Wszystko zgodnie z planem - relacja z meczu Wisła Kraków - KK ROW Rybnik

Krakowianki w środowe popołudnie rozprawiły się na swoim parkiecie z rybnickim ROW-em i zainkasowały kolejny komplet punktów. Inicjatywę rywalkom oddały tylko na przełomie trzeciej i czwartej kwarty.

Początek spotkania w wykonaniu Wisły był całkiem poprawny. Mając stosunkowo świeżo w pamięci pojedynek z AZS-em Gorzów, gdzie gwoli przypomnienia obrona odegrała znaczącą rolę, miejscowe skoncentrowały się na powstrzymywaniu rywala i ten ogólnie rzecz biorąc miał niewiele do powiedzenia. Jednocześnie dzięki trafieniu m in. Anke De Mondt zaznaczyły one swoją obecność w ofensywie i prowadziły 6:3.

ROW zaś parokrotnie zdołał nawet przeprowadzić dość ciekawe akcje i zaskoczyć przeciwniczki, lecz pozostawał za ich plecami. Spora w tym zasługa Pauliny Pawlak. Reprezentantka Polski wyraźnie imponuje formą w obecnym sezonie i wykonuje kawał solidnej roboty w obu formacjach. Odnalazła się również Petra Stampalija. Chorwatka ostatnimi dniami nie zbierała najlepszych opinii, ale tym razem zauważyć się dało pozytywną przemianę. Najlepszym potwierdzeniem tych słów powinien być fakt, iż w pierwszej kwarcie, zakończonej rezultatem 21:10 zdobyła ona blisko pięćdziesiąt procent punktów. Zadowolenie w ekipie Białej Gwiazdy byłoby pewnie większe, tyle że niemal równo z końcową syreną zza linii 6,75 m przymierzyła Leah Metcalf, co zdenerwowało trenera Jose Ignacio Hernandeza.

Jednakże kolejną odsłonę od efektownego bloku zainaugurowała wspominana w pierwszym akapicie Belgijka i całość wróciła do stanu poprzedniego. Przyjezdnym niewiele pomogła aktywność Marcedes Walker. Jedna z najlepszych koszykarek minionej kolejki próbowała nawiązać do najlepszych występów, niemniej tego popołudnia charakteryzowała ją głównie bezradność. Jeżeli chodzi o poszczególne personalia wśród faworytek krakowskiej publiczności imponowała Katarzyna Krężel. Zaznaczyć swoją obecność próbowała też Dora Horti. I choć na ich poczynania odpowiedziała Aleksandra Chomać to długą przerwę w pozytywnych nastrojach spędziły mistrzynie kraju wygrywając 38:21.

Piętnastominutowa pauza nie zdekoncentrowała złotych medalistek FGE. Pewnie dążyły one do celu, przeważając niemal w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. W dalszym ciągu prym wiodła Stampalija, która wykorzystywała swoje doświadczenie i bez większego trudu umieszczała piłkę w koszu. Na półdystansie z kolei królowała DeMondt. Gdy swoje "trzy grosze" dołożyła jeszcze Cristina Ouvina wynik na tablicy świetlnej brzmiał 52:22. A to jasno przemawiało do wyobraźni.

O podopiecznych Kazimierz Mikołajec w tym momencie trudno było powiedzieć cokolwiek konkretnego. Niby walczyły one jak tylko mogły, koleżanki do boju podrywały Aldona Morawiec i Katarzyna Gawor, lecz generalnie cała drużyna mogła tylko pomarzyć o zagrożeniu wiślaczkom. Przebudzenie nastąpiło dopiero w końcówce trzeciej "ćwiartki". Wtedy rzeczywiście odrobiły część strat i wykazały się dużym zaangażowaniem.

Co ciekawe, bardzo podziałało to na wyobraźnię śląskiego zespołu. Postanowił on wbrew rzeczywistości rzucić do ataku wszystkie siły i po zaledwie paru minutach dystans dzielący oba kluby zmniejszył się o połowę! Wówczas hiszpański opiekun gospodyń poprosił o czas, w trakcie którego głośno apelował o większe skupienie swoich zawodniczek.

Prośby zostały wysłuchane. Obrończynie tytułu wykrzesały z siebie jeszcze trochę koncentracji i przypieczętowały sukces, triumfując 69:44.

Wisła Can Pack Kraków - KK ROW Rybnik 69:44 (21:10, 17:11, 18:12, 13:11)

Wisła Can Pack:
P. Stampalija 17, J. Żurowska 12, K. Krężel 10, D. Horti 9, A. De Mondt 8, C. Ouvina 7, P. Pawlak 6, K. Suknarowska 0, J. Czarnecka 0.

KK ROW:
L. Metcalf 13, A. Morawiec 9, A. Chomać 8, M. Walker 5, M. Stelmach 3, K. Gawor 2, M. Skorek 2, M. Radwan 2, N. Trofimowa 0, A. Kułaga 0.

Źródło artykułu: