- Musimy lepiej wejść w mecz i poprawić powrót do obrony, bo w samej pierwszej połowie straciliśmy z tego powodu dziewięć punktów - mówił pod trzecim starciu obu drużyn Mariusz Niedbalski, drugi szkoleniowiec PGE Turowa Zgorzelec.
Drużyna trenera Jacka Winnickiego nie wyciągnęła jednak odpowiednich wniosków. Po raz kolejny zdecydowanie i odważnie zaatakował bowiem Trefl, który po zaledwie kilku minutach gry prowadził 16:3. Goście znad morza, za sprawą skutecznych manewrów Johna Turka i Łukasza Koszarka, punktowali rywala w ataku, grając jednocześnie skutecznie w obronie. W ciągu pierwszych dziesięciu minut rywalizacji pozwolili zdobyć gospodarzom zaledwie 8 punktów.
Trefl, grający zespołowo i z polotem, świetnie biegał do kontr, a ponadto kontrolował bardzo wysokie prowadzenie. Goście często korzystali z szybkiego ataku, a w odpowiednich momentach zwalniali, dzielili się piłką i szukali lepiej ustawionych partnerów. Na swoim koncie zanotowali łącznie 20 asyst.
Goście byli tego dnia poza zasięgiem. Gdy gracze trenera Winnickiego zbliżyli się do rywali na kilkanaście punktów, to ci odpowiadali skutecznymi rzutami z dystansu. Trafili 12 razy na 18 prób, rozbijając przy tym strefową obronę zgorzelczan. Gdy w trzeciej kwarcie Łukasz Koszarek ponownie umieścił piłkę w koszu, a Trefl wyszedł na prowadzenie 61:36, niemal pewnym było, który z zespołów zagra w wielkim finale Tauron Basket Ligi.
- Nie spodziewałem się, że nasza skuteczność za trzy punkty będzie na poziomie 66 procent. To naprawdę rewelacyjny wynik, dlatego też Turów miał problem, aby nawiązać z nami równorzędną walkę. Cieszę się, że cała drużyna dała z siebie wszystko i nikogo z nas nie przerosła ogromna ranga tego starcia - komentował Filip Dylewicz, skrzydłowy Trefla Sopot.
- Trefl rozpoczął mecz od bardzo mocnego uderzenia, grał na imponującej skuteczności rzutów za trzy i kontrolował wysokie prowadzenie. Gracze gości nie pozostawili złudzeń, kto tego dnia był lepszy - komentował trener Jacek Winnicki. - Przez całą rywalizacje walczyliśmy, chcieliśmy uzyskać awans do finału, niestety się nie udało. Trzy spotkania było bardzo wyrównane, w dwóch z nich mieliśmy szczególną szanse na zwycięstwo. Czwarty wyjątkowo nam nie wyszedł.
Bardzo wysoka porażka w decydującym meczu półfinału zdecydowanie nie przynosi chluby drużynie ze Zgorzelca. Pomimo ambitnych planów i bojowych zapowiedzi, koszykarze PGE Turowa Zgorzelec nie obronią tytułu czterokrotnego wicemistrza Polski.
- Pod koniec rundy zasadniczej mieliśmy kilka problemów. Ten czas mocno nas zabolał i nie mobilizował do walki. Dopiero w pewnym momencie zrozumieliśmy, o co walczymy, a także jak powinniśmy mobilizować się i przygotowywać do danego pojedynku. Gdy rozpoczęły się play-offy, pokazaliśmy, że chcemy i naprawdę potrafimy grać w koszykówkę. Byliśmy bardzo zmobilizowani, w ćwierćfinale pokazaliśmy przecież dobry basket. Teraz postaramy się wywalczyć brąz. Do samego końca chcemy walczyć o zwycięstwa - tłumaczył Konrad Wysocki, kapitan drużyny ze Zgorzelca.
PGE Turów Zgorzelec powalczy o brązowy medal z Zastalem Zielona Góra. Pierwszy mecz na parkiecie rywala już 21 maja. Natomiast Trefl zagra o złoto z broniącym tytułu mistrzowskiego, Asseco Prokomem Gdynia.
PGE Turów Zgorzelec - Trefl Sopot 63:86 (8:28, 17:19, 22:22, 16:17)
PGE Turów: Kickert 18, Kulig 13, Wysocki 9, Gustas 6, Chyliński 5, Gabiński 4, Mielczarek 3, Lee 2, Jackson 2, Moore 1, Lauderdale 0.
Trefl: Waczyński 18, Koszarek 18, Turek 16, Wiśniewski 15, Dylewicz 8, Stefański 5, Mallett 4, Kuzminskas 2.