Inowrocławianie zdając sobie sprawę, że stoją w zasadzie nad przepaścią od początku spotkania ambitnie ruszyli do ataku i już po paru chwilach byli w zdecydowanie lepszym położeniu. Odważną postawą wyraźnie zaskoczyli oni Polonię, która w tych fragmentach sprawiała wrażenie rozkojarzonej. Największe problemy miała z powstrzymaniem Grzegorza Kukiełki i Francisa Jonathana Hana. Obaj gracze na przemian popisywali się udanymi zagraniami i po jednym z ich trafień wynik na tablicy świetlnej brzmiał 13:5.
Taki scenariusz był nie do przyjęcia dla Macieja Milana. 39-letni trener w porę zareagował i przeprowadził kilka zmian, które pozytywnie wpłynęły na postawę całego kolektywu. Po pierwotnej stagnacji drużyna przebudziła się bowiem z letargu i mozolnie zaczęła odrabiać straty. Główną rolę w tym procesie odgrywał Artur Mikołajko. Mierzący 195 cm środkowy zanotował na swoim koncie m in. celną próbę zza linii 6, 75 m. i wysłał jasny sygnał kolegom, że czas wziąć się do pracy.
Ten pozostał jednak bez odzewu. W pierwszych minutach drugiej kwarty na boisku znów dominowali miejscowi, a konkretnie Han. Dzięki aktywności urodzonego w nowojorskim Brooklynie obwodowego jeden z głównych kandydatów do spadku prowadził 24:14, co było miłym zaskoczeniem dla kibiców zgromadzonych na trybunach. Po tych wydarzeniach opiekun "Przemyskich Niedźwiadków" nie wytrzymał i poprosił o czas w trakcie, którego dosadnie wytknął swoim graczom błędy. Tyle, że i słowna reprymenda niewiele pomogła. Podkarpacki zespół wciąż popełniał błędy w defensywie, efektem czego marzenia o korzystnym rezultacie musiał odłożyć na później. Wśród tych, którzy najczęściej przedzierali się przez jego zasieki obronne był Dawid Cywiński. 35-letni koszykarz wyprowadził swój team na największe jak dotąd, piętnastopunktowe prowadzenie i stało się jasne, że "Lonia" tego wieczoru prawdopodobnie nie wywalczy korzystnego rezultatu.
Obserwatorzy pojedynku utwierdzili się w tym przekonaniu po zmianie stron. Pewni swego inowrocławianie kontynuowali dzieło zniszczenia i z każdą minutą przybliżali się do końcowego sukcesu. Na poparcie tych słów wystarczy przytoczyć fakt, iż po rzucie wolnym Macieja Strzeleckiego wygrywali 58:38, dając jednocześnie do zrozumienia, że walka o utrzymanie w tej parze jeszcze się nie zakończyła. Przemyślanie natomiast próbowali odpowiedzieć próbami Marka Miszczuka oraz Tomasza Przerwockiego, ale była to kropla w morzu potrzeb nadsańskiej ekipy. Nie dziwiło zatem, że przed decydującą batalią lepsze humory panowały w obozie Sportino, które notabene rozgrywało jedno z lepszych spotkań w sezonie.
Ostatnia kwarta zgodnie z przypuszczeniami nie przyniosła zaskakującego rozstrzygnięcia. Klub z południowo wschodniej Polski w żaden sposób nie potrafił zmniejszyć dystansu dzielącego go od rywala, a ten ze spokojem wcielał w życie przedmeczowe założenia. Oprócz wspominanego wielokrotnie Hana in plus zaprezentował się również Jędrzej Jankowiak, dzielnie wspierając najlepszych strzelców swojego teamu. I choć Polonia w końcowych momentach desperacko podjęła jeszcze próbę pościgu, to jednak tym razem schodziła z parkietu pokonana. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 81:73, w związku z czym na końcowy rezultat rywalizacji tej pary play out będziemy musieli jeszcze poczekać.
Sportino Inowrocław - MKS Polonia Przemyśl 81:73 (19:14, 23:18, 20:15, 19:26)
Sportino: Han 19, Kukiełka 15, Cywiński 11, Strzelecki 11, Adamczewski 11, Jankowiak 7, Wierzbicki 3, Rychłowski 2, Kozłowski 2
Polonia: Mikołajko 13, Przewrocki 11, Płocica 9, Miszczuk 9, Pydych 6, Machowski 6, Mazur 5, Musijowski 4, Bąk 4, Sołtysiak 3, Zajac 2, Bal 1
Przedłużone nadzieje - relacja z meczu Sportino Inowrocław - Polonia Przemyśl
Choć przed meczem wszystko wskazywało na to, że wygraną odniesie Polonia to jednak Sportino wykorzystując atut własnego parkietu pokonało ekipę z Podkarpacia i tym samym wciąż ma szansę na wywalczenie utrzymania w lidze.
No,ale redaktor woli pisac o nowojorskim Brooklynie niz o waznych rzeczach,ktorych nie da sie wyczytac z Czytaj całość