Pietro Aradori: Atutów nam nie brakuje

Reprezentacja Włoch po bardzo emocjonującej batalii pokonała w piątkowe popołudnie Łotwę różnicą dwóch punktów. Jednym z autorów sukcesu był Pietro Aradori, który przekonuje o sile swojego kolektywu.

Adam Popek
Adam Popek

Takiego otwarcia z pewnością mało kto się spodziewał. Sportowych nerwów było, bowiem pod dostatkiem nawet oczekujący na mecz Polaków miejscowi kibice mocno zainteresowali się rywalizacją tych dwóch drużyn. - Zarówno my, jak i przeciwnicy, którzy notabene tworzą całkiem silny team, rozegraliśmy dobre zawody. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, co dodawało smaczku. W pewnym momencie prowadziliśmy już różnicą około 10 "oczek", ale potem nasza przewaga zmalała. Cieszy, że mój zespół koniec końców pozostał skupiony i to my zadaliśmy ostateczny cios. Tym samym udanie rozpoczęliśmy polski turniej - mówi jeden z filarów włoskiej kadry, Pietro Aradori.

Zanim jednak nastał happy end Łotysze zagrażali zwłaszcza rzutami za trzy. Zresztą w tym elemencie ewidentnie czuli się bardzo pewnie o czym świadczy choćby fakt, że dużą część swoich akcji kończyli właśnie w ten sposób. - Parę tego typu trafień przeciwnika było wręcz niesamowitych. Tak to jednak jest, że jednym razem wszystko wpada do kosza, innym nic. Staraliśmy się mimo to wcielać w życie przedmeczowe założenia i począwszy od zbiórki do zakończenia ataku prezentować swoją grę. Mieliśmy przewagę fizyczności w polu trzech sekund i myślę, że ją wykorzystaliśmy - twierdzi mierzący 195 cm zawodnik.

Italii należą się o tyle większe słowa uznania, że w jej składzie brakowało kilku czołowych koszykarzy, a jednak swojego występu pod względem stylu absolutnie nie musi się wstydzić. - Generalnie nie mówię o ludziach, jeżeli ich koło mnie nie ma, więc koncentruję się na aktualnym stanie posiadania i tym, czym dysponuje mój team. Wiem, że razem wykonujemy kawał ciężkiej pracy i dzięki temu trafiają się w zamian profity - krótko kwituje 24-latek.

Teraz przed jego kadrą jeszcze dwa spotkania, w tym jedno przeciwko biało-czerwonym. Biorąc pod uwagę, że ci ostatni polegli na wstępie z Czarnogórą, przypuszczalnie zrobią wszystko by powetować sobie tamte straty. - Wiem, że szczególnie przeciwko nim czeka nas trudne starcie. Zresztą normalnym jest, że mury sprzyjają gospodarzom. Jednak myślimy, o wykorzystywaniu własnych atutów, których nie brakuje - kończy wyraźnie zadowolony Aradori.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×