Mateusz Zborowski: Panie trenerze za panem pierwszy samodzielny sukces na ławce trenerskiej i to od razu sukces wielkiego formatu bo Mistrzostwo Polski z Asseco. Jak pan z własnej perspektywy podsumuje ubiegły sezon?
Andrzej Adamek: To był bardzo ciężki sezon dla wszystkich, zarówno trenerów jak i zawodników. Rzadko kiedy zdarza się tyle zawirowań w jednym sezonie, jak to miało miejsce w ostatnim roku. Dosyć późno zaczęliśmy się organizować, dosyć późno zaczęliśmy również przygotowania. Zawodnicy docierali do nas stopniowo po kadrze, systematycznie budowaliśmy skład i równocześnie jak szybko do nas przyjeżdżali gracze, tak szybko od nas odjeżdżali.
Wspomniał pan o tych transformacjach i roszadach w składzie. Chyba po sezonie śmiało można postawić tezę, że to był najtrudniej zdobyty tytuł mistrza Polski przez gdyński zespół, jednak panu udało się z tym zespołem wygrać rozgrywki.
- Powiedzmy to sobie szczerze to był najcięższy sezon z dotychczasowych. Czasy są ciężkie i nikomu nie jest łatwo, w tym i naszym sponsorom. Nasz budżet w porównaniu do ubiegłych lat zmniejszył się znacznie o czym świadczą nasze ruchy kadrowe, zatrudnienie Blassingame’a z zespołu Czarnych Słupsk czy dosyć szczęśliwy transfer Donatasa Motiejunasa, który mimo, że zatrudniony za niewielkie pieniądze okazał się bardzo ważną postacią w zespole.
Ciężko było obejmować drużynę po tak charyzmatycznym trenerze jakim jest Tomas Pacesas?
- Ta praca uczy pokory. Taka sytuacja nigdy nie jest łatwa, jeżeli obejmuje się drużynę w trakcie sezonu, a śmiem zaryzykować stwierdzenie, że jeszcze trudniej obejmuje się ją z pozycji asystenta. Czy było trudniej, czy łatwiej? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Każdy powinien zbudować swoją drogę i relacje w drużynie i myślę, że nam się to udało.
Czy zdobycie tytułu oznacza, że w kolejnym sezonie to pan ponownie będzie dyrygował zespołem z ławki?
- Powiem tak: Ja jestem już oczywiście po wstępnych ustaleniach z właścicielem drużyny panem Ryszardem Krauze. Nie mi jest dane mówić o tym, czy będę w przyszłym sezonie trenerem Asseco Prokomu na tę chwilę.
Praca w najlepszym klubie w Polsce to chyba ogromna presja na wynik, zgadza się?
- Oczywiście, że to jest ogromna presja na wynik, bo nikt nie zwraca uwagi na to, że budżet zespołu zbliżył się w znacznym stopniu do pozostałych budżetów zespołów ligowych. Ciągle w głowach wszystkich pozostaje, że to jest wielki Asseco Prokom, który przez ostatnie 10 lat zdominowało rozgrywki ligowe, odnosząc równocześnie sukcesy w Eurolidze. Trzeba dodać, że każdy awans do Top 16 to bardzo duży sukces, nie mówiąc już o awansie do Elite Eight. To wszystko razem wiąże się z dużą presją.
Media spekulują, że szykuje się duża rewolucja kadrowa w Asseco. Uchyli pan rąbka tajemnicy czy za wcześnie na takie deklaracje?
- Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby utrzymać trzon drużyny, ale zobaczymy, czy to się uda.
Osoba Waltera Jeklina budzi sporo kontrowersji. Najpierw spekulowano o rzekomym konflikcie Jeklina z Tomasem Pacesasem, a teraz, że zabiega on o to by w przyszłym sezonie w Asseco grali chociażby Michalak czy Pamuła, z którymi miał okazję współpracować w warszawskiej Politechnice. Jest coś na rzeczy?
- Wydaje mi się, że jest to pytanie bardziej do Waltera Jeklina niż do mnie, ale z tego co wiem, to nie ma żadnego konfliktu między tymi panami.
Miał pan okazję prowadzić Mateusza Ponitkę w ubiegłym sezonie. Krótko bo krótko ale jak pan trenerskim okiem oceni tego gracza, o którym spekuluje się nawet w temacie możliwości gry w NBA.
- Na pewno jest to zawodnik bardzo sumienny i skoncentrowany na swojej pracy, a to już jest bardzo dużo. Przy dzisiejszej młodzieży jak ktoś jest ukierunkowany na ciężką pracę i dąży do celu, który sobie wyznaczył to jest już dobry fundament. Teraz pozostaje tylko szlifować jego pracę w odpowiednim kierunku, pomóc mu rozwinąć jego talent.
Czy w przyszłym roku budżet Asseco może zostać zmniejszony w porównaniu do ubiegłych rozgrywek?
- Nie mam takiej wiedzy na dzień dzisiejszy. Ten kryzys nie dotyka tylko polskich zespołów, jest on widoczny w całej Europie. Włochy, Hiszpanie czy Grecy mają olbrzymie problemy, a ekonomia zawsze rzutuje bezpośrednio na sport i sponsoring.
Jak pan oceni miejsce Asseco w piątym koszyku Euroligi?
- Nie ma co oceniać, w zeszłym roku wygraliśmy tylko jedno spotkanie w Eurolidze- to wiele wyjaśnia.
Temat pana jak asystenta kadry Alesa Pipana jest dalej aktualny?
- To już jest temat nieaktualny. Poprosiłem o zwolnienie z funkcji asystenta kadry z przyczyn rodzinnych, niestety w tym roku nie będę mógł służyć swoją osobą w reprezentacji Polski.
Trudno jest godzić funkcje trenera klubowego z funkcją trenera bądź asystenta kadry? Da się połączyć te obie role z korzyścią dla obu stron?
- Pewnie można pogodzić te funkcje, ale jest to bardzo trudne, w tym przypadku bardzo istotny jest kalendarz rozgrywek ligowych. Przy dobrze zgranym sztabie trenerskim jest to do zrobienia. Kiedyś przerabialiśmy ten temat w Śląsku Wrocław, kiedy trenerem kadry był Andrej Urlep, a ja prowadziłem przygotowania do sezonu w klubie. A żeby być już zupełnie szczerym patrząc na wyniki trenerów, którzy prowadzili kadrę i klub jednocześnie zazwyczaj odbija się to na wynikach klubu.
Nie męczy takie ciągłe życie na walizkach?
- Wszystko zależy od tego jak bardzo kocha się to co się robi i dopóki to jest motorem napędowym działań to wszystko jest ok, jeśli wkrada się w to rutyna wtedy należy dać sobie spokój. Mi póki co jeszcze się to nie znudziło.
Odniesie się pan do sytuacji w PZKoszu?
- Nie czuje się autorytetem żeby się wypowiadać w tej kwestii. PZKosz cierpi na tą samą przypadłość, którą cierpi sporo instytucji w Polsce czyli najzwyczajniej na brak gotówki.
Śledzi Pan sytuację na rynku transferowym? Uważa pan, że liga w przyszłym roku będzie ciekawsza?
- Liga robi się coraz ciekawsza. Nie ma już w stawce jednego pewniaka, który zdominuje rozgrywki, poza tym w projekcie ligi na ten rok jest zapowiedziany spadkowicz, co uatrakcyjni rozgrywki na dole tabeli. Liga posiada sponsora, z którym współpraca ciągle się rozwija, jest dużo transmisji telewizyjnych i to dobrze rokuje na przyszłość.