Więcej niż faworyt
Gdyby przyszło mi wymienić najważniejszy argument potwierdzający tezę zawartą w tytule, to pomijając zupełnie wiele innych aspektów wskazałbym na udział w tych rozgrywkach Śląska Wrocław. Każde zawody mają swojego papierowego faworyta. Zwykle takie wnioski wysnuwa się na podstawie składów uczestników oraz ewentualnie dotychczasowych osiągnięć. W obecnej sytuacji uznanie wrocławskiego zespołu za faworyta rozgrywek nie jest czymś dziwnym. I liga to nowość dla siedemnastokrotnych mistrzów Polski. Również dla ligi sytuacja jest nietypowa. Nie zagrają w niej żadne rezerwy tak znaczącej firmy, jak kiedyś to było w II lidze. Zagra zespół zbudowany tylko i wyłącznie w jednym celu. Ponadto drużyna, która jest obecnie najwyżej notowaną wrocławską ekipą w polskiej koszykówce. - Jesteśmy, nie oszukujmy się, faworytami I ligi - otwarcie przyznał Radosław Hyży. Klub z tradycjami, ale i ciekawą perspektywą na kolejne lata zdołał sprowadzić kilka gwiazd. Nad Odrą zagrają: Paweł Kikowski, brązowy medalista TBL Marcin Flieger, czy Tomasz Ochońko. Oczywiście sport lubi niespodzianki, a presja na graczach Śląska będzie ogromna, lecz trudno w roli głównego faworyta postawić jakiś inny zespół.
Przy okazji Śląska warto nadmienić, że wartością tej ligi będzie również kilka klasyków nawiązujących do dawnych lat i walki o mistrzostwo Polski. Już na początek zespół prowadzony przez Tomasza Jankowskiego i Jerzego Chudeusza zmierzy się ze Spójnią Stargard Szczeciński, która po różnych zawirowaniach od kilku lat zadomowiła się na zapleczu TBL. Za klasyk można też uznać pojedynek Śląska ze Zniczem Basket Pruszków, który, jak już ogłoszono, odbędzie się w hali Orbita. Nie można również zapomnieć o innym beniaminku odbudowującym swoją pozycję w polskim baskecie. BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski stawia na dłuższy rozwój oparty na utalentowanej młodzieży. Wsparcie Wojciecha Szawarskiego i Wojciecha Żurawskiego powinno jednak zapewnić Stali spokojne utrzymanie.
Osiem miejsc, trzynastu kandydatów
Pamiętając, jak zacięty był ubiegły sezon trudno spodziewać się poprawy pod tym względem. Do ostatnich kolejek rundy zasadniczej większość drużyn z niepokojem spoglądała w tabelę, a faza Play-off zaskakiwała, choć ostatecznie tryumfowali faworyci, którzy sprawdzą się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Teraz może być jeszcze ciekawiej, gdyż trzynaście zespołów zbudowało solidne, a niekiedy mocne składy. Do tego w żadnym z tych trzynastu klubów nie ukrywają, że celem będzie Play-off. Tylko osiem zespołów zrealizuje ten plan, a kolejne dwa mogą wywalczyć nagrodę pocieszenia w postaci końca sezonu i spokojnego utrzymania. Jeśli coś można przed tym sezonem założyć to chyba fakt, że AZS Politechnika Big-Plus Poznań, Franz Astoria Bydgoszcz oraz UMKS Kielce nie znajdą się w tej dziesiątce. Stwierdzenie, że zajmą trzy ostatnie miejsca to chyba pójście o krok za daleko. Tak może być, ale nie musi. Poznaniacy sprawili już kilka sensacji w ubiegłym sezonie ogrywając potentatów z Pleszewa oraz w finale Astorię na jej terenie. Z kolei zespół prowadzony przez Jarosława Zawadkę powraca do I ligi po roku przerwy, dzięki zaskakującej wygranej w barażowym turnieju w Ostrowie Wielkopolskim.
Zbudowane składy oraz sparingi pozwalają na pewne prognozy. Kto może najbardziej postraszyć faworyta ligi, albo już to zrobił? - Mocne zespoły stworzyli w Kutnie, Dąbrowie Górniczej i pewnie Toruniu. Liga zdecydowanie będzie mocniejsza i zdecydowanie trudniej walczyć o zwycięstwa - stwierdził trener Spójni, Tadeusz Aleksandrowicz. Istotnie MKS Dąbrowa Górnicza od kilku lat należy do ścisłej czołówki. Stworzono tam młody i ciekawy skład dokładając w tym oknie transferowym powracającego Marka Piechowicza i Jakuba Karolaka. Akademicy z Kutna chyba najwięcej skorzystali na rozpadzie ŁKS-u Łódź sprowadzając Jakuba Dłuskiego i Piotra Trepkę. Doszło kilku innych wartościowych graczy i AZS imponuje formą w sparingach. - W lidze będziemy jeszcze mocniejsi - przekonywał po zwycięstwie nad Śląskiem Hubert Mazur. - W naszych głowach nie ma czegoś takiego jak główny faworyt ligi. Nikt na nas nie wywiera presji, że musimy wygrać tą ligę za wszelką cenę. Oczywiście mamy swoje ambicje i będziemy chcieli wygrywać każdy mecz. A czy ta sztuka się uda okaże się w lidze - spokojnie dodał odpierając stwierdzenie, jakoby na jego zespole spoczywała presja. Największą zagadką jest PC SIDEn Toruń, który zawiódł w ubiegłym sezonie.
Ciekawie może też być na Podkarpaciu, które ma trzech reprezentantów w I lidze. Skład przebudowała Polonia Przemyśl, którą wzmocnili Dariusz Wyka, Grzegorz Kukiełka i Tomasz Zabłocki. Wiodącą rolę ostatnio odgrywał Neto PTG Sokół Łańcut. Trener Dariusz Kaszowski mimo niskiego budżetu potrafił tworzyć ciekawy zespół. Zaszło tam kilka zmian i będzie to jedna z zagadek. Największe ambicje mają chyba w Krośnie. Po rozczarowującym sezonie, który na szczęście dla podopiecznych Dusana Radovica skończył się utrzymaniem, cele są wyższe. Sprowadzono kilku dobrych graczy w tym również posiłkując się transferami z Sokoła.
Większe problemy mogą mieć dwie rewelacje ubiegłych rozgrywek. Mowa o SKK Siedlce i Zniczu Basket Pruszków. Z Siedlec odeszli Łukasz Ratajczak i Paweł Kowalczuk. Sprowadzono ich zastępców na czele z Marcinem Chodkiewiczem. Jednak wobec wzmocnień rywali o powtórzenie drugiej lokaty w rundzie zasadniczej będzie niezwykle trudno. To jednak nic w porównaniu z zadaniem, jakie czeka Michała Spychałę w Pruszkowie. Nie dość, że rywale się wzmocnili to skład Znicza jest słabszy po odejściu Andrzeja Misiewicza i Alana Czujkowskiego. Może jednak młody szkoleniowiec ponownie zaskoczy kibiców i przeciwników? Na koniec warto wspomnieć o akademikach ze Szczecina. AZS Radex zawiódł w dwóch poprzednich sezonach. Rozpoczynające się 29 września rozgrywki w wykonaniu podopiecznych Czesława Dasia mają przynieść awans do czołowej ósemki. Warunkiem jest jednak mniejsza ilość kontuzji, a informacje docierające ze szczecińskiego obozu nie wróżą przełamania tego pecha.
I liga atrakcyjna dla gwiazd
Warto również zaznaczyć, kto może zostać indywidualnym bohaterem tych rozgrywek. Rozwój klubów sprowadza do ligi lepszych zawodników, a ci z kolei stają się jej wizytówką. Do tej pory można było spotkać koszykarzy schodzących z ekstraklasy w celu ogrania się lub zbliżających się do końca kariery. Teraz jednak będzie inaczej. - Parę drużyn odpadło z ekstraklasy, i ci gracze musieli w wielu przypadkach szukać pracy w I lidze. Na papierze to na pewno najsilniejsza I liga, jaką pamiętam - wyjaśnił tą zmianę Dariusz Kaszowski. Z pośród wielu nowych postaci na wyróżnienie zasłużyły trzy osoby.
Występujący niegdyś w Eurolidze reprezentant Polski, Paweł Kikowski. W ubiegłym sezonie grał w jednym z czołowych zespołów w ekstraklasie. Teraz wybrał jednak I-ligowy Śląsk. Wydaje się, że w tym wypadku zadecydowała wspomniana w jednym z wcześniejszych wątków perspektywa. - Zdecydowałem się na Śląsk, ponieważ słyszałem o drużynie, która buduje się, aby awansować do ekstraklasy, znam również sztab szkoleniowy. Zadzwoniłem do trenera Jankowskiego, porozmawialiśmy chwileczkę i wyszło tak, że stąd dostałem najlepszą ofertę. Myślę, że to mój dobry ruch - skomentował swój transfer sam zawodnik.
Kolejny gracz, którego występ w I lidze jest chyba jeszcze większym zaskoczeniem to Kamil Łączyński, który zagra w PBS Bank Efir Energy MOSiR Krosno. Dlatego zaskoczenie, że koszykarz był bliski przenosin do Trefla Sopot. W I lidze może być jedną z gwiazd i czołowym podającym. - Nigdy nie ukrywałem, że chcę grać w ekstraklasie i to jest mój cel. Mam nadzieję, że niebawem tam wrócę, może nawet z drużyną z Krosna. Życie się tak potoczyło, że w tym roku zagram w I lidze. Mam nadzieję, że będę się tu dobrze czuł i rozwijał swoje umiejętności - stwierdził Łączyński.
Nie można oczywiście zapomnieć o najbardziej znanym w tej lidze trenerze. Zespół z Torunia poprowadzi, bowiem legendarny Eugeniusz Kijewski. - To człowiek ułożony, który wie, czego chce i ma pomysł jak zarządzać drużyną. Fakt, że to właśnie on jest szkoleniowcem był jednym z czynników, który skusił mnie na grę w Toruniu - komplementował swojego trenera Sławomir Sikora. Ten szkoleniowiec, jak przyznają w Toruniu był magnesem ściągającym nowych graczy.
Dlaczego zatem I liga stała się tak atrakcyjna? W dość odważnej opinii spróbował wyjaśnić to koszykarz AZS-u WSGK Polfarmex Kutno, Wojciech Glabas. - I liga jest obecnie bardzo atrakcyjna. Przyszło teraz wielu ciekawych zawodników, pojawiło się przede wszystkim dużo więcej pieniędzy. Ekstraklasa w tym momencie nie jest aż tak bardzo atrakcyjna, nie jest to coś, do czego trzeba dążyć z całych sił. W I lidze również można pograć na dobrym poziomie i to bez zagranicznych zawodników - opisał w rozmowie ze SportoweFakty.pl. Ta opinia nie dotyczy niewątpliwie Kikowskiego i Łączyńskiego, dla których może być to jedyny sezon na tym szczeblu rozgrywkowym.
Miejmy nadzieję, że przynajmniej większość przedsezonowych oczekiwań się spełni. Wtedy I liga koszykarzy będzie naprawdę ciekawa, a po zakończeniu sezonu z pełnym przekonaniem użycie określenia historyczny w jego podsumowaniu znajdzie swoje uzasadnienie. Oby również fani z całej Polski spotkania I-ligowców mogli zobaczyć nie tylko przychodząc na halę, gdyż to przyczyni się do promocji koszykówki.