Chęci oczywiście są, ale gorzej ze zdrowiem - rozmowa z Szymonem Szewczykiem

Już wkrótce rozpoczną się przygotowania reprezentacji Polski do kwalifikacji na EuroBasket 2013. Szymon Szewczyk, mimo otrzymanego powołania nie zjawi się na zgrupowaniu. Potrzebuje odpoczynku.

Przemysław Sierakowski: Otrzymałeś powołanie na zgrupowanie kadry, jednak media spekulują, że urządzisz sobie przerwę od reprezentacji. Jak jest naprawdę?

Szymon Szewczyk: Otrzymałem powołanie od trenera Alesa Pipana. Jednak powiadomiłem Polski Związek Koszykówki, że w tym roku jestem zdrowo zmęczony. Jestem też troszeczkę wypalony psychicznie. Chęci oczywiście są, ale gorzej jest ze zdrowiem i odpowiednim nastawieniem mentalnym. Muszę po prostu odpocząć. Mam nadzieję, że trenerzy oraz cała reprezentacja uszanują moją decyzję, a kibice to zrozumieją.

Zagramy na nadchodzącym EuroBaskecie 2013 w Słowenii?

- Jeśli chodzi o eliminacje to bardzo bym chciał, ale nie mogę powiedzieć: "Tak, na pewno się zakwalifikujemy", bo koszykówka to jest sport. Sport to są zaskakujące wyniki. Chociażby Turcja - Polska, my wygraliśmy. Jednak wierzę w chłopaków, ja wiem, że ta grupa, która przyjedzie na zgrupowania będzie na pewno dawała z siebie wszystko. Wyjdą w pełni skoncentrowani i zdeterminowani na wszystkie mecze eliminacyjne.

Jak oceniasz poziom koszykówki w naszym kraju? Wciąż jest to dyscyplina egzotyczna, czy idzie to w dobrą stronę?

- Basket na pewno idzie w dobrą stronę. Pojawia się, co raz więcej imprez promujących tę dyscyplinę. Przykładem na to, jest nasze szczecińskie spotkanie w ramach 3XSZ2012 (Szymon Szewczyk Szczecin 2012 - przyp. red.). Teraz były Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, więc powstawały orliki, całe szczęście, że przy tych orlikach znalazło się jeszcze trochę miejsca, trochę funduszy, żeby wybudować również boiska do koszykówki. My nie robimy tego, żeby konkurować z futbolem, chcemy po prostu pokazać, że można uprawiać inną dyscyplinę sportu niż piłka nożna. Nie ma co ukrywać, że chętnych do trenowania koszykówki jest dużo, niezależnie od płci. Zatem można powiedzieć, że ta popularność jest. Wiadomo, mniejsza niż piłka nożna, ale jest! Mam nadzieję, że ta grupa kibiców, z roku na rok będzie się powiększać.

Znajdujemy się w Szczecinie. Ciągnie cię z powrotem do tego miasta zarówno pod względem sportowym, jak i rodzinnym?

- Zgadza się. Zaczynałem w SKK Szczecin. Kontynuowałem karierę mojego ojca. Tata skończył grać, ja zacząłem. Niestety klub został rozwiązany z powodu braku jakichkolwiek środków finansowych. Czy zobaczymy mnie grającego w Szczecinie? Dlaczego nie? Nigdy, nie wiadomo, gdzie człowieka poniesie. Fajnie jest wrócić na te przysłowiowe - stare śmieci. Zawsze chciałem zdobyć coś z tym miastem i dla tego miasta.

Poprzedni sezon spędziłeś we Włoszech w barwach Umana Wenecja, czy zostaniesz tam na kolejny rok?

- Tak, mam podpisany kontrakt na kolejny sezon. Zobaczymy jak będzie, jeszcze się wzmacniamy. Szczególnie strefę podkoszową, ostatnimi dniami dołączył do nas Eric Williams. Ostatnimi dniami podpisaliśmy kontrakt z Yakubą Diawara, jest to francuski zawodnik, bardzo mocny, bardzo fizyczny. Są tam jeszcze dwa, czy trzy nazwiska, które będą grać z nami, ale na ten moment ich nie zdradzamy.

Jaka atmosfera panuje w Wenecji? Trochę koszykarskiego świata zwiedziłeś: Polska, Niemcy, Słowenia, USA i Włochy, gdzie było najlepiej?

- W tym klubie, powiem szczerze, że atmosfera była bardzo fajna. Każdy, gdzieś się tam razem trzymał. Zawsze można było porozmawiać, blaszkę klepnąć dla żartów. Nigdy nie było żadnych ekscesów, żadnej bijatyki, które kiedyś były w innych klubach. Teraz w Wenecji na pewno wiele się zmieni, mam nadzieję, że na plus. Ta część Włoch to bardzo piękne miejsce, zapraszam do zwiedzania oraz do przyjazdu na moje mecze i kibicowania.

Źródło artykułu: