Michał Fałkowski: To był naprawdę dobry mecz PGE Turowa Zgorzelec. Nie dość, że wyrównaliście serię, to jeszcze zrobiliście to w kapitalnym stylu.
Daniel Kickert: Kluczowa była defensywa. W pierwszej kwarcie straciliśmy aż 24 punkty, ale w drugiej było już zdecydowanie lepiej, bo pozwoliliśmy gospodarzom zdobyć tylko 11 oczek. Sami natomiast punktowaliśmy skuteczniej, bo lepiej funkcjonował nasz szybki atak i łatwo przechodziliśmy z obrony do ataku. Dzięki temu do przerwy wygrywaliśmy różnicą aż 16 punktów. Gdybyśmy jednak nie zagrali tak skutecznej defensywy w drugiej kwarcie, nie byłoby tak wysokiego prowadzenia, więc wszystko sprowadza się do tego, że względem pierwszego meczu poprawiliśmy obronę.
Niemniej początek spotkania nie zapowiadał takiego przebiegu gry. Anwil rozpoczął, jak zwykle zresztą, starcie od bardzo udanych akcji i po pięciu minutach prowadził.
- Tak, rzeczywiście większość meczów układa się w ten sposób, że Anwil na początku z nami wygrywa i to dość wysoko. To nie była zatem dla nas pierwszyzna, dlatego spokojnie graliśmy swoją koszykówkę. Zresztą, poprzednie mecze pokazywały niejednokrotnie, że umiemy wracać do gry, nawet gdy mamy taki moment, w którym nie potrafimy przeciwstawić się Anwilowi w żadnym elemencie. Tak też stało się dzisiaj, również dzięki temu, że spokojnie zareagowaliśmy w odpowiednim momencie, trafiliśmy kilka rzutów i było łatwiej.
Po waszej grze w ogóle nie było widać oznak zmęczenia, choć poprzedni mecz był dwa dni temu. Co więcej, wasz wskaźnik skuteczności podniósł się z przeciętnych 38 procent do aż 55...
- Rzeczywiście, skuteczność mieliśmy dzisiaj kapitalną, na naprawdę wysokim poziomie, co oczywiście wynikało z bardzo dobrej defensywy. Dobra gra obronna pozwalała nam na szybkie ataki, na bardziej płynną grę, dzięki temu po prostu było łatwiej o punkty. Dodatkowo, sporo punktów zdobyliśmy także po bardzo prostych rzutach, lay-upach spod samego kosza, choć również z dystansu potrafiliśmy zagrać skutecznie. Ogólnie to był bardzo dobry dzień. Kilka pierwszych naszych rzutów wypadło z kosza, ale od połowy pierwszej kwarty było tylko lepiej, to zbudowało naszą pewność siebie, a gdy jesteś bardziej pewny siebie, bardziej zrelaksowany, to wówczas wszystko wychodzi lepiej.
Również i ty wypadłeś zdecydowanie lepiej. 19 punktów i osiem zbiórek, najwyższy wskaźnik evaluation w zespole. W czwartek miałeś co prawda 14 punktów, ale długie minuty byłeś bezproduktywny...
- To był zupełnie inny mecz od tego z poniedziałku, więc nie bardzo można moje występy porównywać. Oczywiście cieszę się z tego, że tym razem miałem większy wkład w grę mojego zespołu i, co najważniejsze, wkład w zwycięstwo, choć inni gracze również wykonali kapitalną robotę, czterech z nas skończyło mecz z podwójną zdobyczą punktową. Bardzo dobrze zagrał np. DJ Jackson, który był w gazie na początku meczu i to praktycznie tylko dzięki niemu wróciliśmy do gry, gdy Anwil uciekł na prawie 10 oczek. Jednakże mam wrażenie, że każdy z nas po prostu wykonał dobrze swoją rolę i stąd to zwycięstwo. Zespołowe zwycięstwo.
Nie da się jednak ukryć, że zdobycie 14 punktów w poniedziałek przyszło ci z wielkim trudem, bo jeszcze po trzech kwartach miałeś na koniec tylko cztery. Dzisiaj już w pierwszej połowie uzbierałeś ich 13. To jednak zasadnicza różnica.
- Zdobywałem punkty bo wielokrotnie wystarczało tylko bym dołożył rękę do kosza, tak dobre dostawałem podania od moich partnerów. Wielokrotnie również zgarniałem jakieś bezpańskie piłki czy zbierałem w ataku. To wszystko są łatwe punkty, na których tak naprawdę najbardziej mi zależało, bo punktów należy szukać w pierwszej kolejności najprostszymi środkami, a dopiero gdy takiej możliwości nie ma, trzeba próbować czegoś innego. Trzeba jednak pamiętać, że ja przede wszystkim jestem graczem zespołowym i nie forsuję rzutów na siłę. Staram się być aktywny i skuteczny wtedy, kiedy mogę, a wszystko co robię, ma być z myślą o zespole.
W Anwilu nie zagrał kontuzjowany Seid Hajrić. Czy to miało wpływ na twoją skuteczność oraz łatwość w zdobywaniu punktów?
- Myślę, że Anwil z pewnością odczuł jego brak. Wiem, że nabawił się jakiegoś urazu, na razie nie wiadomo jak poważnego, ale jestem zdania, że Anwilowi grałoby się z nim łatwiej, choć jest też druga strona medalu - nie wiadomo czy zmieniłby cokolwiek.
W poniedziałek polski skrzydłowy przez długie minuty neutralizował cię jednak w ataku...
- Hm.. W poniedziałek zdobyłem14 punktów, a dzisiaj 19, pięć punktów to nie jest naprawdę jakaś znacząca różnica, która świadczyłaby o poważnym osłabieniu Anwilu w kontekście kontuzji Hajricia. Oni i tak mają kilku wysokich graczy, którzy wiedzą jak grać pod koszem. Mają centymetry i nawet jak brakowało im jednego gracza, to i tak byli silni w polu trzech sekund.
Jedno zwycięstwo w Hali Mistrzów - wiem, że z takim planem przyjeżdżaliście do Włocławka...
- Byłoby lepiej, gdybyśmy wygrali z nimi dwukrotnie, bo wtedy wracalibyśmy do domu bez żadnego stresu. A tak cały czas pamiętamy, że jest 1-1, oba zespoły mają taką samą odległość do mety i tyle samo kroków muszą zrobić, by do niej dotrzeć. Nie ma jednak narzekać na cokolwiek, bo jedna wygrana we Włocławka to bardzo dobry wynik.
Jakie prognozy przed sobotnim oraz poniedziałkowym starciem w Zgorzelcu?
- Nie chcę nic typować czy prognozować. Mm tylko nadzieję, że pokonamy ich dwukrotnie u siebie w domu i uzyskamy kwalifikację do kolejne rundy. Na pewno będzie bardzo ciężko, bo Anwil będzie szukał okazji by wrócić jeszcze na mecz do siebie.
Łatwe punkty - wywiad z Danielem Kickertem, graczem PGE Turowa Zgorzelec
W pierwszym ćwierćfinałowym meczu Daniel Kickert nie zagrał dobrych zawodów, ale w drugim kapitalnie potrafił wykorzystać nieobecność Seida Hajricia i zakończył mecz z dorobkiem 19 punktów oraz ośmiu zbiórek, a PGE Turów Zgorzelec pokonał Anwil Włocławek 85:63. Po ostatniej syrenie Australijczyk udzielił wywiadu portalowi SportoweFakty.pl.