Spotkanie we Włocławku było momentem przełomowym - rozmowa z Jakubem Zalewskim, zawodnikiem Rosy Radom
Najwięcej pochwał po wygranym meczu z Jeziorem Tarnobrzeg zebrał Jakub Zalewski. - Radom, tak jak i ja, długo czekał na ekstraklasę - podkreśla zawodnik Rosy w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Piotr Dobrowolski: Po zwycięstwie nad Anwilem przyszła kolejna wygrana, tym razem z Jeziorem. Spotkanie we Włocławku było momentem przełomowym, po którym uwierzyliście we własne możliwości?
Jakub Zalewski: Na pewno był to jakiś moment przełomowy, przed meczem z Anwilem mieliśmy bilans 0-3, więc to zwycięstwo było nam bardzo potrzebne i dodało nam pewności siebie.
To wy zagraliście tak dobrze w pierwszych trzech kwartach sobotniego starcia, czy rywale tak słabo?
- Wydaje mi się, że zagraliśmy bardzo dobre trzy kwarty, graliśmy szybko i skutecznie, od samego początku byliśmy skoncentrowani, prowadziliśmy 9:0, później mieliśmy chwilę przestoju, rywal nas "doszedł", ale znowu udało nam się osiągnąć bardzo wysoką przewagę, dochodzącą do dwudziestu punktów. W tym okresie rywal nie miał wiele do powiedzenia.
Fantastyczna pogoń tarnobrzeżan to tylko i wyłącznie efekt waszej dekoncentracji?
- Wysokie prowadzenie w czwartej kwarcie nas uśpiło, drużyna Jeziora nie miała już nic do stracenia i wykorzystała naszą nieskuteczność i błędy w ataku w końcówce.Zbyt szybko uwierzyliście w zwycięstwo, czy może baliście się wygrać ten mecz?
- Przygotowywaliśmy się do tego meczu, bo zależało nam na zwycięstwie, wiedzieliśmy, że Jezioro jest niewygodnym rywalem, nieobliczalnym. Pokazali to w końcówce, jednak dogrywka należała już do nas.
Jak ocenisz pierwszy występ Kima Adamsa przed radomską publicznością?
- Kim zagrał bardzo dobry mecz, walczył i dominował pod koszem, czego efektem było trzynaście zbiórek. W szczególności utkwiły mi w pamięci jeszcze dwa niesamowite bloki.
Zdążył już zaaklimatyzować się w drużynie, poznaliście go dobrze?
- Kim jest wesołą i pogodną osobą, dlatego nie miał problemu z aklimatyzacją w drużynie, zresztą sam podkreśla, że w Radomiu czuje się dobrze.
Spodziewałeś się tak dobrej swojej gry w sobotę?
- Nie myślałem o tym, po prostu chciałem zagrać jak najlepiej potrafię.
Mówiąc pół żartem, pół serio: chyba nie tęsknisz za szybkim powrotem Artura Donigiewicza i Marcina Kosińskiego...
- Przez to, że Artur i Marcin mają kontuzje, więcej czasu mogę spędzać na parkiecie, ale są to bardzo dobrzy zawodnicy i z nimi w składzie nasza drużyna byłaby jeszcze silniejsza.
Co czuje rodowity radomianin po historycznym, pierwszym zwycięstwie przed własną publicznością?
- Cieszę się bardzo z wygranej, Radom długo czekał na ekstraklasę, tak jak i ja, dlatego ta wygrana jest dla mnie bardzo ważna.
Daniel Wall powiedział po meczu, że czuje, iż to miasto żyje koszykówką. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
- Tak, zgadzam się. Można też to zobaczyć po frekwencji na meczach. Na każdym spotkaniu hala jest wypełniona do ostatniego miejsca.- Zdarza się, że przeczytam artykuły o Rosie, ale nie śledzę wszystkiego, co o nas piszą. Na Facebooka wchodzę bardziej po to, żeby porozmawiać albo zobaczyć, co się dzieje u moich znajomych.
Już w najbliższą niedzielę pojedynek z mistrzem Polski. Czego spodziewacie się po meczu z Asseco Prokomem Gdynia?
- Asseco to rywal z najwyższej półki, ma w składzie w reprezentantów Polski i bardzo dobrych zawodników zagranicznych. Do tego mecz gramy na wyjeździe, będzie to bardzo trudne spotkanie. Jedziemy do Gdyni walczyć i na pewno nikomu nie będziemy odpuszczali.
Po dwóch ostatnich zwycięstwach chyba trochę żal porażek z Polpharmą i Czarnymi, bo było blisko wygranych...
- Faktycznie, cofając się trochę w przeszłość, to można mieć żal, że ten bilans nie jest lepszy, bo w tych dwóch spotkaniach toczyliśmy bardzo wyrównaną walkę z rywalami przez całe mecze i niewiele brakowało do zwycięstwa.