Mateusz Bartosz: U Adomaitisa nie czułem wsparcia

Po zmianie trenera w Anwilu Włocławek jednym z najbardziej zadowolonych zawodników jest Mateusz Bartosza. Silny skrzydłowy grał pod okiem Miliji Bogicevicia w PBG Baskecie Poznań.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

We wtorek Milija Bogicević został szkoleniowcem Anwilu Włocławek, a w środę poprowadził już pierwszy trening z drużyną. Zmiana na stanowisku trenera oznacza, że żaden z zawodników nie może czuć się zbyt pewnie w zespole, a jednocześnie żaden nie stoi na straconej pozycji. Zadowoleni z tego obrotu sprawy są z pewnością rezerwowi zespołu, którzy dotychczas nie odgrywali znaczącej roli.

- Znamy się z trenerem Miliją Bogiceviciem z poprzedniego sezonu i myślę, że dobrze nam się współpracowało - mówi Mateusz Bartosz, rezerwowy Anwilu, a w poprzednim sezonie podopieczny Serba w PBG Baskecie Poznań. - Trener wie czego może się po mnie spodziewać, a że wydaje mi się, że w Poznaniu nie zawiodłem go w tych elementach, których ode mnie oczekiwał, to mam nadzieję, że podobnie będzie teraz.

To właśnie Bogicević sprawił, że Bartosz stał się solidnym ligowcem. Wcześniej bowiem skrzydłowy imponował głównie na parkietach juniorskich, zaś w dorosłej koszykówce w AZS Koszalin nie miał zbyt dużo okazji by prezentować swoje umiejętności. Dopiero w Poznaniu serbski szkoleniowiec znalazł mu miejsce na parkiecie i rolę w drużynie, dzięki czemu zawodnik mógł dać drużynie to, w czym jest najlepszy - chociażby zbiórki.

Ostatecznie rozgrywki 2011/2012 koszykarz zakończył ze średnimi 5,6 punktu i 6,4 zbiórki, ale gdyby wziąć pod uwagę występy tylko w PBG Baskecie (sezon zaczął w Koszalinie), wyniki te byłyby wyższe.

- Liczę na to, że wreszcie będę miał szansę wyjścia na parkiet na dłużej niż dwie, trzy minuty, bo tak jak to mówi moja babcia, w tym czasie to można… no dobra, nie zacytuję tego - śmieje się koszykarz, dodając - Ale fakt, faktem, chciałbym móc wyjść na parkiet i mieć szansę coś zebrać, może coś dorzucić, postawić jakieś dobry zasłony i przede wszystkim, mieć szansę wejść w mecz. Niekoniecznie muszę zrobić coś, żeby zapisać się w statystykach, ale chciałbym poczuć, że moja obecność coś daje.

Trener Dainius Adomaitis rzeczywiście zmarginalizował rolę Bartosza. Jeszcze przed sezonem zawodnik mógł liczyć na kilkanaście minut w każdym spotkaniu, ale w trakcie rozgrywek ligowych tylko raz zagrał więcej niż kwartę. - Moje minuty zdecydowanie zmalały, a razem z nimi rola w drużynie. Wyjątkiem było spotkanie z Turowem, choć nie wiem dlaczego akurat wtedy trener pozwolił mi grać dłużej. Nie czułem zbytniej różnicy w swojej grze między tamtym meczem, a innymi.

Ogółem Bartosz nie zdobył jeszcze żadnych punktów w tym sezonie. Ponadto zebrał tylko osiem piłek, choć w zeszłym sezonie wielokrotnie notował mecze w "rodmanowskim" stylu - kilka punktów i przynajmniej 10 zbiórek. - Ta cała sytuacja odebrała mi pewność siebie. Doszło do tego, że na treningach nawet zastanawiałem się momentami czy mam podawać czy teraz mogę rzucać. Wiadomo, nie jestem gościem do zdobywania punktów, ale raz na jakiś czas wypadałoby jednak coś do tego kosza rzucić. U Adomaitisa nie czułem wsparcia i nie miałem pewności siebie.

Czy trener Bogicević zmieni zatem rolę koszykarza, którego zna dobrze z poprzedniego sezonu? - Świetnie pamiętam system gry z Poznania i cieszę się, że w ostatnich dniach trener starał się wprowadzić niuanse swojego systemu. Mogę tylko powiedzieć, że to typowe granie bałkańskie, w której jest wiele opcji i nigdy nie ma sytuacji, że nie ma do kogo podać. W Starogardzie Gdańskim może nie będzie tego jeszcze tak dokładnie widać, choć mam nadzieję, że ostatnie zmiany sprawią, że przywieziemy dwa punkty do Włocławka - kończy skrzydłowy Anwilu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×