Derrick Rose nie należy do najbardziej otwartych zawodników i rzadko jego wypowiedzi trafiają na pierwsze strony gazet. Tym razem jednak jedna z największych gwiazd NBA w poruszający sposób podzieliła się uczuciami, jakie towarzyszyły kontuzji, która kosztowała go marzenia o mistrzowskim tytule w sezonie 2011/12.
- Pamiętam dokładnie wszystko. Pamiętam, jak wyskoczyłem wtedy w powietrze oraz moment, w którym spadłem i usłyszałem trachnięcie w moim kolanie. Wręcz czułem, że jest zerwane, kiedy leżałem wtedy na parkiecie, a moja noga wcześniej po prostu puściła - opowiada koszykarz.
Rose zerwał więzadło w stawie kolanowym w pierwszym meczu serii przeciwko Philadelphia 76ers. Osłabieni jego brakiem koledzy nie byli w stanie podołać "Szóstkom" i odpadli niespodziewanie w pierwszej rundzie.
- Kiedy czekałem na wyniki badania rezonansem magnetycznym, cały czas się modliłem, żeby to nie było naderwanie, chociaż słyszałem ten trzask. Kiedy doktor powiedział mi to, nie mogłem uwierzyć. Czułem się, jakbym umarł, to była najbliższa do śmierci rzecz, jaką miałem w swoim życiu. Miałem wrażenie, że wszystko, cała moja silna wola, została ze mnie wtedy wyssana - kończy wyznanie Rose.
Nie pozostaje nic innego, jak życzyć tak oddanemu grze zawodnikowi jak najszybszego powrotu na parkiet. Według najnowszych doniesień lekarzy, wyprzedza on wyznaczony termin rekonwalescencji o około 2-3 tygodnie.