Piątkowy, poranny trening Rosy będzie ostatnim we własnej hali przed wyjazdem do Zgorzelca. Zawodnicy beniaminka TBL mieli w tym dniu na własnym obiekcie już nie trenować, jednak sytuacja uległa zmianie. - To zamieszanie z koszami sprawiło, że "uciekły" nam jedne zajęcia - wyjaśnia Mariusz Karol. Jego podopieczni byli zmuszeni ćwiczyć na tym sprzęcie, który służył im w poprzednim sezonie w pierwszej lidze. Kosze najazdowe (wymagane przez PLK) stoją na razie nieużywane, gdyż do ich ustawienia potrzeba dużej siły kilku, o ile nie kilkunastu ludzi.
- Na mecz z Turowem wyjeżdżamy w piątek o godzinie trzynastej - anonsuje trener radomian. Jego drużyna jest dobrze przygotowana do sobotniego starcia. - Posiadamy nagrania sparingów rywali z ostatnich dwóch tygodni - oświadcza.
Spokój przed historycznym, pierwszym spotkaniem w ekstraklasie zachowują również sami koszykarze, na czele z Piotrem Kardasiem. - Jedziemy do Zgorzelca bez presji. Nie my, ale oni są wskazywani jako ci, którzy muszą wygrać. Nasz zespół może - podkreśla kapitan.
Sytuacja kadrowa Rosy wygląda coraz lepiej. Wprawdzie już od jakiegoś czasu wiadomo, że jeszcze przez kilka tygodni będzie musiał pauzować Marcin Kosiński, ale dwaj pozostali zawodnicy, którzy byli oszczędzani podczas ostatniego turnieju, znajdą się w składzie na sobotni pojedynek. - Powoli wychodzimy z kłopotów zdrowotnych. Artur Donigiewicz i J. J. Montgomery powinni zagrać - uspokaja Mariusz Karol.
W bieżącym tygodniu radomski zespół przygotowuje się takim samym rytmem, jak w poprzednich siedmiu dniach. Trener zwraca uwagę na fakt, iż bardzo wiele zmieniło się w zestawieniu personalnym Turowa. - To praktycznie nowa drużyna. Poza dwoma obcokrajowcami, którzy pozostali po poprzednim sezonie, wymieniony został cały skład. Ich atutem na pewno będzie zespołowość. Jednak jedziemy tam z nastawieniem wywiezienia dwóch punktów - zapowiada szkoleniowiec.