Gwoli przypomnienia, krakowianki jak dotąd dwukrotnie przegrały i plasują się w dole tabeli grupy A. Fakt faktem cała rywalizacja dopiero się rozpoczęła. Trudno zatem wypowiadać negatywne opinie na ich temat niemniej przed następną fazą w tym sezonie podliczane są każde rezultaty osiągnięte przed dany zespół, wobec czego jeśli myślą one o zajęciu w miarę korzystnych pozycji, powinny jak najszybciej podnieść się z kolan. - Nie martwię się aż tak bardzo porażkami. Bardziej niepokoi fakt, że pracujemy ze sobą 12 tygodni, do Bożego Narodzenia pozostało sześć, a my wciąż jesteśmy na etapie przedsezonowym. Aktualnie przeciwnikom udaje się nas pokonywać, skutecznie wykorzystują swoje atuty i jednocześnie punktują słabe strony Wisły - odnosi się do bieżących wydarzeń trener Jose Ignacio Hernandez.
Rzeczywiście, jego drużyna ma problem z tym, żeby zaprezentować sto procent swoich możliwości. W Ford Germaz Ekstraklasie często nadspodziewanie długo męczy się z niżej notowanymi oponentami, a na arenie międzynarodowej nie potrafi skutecznie udowodnić swojej wyższości mimo okazji, które ku temu się nadarzały. W poprzednią środę mistrzynie Polski przez pewien okres czasu dominowały nad węgierskim Uni Gyor, potem mimo utraty prowadzenia w nieprawdopodobny sposób doprowadziły do dogrywki, by ostatecznie nie postawić kropki nad i i przegrać 62:67. Uczciwie trzeba jednak wspomnieć o okolicznościach łagodzących. - Ludzie skupiają się na tym, że brakowało Katie Douglas i Tiny Charles, a tymczasem w dniach poprzedzających potyczkę normalnie nie trenowały również Cristina Ouvina oraz Anke DeMondt. Ta pierwsza narzekała na uraz po starciu z Widzewem, a Belgijka zmagała się z ostrym przeziębieniem. Oczywiście do tego dochodzi absencja Darii Mieloszyńskiej - słusznie zauważa hiszpański coach.
Aktualnie sytuacja kadrowa wygląda o wiele lepiej. Wspominana doświadczona obwodowa doszła do zdrowia, a w sobotę debiut w barwach Wisły zaliczyła Charles. Biorąc pod uwagę markę tej ostatniej oraz umiejętności nie dziwi, iż oczekiwania powędrowały w górę. Zwłaszcza, że Amerykanka w swojej bądź co bądź bogatej karierze niejednokrotnie w pojedynkę potrafiła przesądzać o losach starć. - Mogę zagwarantować pełne zaangażowanie z mojej strony. Dołożę wszelkich starań, by sprostać wyzwaniu i wraz z koleżankami uzyskać satysfakcjonujący rezultat - skromnie dodaje mistrzyni olimpijska z Londynu.
Wsparciem dla niej służyć powinna Dora Horti. 25-latka zanotowała bardzo dobry występ przeciwko swoim rodaczkom z Gyor, czym potwierdziła wysokie aspiracje. Oczywiście nie wystrzegała się prostych pomyłek, ale rekompensowała je m. in. trafieniami z dystansu. - Personalnie pewnie mogłabym być zadowolona, ale dla mnie pierwsze miejsce w hierarchii zajmuje kolektyw. Zdecydowanie bardziej cieszyłabym się gdybyśmy zdobyły pełną pulę. Mam nadzieję, że w przyszłości połączymy obie kwestie - dopowiada.
Czeszki zaś również mają na koncie zero zwycięstw, w związku z czym nie oddadzą pełnej puli łatwo. Zresztą dysponują one przewagą własnego parkietu, która szczególnie w międzypaństwowych pojedynkach odgrywa dużą rolę.
Analizując zestawienie personalne klubu zza naszej południowej granicy, uwagę przykuwa Tereza Peckova. Mierząca 189 cm silna skrzydłowa wyrasta na pierwszoplanową postać Basketbalovego Klubu i mnóstwo piłek partnerki kierują właśnie pod jej adresem. Zważywszy na to, że większość z nich potrafi przekuć w zdobycz punktową przyjezdne będą musiały mieć ją pod kontrolą, bo póki co najwięcej kłopotów sprawiały im zawodniczki z pozycji numer "4".
Podobnie sprawa ma się z Farhiją Abdi. W pierwszym euroligowym występie może nie błysnęła za nadto, ale każdy kto tylko trochę bardziej zna świat żeńskiej koszykówki wie jak groźna potrafi być jeżeli tylko otrzyma trochę więcej swobody. Dlatego też zneutralizowanie atutów reprezentantki Szwecji dla wiślaczek również stanowi jeden z priorytetów.
Mecz w środę o godzinie 18.