Jakub Sobczak: Panie prezesie, jak to jest z tymi Serbami, którzy mają podobno w hurtowych ilościach trafić do zielonogórskiej drużyny?
Rafał Czarkowski: Ja właśnie tego nie wiem. Czytałem, że tak ma się stać, ale przyznam szczerze, że nic mi o tym nie wiadomo. A jestem przecież prezesem tego klubu, więc wydaje mi się, że gdyby coś takiego miało być na rzeczy, to pewnie obiłoby mi się to o uszy (śmiech).
Jakiś czas temu pojawiła się taka informacja…
- Jak mogła się pojawić, skoro takie rzeczy się nie dzieją? Mamy sprawdzać grupę Serbów, a tymczasem z żadnym Serbem oprócz trenera i nowego asystenta nie mam kontaktu.
Czyli to nieprawda, że Stelmet Zielona Góra w trakcie okresu przygotowawczego będzie testował kilku graczy z Serbii?
- Oczywiście, że nieprawda. A przynajmniej ja nie słyszałem, żebyśmy robili jakiś serbski zaciąg. Za wyjątkiem trenera Mihailo Uvalina, który jest już w klubie od dawna i nowego asystenta, Velibora Radovicia. Wydaje mi się, że jest to informacja, mówiąc wprost, plotkarska. Nie ma u nas żadnego zaciągu Serbów i jak na razie nie mamy tego w planie.
Można w takim razie zapytać, jakie kierunki są obierane przy budowie składu na nowy sezon?
- Można, ale ja jednak chciałbym opierać się na oficjalnych informacjach, które podajemy na konferencjach i w komunikatach prasowych. Ludzie piszą o Adamie Hrycaniuku, Łukaszu Koszarku, czy innych zawodnikach. Ostatnio z Serbii. Nie wiem skąd te rzeczy pojawiają się w mediach. Będziemy informowali o faktach, a na pewno nie o tym, co może być, albo co nam się wydaje, że nie.
To skąd, panie prezesie, takie informacje?
- Mówiliśmy o tym, że chcemy wzmocnić się dobrymi zawodnikami. Rozumiem więc, że mogła powstać informacja, że skoro Hrycaniuk to jeden z najlepszych polskich centrów, to jego mieliśmy na myśli. Więc media o tym napisały. Ja jednak żadnej z tych informacji nie mogę potwierdzić.
W porządku, w takim razie co z dotychczasowymi zawodnikami zielonogórskiego klubu, którzy nie podpisali jeszcze kontraktów z żadną drużyną? Mam tu na myśli Thomasa Mobley'a, Kirka Archibeque'a i Adama Chodkiewicza.
- Nie mogę na ten temat za wiele powiedzieć, bo nie są to już nasi zawodnicy. Oni mają swoje agencje, które szukają im pracy. Na dzisiaj nie rozmawiamy z tymi graczami. Nie wiem więc, jak to się skończy. Gdzie zamierzają wylądować i w jakich klubach szukają pracy? Tego najzwyczajniej w świecie nie wiem.
O nowych nabytkach Stelmetu, Adamie Łapecie i Mantasie Cesnauskisie, powiedziano już wszystko, co się dało, a nawet chyba troszeczkę więcej. Ale o dwóch graczach, którzy przyjadą na testy, nie wiemy nic konkretnego.
- Jeden to Czarnogórzec, Milos Lopicić, a drugi nazywa się Tomasz Nowakowski i jest Polakiem (śmiech). Są to zawodnicy, którzy przyjeżdżają do nas chyba jednak nie na try-out, jak zostało to przekazane na konferencji. Powiedziałbym raczej, że zjawią się tu po prostu na treningi, żeby się pokazać i ewentualnie żebyśmy mogli wyrobić sobie o nich jakieś zdanie. I to wszystko. Nie są to zawodnicy, z którymi w tej chwili rozmawiamy na temat kontraktów.
Mihailo Uvalin chciał, aby do klubu trafił jego były współpracownik ze Crvenej Zvezdy Belgrad, Velibor Radović. I rzeczywiście, kilka dni temu poinformowaliście, że to właśnie Serb będzie obok Tomasza Jankowskiego asystentem trenera.
- Praktycznie nawet z nim nie rozmawiałem. To była propozycja i świadomy wybór trenera Uvalina. My go zaakceptowaliśmy i sądzę, że jak tylko Radović w niedzielę przyjedzie do Zielonej Góry, to w poniedziałek przedstawi się i odpowie na wszystkie pytania. Od siebie powiem tylko tyle, że taki był wybór trenera, a my go zaakceptowaliśmy.
Pawła Blechacza, którego miejsce zajął Serb, w ogóle już nie będzie w Stelmecie Zielona Góra?
- W naszej kadrze już go nie będzie.
Na koniec zapytam, bo wśród kibiców trwają dywagacje, a może pan prezes już wie, kto będzie nowym kapitanem?
- Jeszcze nie wiem. Najpierw musi zostać stworzony zespół. Kiedy tak się stanie, drużyna wraz ze sztabem szkoleniowym podejmie taką decyzję. Na tę chwilę mamy inne zadania do zrealizowania i w ogóle się tym tematem nie zajmujemy.
A pana zdaniem kapitanem musi być Polak, czy może nim równie dobrze zostać zawodnik z zagranicy, dajmy na to z Portoryko? (śmiech)
- Myślę, że narodowościowe wskazówki nie będą tu brane pod uwagę (śmiech). Nie wiem, czy rzeczywiście ta kwestia ma jakieś decydujące znaczenie. Szczerze mówiąc jeszcze się nad tym nie zastanawialiśmy. Są tysiące innych spraw, większych i drobnych, którym należy się pierwszeństwo. Kwestia wyboru nowego kapitana również jest ważna, ale na podjęcie decyzji mamy jeszcze bardzo dużo czasu.