Początek meczu był dość spokojny. Obie strony nie kwapiły się do huraganowych ataków, a raczej próbowały jak najlepiej wcielać w życie poszczególne zagrywki taktyczne. Paradoksalnie nie przełożyło się to na ogólną skuteczność, która wołała o pomstę do nieba. Wobec tego wynik długo pozostawał niski i całe widowisko raczej nie grzeszyło atrakcyjnością.
Z czasem taką szarą tendencję przełamali Czarnogórzanie. Za sprawą błyskotliwych kontr Suada Sehovicia objęli kilkupunktowe prowadzenie i wydawało się, że lada chwila zdystansują ambitną, choć popełniającą sporo błędów Italię. Jednak ta łatwo nie oddała pola. W roli głównej wystąpił Daniel Hackett, odpowiadając na wcześniejsze poczynania rywali.
Ten sam gracz chwilę później znów skarcił ekipę z Bałkanów, która po tych wydarzeniach przegrywała 21:22, ewidentnie notując spadek dyspozycji. Nie da się ukryć, że miała ona kłopoty z utrzymaniem koncentracji w defensywie. Często zbyt późno reagowała, zostawiając w ten sposób sporo miejsca rozochoconym zawodnikom z półwyspu Apenińskiego. Co ważne wśród nich uaktywnił się bohater piątkowego meczu, Pietro Aradori, dzięki czemu wynik brzmiał 41:37 i jego team w spokoju mógł spędzić długą przerwę.
W trzeciej kwarcie swoją obecność starało się zaznaczyć Montenegro, ale ani Milko Bjelica, ani Taylor Rochestie nie odmienili losów pojedynku. Wręcz przeciwnie, tylko rozdrażnili Włochów, którzy w mgnieniu oka odskoczyli na 10 punktów. Widząc taką sytuację, trener Luka Pavicević poprosił o czas i dosadnie wytknął swoim koszykarzom wszelkie pomyłki. Jednakże również on pozostawał bezsilny. Inicjatywę, bowiem wciąż posiadał team w białych strojach, odważnie przybliżając się do kolejnego triumfu w sopockim turnieju. Oprócz wspominanego Hackett’a pozytywnie prezentował się również Luigi Datome trafiając kilka prób z półdystansu. Wtórował mu Luca Vitali.
I tak, pogromcy Łotwy nie zaprzepaścili nadarzającej się szansy i podczas decydujących fragmentów pozostali skupieni. Ich oponent natomiast sprawiał wrażenie bezradnego i zrezygnowanego. Tym samym końcowy rezultat był kwestią przesądzoną, a pod znakiem zapytania stały tylko jego rozmiary. Ostatecznie dystans pomiędzy zespołami wyniósł sześć "oczek".
Włochy – Czarnogóra 78:72 (14:16, 27:21, 16:11, 21:24)
Włochy: Hackett 19, Datome 14, Vitali 9, Gigli 7, Chotti 6, Pietro 6, Cinciarini 5, Cusin 4, Mancinelli 2, Cavaliero 2
Czarnogóra: Bjelica 14, Rochestie 13, Suad Sehović 11, Sekulić 10, Sead Sehović 9, Dubljević 2, Dragicević 2, Popović 2, Ivanović 2
Włosi odnoszą drugie zwycięstwo - relacja z meczu Włochy - Czarnogóra
Ekipa dowodzona przez Simeone Pianigianiego pozostaje niepokonana w turnieju Sopot Basket Cup. Drugiego dnia odprawiła z kwitkiem Czarnogórę, która w piątek okazała się lepsza od Polski.