Początek spotkania w wykonaniu Wisły był całkiem poprawny. Mając stosunkowo świeżo w pamięci pojedynek z AZS-em Gorzów, gdzie gwoli przypomnienia obrona odegrała znaczącą rolę, miejscowe skoncentrowały się na powstrzymywaniu rywala i ten ogólnie rzecz biorąc miał niewiele do powiedzenia. Jednocześnie dzięki trafieniu m in. Anke De Mondt zaznaczyły one swoją obecność w ofensywie i prowadziły 6:3.
ROW zaś parokrotnie zdołał nawet przeprowadzić dość ciekawe akcje i zaskoczyć przeciwniczki, lecz pozostawał za ich plecami. Spora w tym zasługa Pauliny Pawlak. Reprezentantka Polski wyraźnie imponuje formą w obecnym sezonie i wykonuje kawał solidnej roboty w obu formacjach. Odnalazła się również Petra Stampalija. Chorwatka ostatnimi dniami nie zbierała najlepszych opinii, ale tym razem zauważyć się dało pozytywną przemianę. Najlepszym potwierdzeniem tych słów powinien być fakt, iż w pierwszej kwarcie, zakończonej rezultatem 21:10 zdobyła ona blisko pięćdziesiąt procent punktów. Zadowolenie w ekipie Białej Gwiazdy byłoby pewnie większe, tyle że niemal równo z końcową syreną zza linii 6,75 m przymierzyła Leah Metcalf, co zdenerwowało trenera Jose Ignacio Hernandeza.
Jednakże kolejną odsłonę od efektownego bloku zainaugurowała wspominana w pierwszym akapicie Belgijka i całość wróciła do stanu poprzedniego. Przyjezdnym niewiele pomogła aktywność Marcedes Walker. Jedna z najlepszych koszykarek minionej kolejki próbowała nawiązać do najlepszych występów, niemniej tego popołudnia charakteryzowała ją głównie bezradność. Jeżeli chodzi o poszczególne personalia wśród faworytek krakowskiej publiczności imponowała Katarzyna Krężel. Zaznaczyć swoją obecność próbowała też Dora Horti. I choć na ich poczynania odpowiedziała Aleksandra Chomać to długą przerwę w pozytywnych nastrojach spędziły mistrzynie kraju wygrywając 38:21.
Piętnastominutowa pauza nie zdekoncentrowała złotych medalistek FGE. Pewnie dążyły one do celu, przeważając niemal w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. W dalszym ciągu prym wiodła Stampalija, która wykorzystywała swoje doświadczenie i bez większego trudu umieszczała piłkę w koszu. Na półdystansie z kolei królowała DeMondt. Gdy swoje "trzy grosze" dołożyła jeszcze Cristina Ouvina wynik na tablicy świetlnej brzmiał 52:22. A to jasno przemawiało do wyobraźni.
O podopiecznych Kazimierz Mikołajec w tym momencie trudno było powiedzieć cokolwiek konkretnego. Niby walczyły one jak tylko mogły, koleżanki do boju podrywały Aldona Morawiec i Katarzyna Gawor, lecz generalnie cała drużyna mogła tylko pomarzyć o zagrożeniu wiślaczkom. Przebudzenie nastąpiło dopiero w końcówce trzeciej "ćwiartki". Wtedy rzeczywiście odrobiły część strat i wykazały się dużym zaangażowaniem.
Co ciekawe, bardzo podziałało to na wyobraźnię śląskiego zespołu. Postanowił on wbrew rzeczywistości rzucić do ataku wszystkie siły i po zaledwie paru minutach dystans dzielący oba kluby zmniejszył się o połowę! Wówczas hiszpański opiekun gospodyń poprosił o czas, w trakcie którego głośno apelował o większe skupienie swoich zawodniczek.
Prośby zostały wysłuchane. Obrończynie tytułu wykrzesały z siebie jeszcze trochę koncentracji i przypieczętowały sukces, triumfując 69:44.
Wisła Can Pack Kraków - KK ROW Rybnik 69:44 (21:10, 17:11, 18:12, 13:11)
Wisła Can Pack: P. Stampalija 17, J. Żurowska 12, K. Krężel 10, D. Horti 9, A. De Mondt 8, C. Ouvina 7, P. Pawlak 6, K. Suknarowska 0, J. Czarnecka 0.
KK ROW: L. Metcalf 13, A. Morawiec 9, A. Chomać 8, M. Walker 5, M. Stelmach 3, K. Gawor 2, M. Skorek 2, M. Radwan 2, N. Trofimowa 0, A. Kułaga 0.