Oliver Stević: Zbiórki mogę przegrywać ciągle

Najwięcej punktów zdobył Walter Hodge, widowiskowo grał Quinton Hosley, ale cichym bohaterem spotkania z Anwilem Włocławek był Oliver Stević. Również dzięki niemu Stelmet wygrał drugi mecz w lidze.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Trener Mihailo Uvalin mocno rotował składem swojej drużyny w meczu z Anwilem Włocławek już od pierwszych minut. W połowie drugiej kwarty Serb wpuścił na parkiet swojego dziesiątego koszykarza rotacji (i zarazem ostatniego), co miało pozwolić na zachowanie wysokiej intensywności gry w obronie. Zmiany personalne nie dotyczyły jednak wszystkich koszykarzy.

Trójka koszykarzy Stelmetu Zielona Góra okazała się zbyt cenna dla Serba, by zdejmował ich z parkietu częściej, niż było to spowodowane po prostu ich zmęczeniem. Chodzi o Waltera Hodge’a, Quintona Hosleya oraz rodaka szkoleniowca, Olivera Stevicia. Względy narodowościowe nie miały jednak żadnego znaczenia. Silny skrzydłowy był cichym bohaterem sobotniego pojedynku.

- Nie lubię siebie oceniać. Na Bałkanach wpaja się wszystkim koszykarzom by grali zespołowo i nie patrzyli na to, kto rzuca punkty czy zbiera piłki, bo wygrywa i przegrywa cały zespół. Mam to głęboko wpojone - komentował tuż po spotkaniu zawodnik zielonogórskiego zespołu.

Od opinii "cichego bohatera" jednak nie ucieknie - w ciągu 33 minut uzyskał double-double w postaci 12 punktów i 12 zbiórek, miał także dwa przechwyty i asystę oraz wskaźnik evaluation na poziomie 23. Na półtorej minuty przed końcem meczu zebrał bardzo ważną piłkę w ofensywie po niecelnym rzucie Hosleya i zamienił na punkty. Stelmet wyszedł wówczas na prowadzenie 63:61.

- Najważniejsze jest zwycięstwo, w które włożyliśmy wiele sił i generalnie uważam, że zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, bo kontrolowaliśmy wydarzenia na parkiecie przez niemalże 40 minut - uznał Stević i ma dużo racji. Anwil w całym meczu był o krok, dwa za drużyną gości. Prowadził tylko trzykrotnie w drugiej kwarcie (za każdym razem jednym punktem), zaś na niecałe dwie minuty przed końcem był remis 61:61.

- W końcówce było trochę problemów, było trochę nerwowo, bo Anwil postawił strefę i przez moment nie wiedzieliśmy jak mamy ją rozbić. Ponadto wtedy z parkietu zszedł za pięć fauli Walter, co znacznie utrudniło nam grę. Na szczęście i na te problemy znaleźliśmy sposób - tłumaczył Stević, dodając po chwili - Uważam, że kluczem do zwycięstwa była kapitalna obrona, która zatrzymała włocławian w ich własnej hali na 65 punktach.

Jedyna rzecz, którą można zarzucić zielonogórzanom, to bardzo mizerna postawa na tablicach. Włocławianie imponowali zaangażowaniem i wolą walki, co przełożyło się na aż 17 zbiórek ofensywnych. Z tego powodu słów krytyki swoich koszykarzom nie szczędził serbski szkoleniowiec. - Trener wspomina przegrane zbiórki, ale ja jestem w stanie przegrywać je ciągle, jeśli mamy wygrywać mecze - stwierdził skrzydłowy, nawiązując jednocześnie do poprzedniego wygranego meczu - z Energą Czarnymi, w którym rywale również wygrali walkę na tablicach i zanotowali 18 zbiórek w ataku.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×