Anke DeMondt: Słowa uznania należy skierować pod adresem całego zespołu

Końcówka trzeciego meczu finałowego pomiędzy CCC, a krakowską Wisłą miała niesamowity przebieg. Prowadzące przez większą część pojedynku polkowiczanki z biegiem czasu coraz bardziej oddawały inicjatywę rywalowi, a na sześć sekund przed końcową syreną pozwoliły trafić z dystansu Anke DeMondt, która w ten sposób przesądziła o sukcesie Białej Gwiazdy.

W piątkowe popołudnie stroną dominującą bezsprzecznie były gospodynie. To one długo szczyciły się większą zdobyczą punktową i sprawiały wrażenie wręcz pewnych siebie. Jednak dzięki ambicji oraz ogromnemu uporowi ostatnie słowo należało do krakowianek, które w najlepszym możliwym momencie udowodniły swoją wyższość. - Było naprawdę ciężko. Miałyśmy co prawda świadomość naszej wartości i wiedziałyśmy na ile nas stać, ale po dobrym starcie przyszła obniżka formy. Na takową wpływa zwykle wiele czynników i trudno od razu temu zaradzić – mówi Anke De Mondt i po chwili dodaje. - Najważniejsze, że się nie poddałyśmy. Mamy tym samym za sobą newralgiczne starcie w kontekście całej walki o mistrzostwo.

Zgodnie z wypowiedzią Belgijki, zanim nastąpił happy end postawa Wisły była daleka od oczekiwań. Sporo strat w ataku i luki w obronie, które bezlitośnie wykorzystywała Iva Perovanović nie wróżyły niczego dobrego. - Dało się zaobserwować wiele braków. Dlatego też tak usilnie chciałyśmy zmienić nastawienie przed drugą połową. Na szczęście w jej trakcie zaczęłyśmy lepiej współpracować w obu formacjach i potem pojawiły się efekty - przyznaje.

Anke DeMondt przypieczętowała sukces Białej Gwiazdy
Anke DeMondt przypieczętowała sukces Białej Gwiazdy

Nie da się ukryć, że do tak dramatycznego finiszu nie musiało dojść. W czwartej kwarcie podopieczne Jose Ignacio Hernandeza miały kilka okazji do postawienia kropki nad i, ale za każdym razem piłka ześlizgiwała im się z obręczy. - W ten sam sposób można mówić o CCC, które również zmarnowało wtedy wiele szans. Tak po prostu w sporcie jest, że nigdy nie da się wszystkiego zrobić idealnie - na chłodno ocenia 32-letnia koszykarka.

Niemniej prawdziwych mistrzów poznaje się po tym, jak radzą sobie pomimo wielu przeciwieństw. Była triumfatorka Euroligi nie pozostawiła w tym względzie złudzeń i punktując z okolic siódmego metra na parę sekund przed zakończeniem dała jasny sygnał, komu należy się złoty medal. - Słowa uznania należy skierować też pod adresem zespołu. Wykonał on świetną pracę w ofensywie i odpowiednio wyprowadził mnie na pozycję. Fakt faktem ja oddałam rzut, ale nie byłoby go bez pomocy teamu - skromnie dopowiada.

Czy zatem ekipa z małopolski pójdzie za ciosem i obroni tytuł w Polkowicach? - Korzystny wynik pozytywnie podziałał naszą psychikę i teraz musimy jeszcze kilkadziesiąt godzin wytrzymać w skupieniu. Takie jest nasze główne zadanie - kończy doświadczona obrończyni.

Komentarze (0)