Dainius Adomaitis: Oddaję się do dyspozycji zarządu

Trener Dainius Adomaitis nie będzie miło wspominał powrotu do Słupska. Jego zespół przegrał w fatalnym stylu, a on sam nie może być pewny utrzymania swojej posady.

Michał Żurawski
Michał Żurawski

Anwil Włocławek po bardzo słabym spotkaniu uległ w Słupsku Enerdze Czarnym 64:82. Jednym z nielicznych graczy, którzy próbowali przeciwstawić się słupskim graczom był nowy nabytek drużyny z Kujaw - Arvydas Eitutavicius. Trener Dainius Adomaitis nie był zadowolony do końca z kadry jaką dysponował, dlatego zdecydował się zatrudnić swojego rodaka: - Nie mogliśmy grać tylko z Szubargą na jedynce. Na początku myślałem, że poradzimy sobie w takim składzie, jaki mieliśmy, ale stwierdziłem, że niezbędne jest nam wzmocnienie na pozycji numer 1. Dodatkowo nasze przygotowania był zakłócone przez kontuzję Tony'ego Weedena, co także miało na to wpływ. Nasz wybór padł na Eitutaviciusa. Pozyskaliśmy gracza, na którego było nas stać i jestem z niego zadowolony. Na razie gramy jedynie jedno spotkanie w tygodniu, ale przyjdą czasy, że będziemy grali więcej, a wtedy potrzebna jest nam szersza kadra - stwierdził szkoleniowiec Anwilu.

Litewski coach nie może być zadowolony z początku swojej pracy we Włocławku. Jego drużyna odniosła zaledwie jedno zwycięstwo w pięciu grach, a mecz w Słupsku pokazał, że w zespole naprawdę nie dzieje się dobrze: - Czarni grali swoją koszykówkę. Rozegrali naprawdę dobre zawody i widać, że z meczu na mecz coraz lepiej ze sobą współpracują, co skutkuje lepszą grą. Oni po prostu się przełamali. Wygrali jeden ciężki mecz, a teraz idą za ciosem. My także potrzebujemy takiego spotkania. Anwil jest wielką marką w polskiej koszykówce i tutaj każda porażka przyjmowana jest bardzo krytycznie, co zresztą jest zrozumiałe. Taki zespół nie może przegrywać, a my obecnie znajdujemy się w sytuacji, gdzie przegrywamy mecz za meczem. Cały tydzień trenujemy, mobilizujemy się, a potem ponosimy porażkę. Wówczas naprawdę jest ciężko. Niestety dla nas taki jest sport i taki jest ten zawód - powiedział były reprezentant Litwy.

Adomaitis odniósł się także do kwestii zmian, jaką poruszył na pomeczowej konferencji prasowej: - Nie chciałbym na razie za dużo mówić w tej kwestii. Zgodzę się każdą decyzję jaką podejmie prezes wraz z zarządem, a ja oddaję się do ich dyspozycji. Jeżeli stwierdzą, że to jest moja wina, to zaakceptuję to, bo nie mam wytłumaczenia.

Zdaniem szkoleniowca największym problemem jego podopiecznych jest brak radzenia sobie z presją: - Mamy ogromne problemy z grą, kiedy znajdujemy się pod presją. Wtedy nasze wszystkie mankamenty widać gołym okiem. Tylko dlaczego na treningach potrafimy zrobić wszystko i grać naprawdę dobrze, a nie możemy tego przełożyć na mecze ligowe? - pyta retorycznie Litwin.

Niedzielne spotkanie w Słupsku miało dla 38-letniego trenera sentymentalny charakter. Pracował on tutaj przez ostatnie trzy lata, a przez dwa był głównym szkoleniowcem: - Bardzo miło jest tutaj wrócić. Spędziłem tutaj trzy wspaniałe lata i czuję się tak, jakbym wracał do swojego domu. Dziękuję bardzo słupskim kibicom za gorące przywitanie - mówił trener, który zdobył ze słupskim zespołem brązowy medal w sezonie 2010/2011.

Pod koniec spotkania pomiędzy Anwilem, a Czarnymi upust swojej dezaprobaty dali kibice z Włocławka, którzy zaczęli głośno wykrzykiwać imię i nazwisko Igora Griszczuka:  - Powiem szczerze, że tego nie słyszałem. Jednak kibice mają taką rolę, że mogą śpiewać wszystko - zakończył wyraźnie niepocieszony Adomaitis.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×