Ten zespół ma charakter i serce do walki - rozmowa z Michałem Ignerskim

Michał Ignerski tego lata ponownie występuje w koszulce z orzełkiem na piersi. Za sobą ma trudny, ale jak sam przyznaje udany sezon.

Mateusz Zborowski: Michał za tobą sezon w rosyjskiej lidze, najpierw Niżny Nowogrod, a później Kubań Krasnodar. Jak ocenisz ubiegłoroczne rozgrywki w swoim wykonaniu?

Michał Ignerski: To był ciężki, ale udany rok. W Niżnym grałem bardzo dobrze w trzech ligach. Miałem kilka ofert z innych klubów, ale postanowiłem zostać. Później wyjechałem do Polski na narodziny swoich dzieci. Po powrocie nie mogłem dogadać się z trenerem, a że klub z Krasnodaru nadal był mną zainteresowany to zdecydowałem się zmienić otoczenie. W Lokomotiwie było już wielu obcokrajowców, ale zależało mi, aby walczyć o medale. Grałem mniej i musiałem dostosować się do innej roli. To było nowe doświadczenie i udało nam się zdobyć brązowy medal, jak i zagrać w Final Four ligi VTB.

Za sobą masz już także pierwsze sparingowe mecze w kadrze z reprezentacja Chin. Jak wypadła w nich nasza kadra według twojej oceny?

- To były fajne dwa dni. Po pierwsze mogliśmy zagrać w Polsce, za czym szczerze tęsknię, a po drugie mimo, że graliśmy z silnym rywalem i mieliśmy tylko kilka dni na przygotowanie się, to pokazaliśmy się z dobrej strony. Dopiero co się poznajemy i każdy jest jeszcze daleki od swojej optymalnej formy, jednak ten zespół ma charakter i serce do walki.

Swoją postawą udowodniłeś, że jesteś jednym z filarów kadry. Uważasz, że jesteś w stanie być liderem tej reprezentacji?

- Po to tu przyjechałem. Jestem jednym z najbardziej doświadczonych graczy w tej kadrze i zarazem najstarszym. Tutaj nie chodzi o przydomek lidera. Chcę, aby koledzy wierzyli, że w ciężkich momentach jestem w stanie wziąć ciężar gry na siebie. Ja ich będę wspierał, mobilizował i robił wszystko, abyśmy tworzyli prawdziwy zespół na parkiecie i poza nim.

Lepiej się czujesz na trójce czy czwórce? Z Chinami z konieczności grałeś bliżej kosza, ale chyba nie jest to dla Ciebie problemem? Czyżby taka zmiana pozycji już na stałe?

- Na czwórce wcale nie znaczy, że gram bliżej kosza... Często właśnie trenerzy ustawiają mnie na czwórce, abym rzucał więcej trójek, a na trójce, aby stworzyć przewagę pod koszem. W pierwszym przypadku jestem często szybszy, a w drugim silniejszy i wyższy niż przeciwnik. Jak dojdzie Maciek Lampe to ja będę grał na trójce i będziemy mieli jedną z silniejszych i wyższych piątek w Europie.

Wiadomo już, że w nowym sezonie zmieniasz kierunek z rosyjskiego na ligę włoską. Dlaczego akurat Dinamo Sassari?

- Zawsze chciałem zagrać we Włoszech i poznać tamtejszą ligę i kraj. Miałem już wiele okazji, ale zawsze znalazły się lepsze oferty. Sassari chcieli mnie już rok temu, ale pojechałem grać do Rosji. Teraz jednak będę miał obok moją rodzinę i ważne, aby również im żyło się dobrze. Sardynia to piękne i ciepłe miejsce, gdzie czas będzie upływał bardzo przyjemnie.

Były jakiekolwiek oferty z Polski? Media spekulowały, że negocjowałeś z Przemysławem Koelnerem. Czy polskie kluby stać na Michała Ignerskiego?

- Rozmawiałem z polskimi klubami, ale nie z panem Koelnerem. Byłem gotowy zarabiać mniej, ale brałem pod uwagę powrót do Polski głównie ze względu na osobiste sprawy…

Odbiegnijmy od tematów koszykarskich. Podobno masz nową pasję?

- Ja pasji mam co najmniej kilka. Tylko czy można cokolwiek nazwać pasją gdy się nie ma na to czasu (śmiech)?!

Budowa osiedla to pewnego rodzaju zabezpieczenie i inwestycja na przyszłość czy może pierwszy ruch twojej działalności deweloperskiej i kolejne są tylko kwestią czasu? Dlaczego akurat Bielawa?

- Moja firma nie jest aż tak nowym pomysłem. Postanowiłem działać na własne konto i mieć wpływ na wszystkie decyzje, a tylko własna firma mi to gwarantuje. Było kilka pomysłów, jednak ostatecznie zdecydowałem się na Bielawę. To miasto, w którym brakuje tego typu inwestycji, pięknie położone w otoczeniu Gór Sowich, regionu który jest nieco dziewiczy, ale posiada duży potencjał. Postanowiłem dać ludziom możliwość mieszkania w funkcjonalnych, przemyślanych, nowoczesnych i solidnie wykonanych mieszkaniach z widokiem na okoliczną zieleń. To mi daje wielką frajdę i radość, a efekt tworzenia ma w sobie coś, co mnie spełnia. Liczę, że IgnerHome będzie się rozwijał w dobrym kierunku. Po zakończeniu kariery zarobione pieniądze często się ludziom rozpływają, a ja zawsze sobie powtarzam, że najlepiej uczyć się na błędach innych.

Kiedy wpadłeś na pomysł założenia IgnerHome? Pomysł indywidualny czy może uważnie śledziłeś rynek w celu dokonania odpowiedniej inwestycji pieniędzy?

- Dzisiejsze czasy nie są, aż tak optymistyczne jak jeszcze kilka lat temu . Staram się nie spieszyć, dążę cierpliwie do celu i chce budować jakość swojej firmy na pewnych wartościach, które są najważniejsze w tej branży. To wszystko jest bardzo podobne jeżeli porównamy drogę sportową. To tak samo długa i wyboista droga do sukcesu!

Czy Michał Ignerski jako deweloper będzie tak samo skuteczny jak koszykarz (śmiech)?

- Jakbym miał roczne przychody procentowo przynajmniej takie, jak te za trzy punkty to daj Boże (śmiech).

Kiedy rozmawialiśmy w trakcie sezonu wspomniałeś, że tęsknisz za Polską i rodziną. Jak długo jeszcze zamierzasz grać na zagranicznych parkietach?

- W Rosji byłem większość czasu sam, a zona w ciąży mieszkała w Polsce. Teraz będę miał całą trójkę obok siebie, a więc jestem bardzo szczęśliwy. Powrót na razie odłóżmy na później.

Źródło artykułu: