Druga połowa przesądziła - relacja z meczu Polska - Albania

Polacy w spotkaniu z Albanią długo nie mogli złapać swojego rytmu. Do przerwy rywalizacja była wręcz wyrównana. Dopiero po zmianie stron gospodarze przyspieszyli i udanie zakończyli kwalifikacje.

Adam Popek
Adam Popek

Miejscowi rozpoczęli spotkanie w dość eksperymentalnym zestawieniu. W pierwszej piątce zabrakło bezapelacyjnego lidera, Marcina Gortata, a znalazł się między innymi Przemysław Karnowski, który już niebawem rozpocznie sezon w elitarnej lidze NCAA. Co ciekawe, właśnie on otworzył wynik meczu i dał sygnał do boju pozostałym kolegom. Chwilę potem za trzy celnie przymierzył Piotr Pamuła, efektem czego gospodarze przynajmniej przez ten moment kontrolowali rywalizację. Prawdą jest jednak, że ich gra wcale nie przyprawiała o oszołomienie. Większość akcji bowiem była bardzo powolna, co niewątpliwie musiało ulec zmianie.

Albańczycy zaś pierwotnie sprawiali wrażenie nieco zagubionych, ale z czasem coraz odważniej zapędzali się pod przeciwny kosz. Takie działania nie pozostały bez efektu. W połowie ćwiartki doprowadzili oni do remisu 9:9, czym uciszyli lubelską publiczność. Co gorsza wcale nie zamierzali oni na tym poprzestawać i z łatwością wykorzystywali proste błędy biało-czerwonych. Wobec tego nie powinno dziwić, iż po pierwszej kwarcie prowadzili 18:19.

Taka sytuacja rzecz jasna była nie do przyjęcia, a trener Ales Pipan doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego też z ławki rezerwowych wstał Gortat, który w niecałą minutę zdobył 5 "oczek" i błyskawicznie zdominował strefę podkoszową. Przykład z niego wzięli doświadczony Michał Ignerski oraz Mateusz Ponitka, po czym dystans dzielący oba teamy wzrósł do ośmiu punktów.

Generalnie rzecz biorąc tego rodzaju scenariusz jeszcze kilka godzin wcześniej mógł zostać uznany za negatywny, lecz w obliczu boiskowych wydarzeń należało się cieszyć, że w ogóle cokolwiek drgnęło. Brawa należały się szczególnie 32-letniemu skrzydłowemu z Lublina, który po prostu wziął ciężar odpowiedzialności na swoje barki. Jego akcje sprawiły, iż długą przerwę podopieczni słoweńskiego selekcjonera spędzili z bezpieczną zaliczką, niemniej wszyscy bez wątpienia oczekiwali więcej.

Zmiana stron przyniosła długo wyczekiwane ożywienie. Wystarczyło zaledwie parę szybkich podań, lepsze ustawienie i oponent w zasadzie nie miał nic do powiedzenia. Zresztą rezultat 51:36 mówił sam za siebie. Wobec większej mobilizacji reprezentantów Polski ekipa Albanii szybko znikała w oczach. Miała trudności z przeprowadzeniem choćby jednego sensownego ataku, a jej rozgrywający Erkand Karaj ze świecą mógł szukać partnera będącego na czystej pozycji. Fakt faktem drużyna ze wschodu jeszcze przed decydującą batalią przedarła się przez biało-czerwoną defensywę, ale jednocześnie Łukasz Wiśniewski i Ponitka udowodnili komu należy się końcowy triumf.

Ta ostatnia kwestia już do końca nie budziła zastrzeżeń. W końcu 20 punktów różnicy nie tylko dawało poczucie komfortu, ale też przy tej klasie rywala pewność, że sobotni wieczór będzie stał pod znakiem radości Polaków. Uczciwie trzeba dodać, że nadal zdarzało im się zgubić piłkę czy przegrać walkę pod tablicą, jednak mimo to zatarli złe wrażenie z początkowych części. Głównym autorem wygranej okazał się Gortat. Pozytywną kartę zapisali też Przemysław Zamojski do spółki z Damianem Kuligiem. Równo z końcową syreną wynik na tablicy świetlnej wskazywał 89:59, co stanowiło ostatni akcent polskiej kadry w eliminacjach.

Polska - Albania 89:59 (18:19, 24:15, 20:8, 27:17)

Polska:
Marcin Gortat 18 (10 zb), Przemysław Zamojski 13, Michał Ignerski 11, Damian Kulig 8, Piotr Pamuła 8, Mateusz Ponitka 8, Adam Waczyński 8, Jakub Wojciechowski 7, Łukasz Wiśniewski 4, Przemysław Karnowski 3, Robert Skibniewski 1, Łukasz Koszarek 0.

Albania:
Ndoja 18, Shima 16 (11 zb), Hysenagolli 13, Bilali 4, Karaj 3, Aliaj 3, Luca 2, Llazani 0, Gjonaj 0, Vogli 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×