmiany są konieczne, ponieważ wspólnymi dążeniami łatwiej jest zatuszować mankamenty poszczególnych indywidualności. Poprawa nastawienia psychicznego z kolei jest warunkiem ponownego pojawienia się ducha walki, dzięki któremu Wisła potrafiła tyle zdziałać.

Jednakże proces z tym związany potrwa dłużej kilka godzin. Trzeba powiedzieć sobie jasno, iż małopolski kolektyw takiego wstrząsu jak cztery przegrane z rzędu jeszcze nie przeżył, w związku z czym wielkanocna przerwa i to, co będzie miało miejsce tuż po niej można potraktować jako test charakteru, a raczej próbę przezwyciężenia trudności. Pozostaje więc zadać pytanie czy krakowianki wydobędą z siebie dodatkowe pokłady energii i skoncentrują się na realizacji wspólnych założeń, a nie tylko jednostki?

Jeśli tak się stanie, kolejne mistrzostwo będzie tylko kwestią czasu.

Źródło artykułu: