W pierwszej połowie wiele wskazywało na to, że krakowianki odniosą stosunkowo łatwy triumf. Dzięki twardej obronie oraz w miarę poprawnej ofensywie zdystansowały rywalki na ponad 20 punktów i w pełni kontrolowały boiskową sytuację. Tendencja ta zmieniła się po długiej przerwie kiedy przyjezdne zwolniły tempo. - Zagraliśmy świetne, wręcz fantastycznie początkowe dwie kwarty. W trzeciej odsłonie zaś popełniliśmy zdecydowanie więcej błędów, mam na myśli choćby dziewięć strat - mówi Jose Ignacio Hernandez.
Nie da się ukryć, że wraz z impasem Białej Gwiazdy w siłę urosły też Katarzynki. Podopieczne Elmedina Omanicia, ku uciesze niemal kompletu publiczności zgromadzonej w popularnym "Spożywczaku" nawiązały do swoich lepszych momentów, prezentując się na tle złotego medalisty FGE z niezłej strony. - Gratuluję gospodyniom przede wszystkim walki i ambicji, jaką się wykazały - komplementował po końcowej syrenie przeciwniczki hiszpański szkoleniowiec.
Tym razem mógł on w końcu skorzystać z zakontraktowanej kilka miesięcy temu Tiny Charles. Amerykanka praktycznie prosto z podróży wybiegła na parkiet i choć nie zanotowała olśniewającego debiutu, to jednak pomogła w zrealizowaniu celu. - Prawdą jest, że nie mieliśmy czasu wspólnie udoskonalić zagrywek czy różnego rodzaju schematów. Na szczęście z czasem zrobiło się spokojniej jeżeli chodzi o współpracę i stopień rozumienia się zawodniczek.
Newralgiczny moment pojedynku miał miejsce kilka minut przed finiszem. Wówczas gdy przewaga małopolskiego teamu drastycznie zmalała bardzo ważną "trójkę" odpaliła Paulina Pawlak, a zaraz potem jej wyczyn skopiowała Cristina Ouvina. Te wydarzenia de facto przesądziły o tym kto zgarnie pełną pulę. - Ważne, że w decydującej batalii nieźle funkcjonowaliśmy jako kolektyw i ostatecznie wygraliśmy - podsumował 43-letni coach.