Przed decydującym, piątym meczem przeciwko dąbrowianom, sytuacja na pozycji rozgrywającego była w Rosie bardzo trudna. Marcin Kosiński nie mógł wystąpić w tym starciu. Ciężar kreowania gry spoczął więc na barkach Piotra Kardasia. Kapitan radomian radził sobie dobrze, jednak, przebywając na parkiecie bez przerwy i nie mając chwili oddechu, nie uniknął popełnienia fauli. Gdy przewinił po raz piąty w połowie trzeciej kwarty, musiał opuścić boisko.
Gospodarze byli zmuszeni znaleźć w swoich szeregach zastępcę na pozycję numer jeden. Okazało się, że trener Mariusz Karol wcale nie musiał wskazywać na konkretnego zawodnika. - Artur Donigiewicz sam wykreował się na rozgrywającego. Wziął piłkę i zaczął kreować grę. Innego chętnego nie było - podkreślił szkoleniowiec.
Pół żartem, pół serio można więc powiedzieć, iż Piotr Kardaś miał czas na regenerację sił. Ostatnie 15 minut przesiedział bowiem na ławce rezerwowych. -Trener powiedział mi, że wobec tego nie będę oszczędzany w sobotę w Gdyni, ponieważ teraz odpoczywam - żartował.
Kapitan Rosy nie zapomniał oczywiście pogratulować rywalowi dzielnej postawy i zaangażowania w tej bardzo wyrównanej i trzymającej w napięciu do ostatniego spotkania rywalizacji. - Gratuluję MKS-owi ambicji. We wcześniejszych pojedynkach, jak i w tym ostatnim pokazali, że potrafią odrabiać straty punktowe - zaznaczył "Lary".
Warto również wspomnieć o tym, że niebagatelną rolę w odniesieniu triumfu odegrali kibice. Tak głośno i żywiołowo widownia w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w tym sezonie jeszcze nie reagowała. - Mogłem poobserwować i muszę powiedzieć, że publiczność była naszym szóstym zawodnikiem. Naprawdę nam pomogła -zakończył Piotr Kardaś.
Piotr Kardaś: Publiczność była naszym szóstym zawodnikiem
Zwycięstwem 91:87 nad MKS-em Dąbrowa Górnicza koszykarze radomskiej Rosy zapewnili sobie awans do finału rozgrywek zaplecza ekstraklasy. Kapitan gospodarzy środowej potyczki, Piotr Kardaś, mówiąc o przyczynach wygranej, zwraca uwagę na kapitalną atmosferę na trybunach.