Barcelona rozbiła CSKA Moskwa, korzystne rozstrzygnięcia dla Asseco Gdynia

Hit czwartkowych spotkań 5. kolejki Euroligi nie przyniósł oczekiwanych emocji. W starciu zapowiadanym jako pojedynek najlepszych defensyw europejskiego basketu klubowego Barcelona ograła CSKA 81:60.

Spośród czwartkowych spotkań Euroligi najciekawiej zapowiadało się starcie CSKA Moskwa z Regal FC Barceloną. Obie drużyny zaliczane są do europejskich potęg. Ku zaskoczeniu fanów ze stolicy Rosji, goście wygrali nadspodziewanie łatwo i wysoko 81:60. Tylko do przerwy podopieczni Ettore Messiny nawiązywali wyrównaną walkę z Katalończykami (35:38). W drugiej części gry na parkiecie istniała już tylko Barcelona. Świetną partię w ekipie Barcelony rozegrali zwłaszcza Juan Carlos Navarro (21 pkt.) i rozgrywający Marcelo Huertas (12 pkt.), który niemiłosiernie ośmieszał Rosjan grając z wysokimi akcje typu pick and roll.

W Wilnie ważne zwycięstwo odnieśli koszykarze Besiktas Stambuł, pokonując tamtejszy Lietuvos Rytas Wilno 73:67. Turcy tym samym zmazali plamę za ubiegłotygodniową klęskę przed własną publicznością z CSKA. Po raz kolejny "ojcem" zwycięstwa był Curtis Jerrels. Amerykanin zdobył 25 punktów, trafiając pięciokrotnie z dalekiego dystansu. Litwini właściwie przez cały czas, poza pierwszą kwartą, gonili wynik, ale ostatecznie przegrali, co w zasadzie przekreśla ich szanse na wyjście z grupy.

Szanse na Top16 poważne zmalały dla francuskiego Elan Chalon Sur-Saone. Burgundczycy doznali drugiej porażki przed własną publicznością, tym razem z rąk hiszpańskiej Unicaji Malaga. Ekipa Jasmina Repesy potwierdziła wysoką formę, a pięciu zawodników hiszpańskiej drużyny zanotowało podwójną zdobycz punktową. Liderem wśród tej grupy był Kronuslav Simon z 18 "oczkami" na koncie. Gospodarzom nie pomogła nawet znakomita postawa Blake'a Schilba zdobywcy 24 punktów. Unicaja wygrała 88:78 i może ze spokojem podchodzić do następnych meczów.

Zespołowa gra Pallacanestro Cantu wystarczyła do zwycięstwa nad "czarnym koniem" Euroligi - Fenerbahce Stambuł. Wicemistrz Włoch odniósł tym samym drugie, niezwykle cenne zwycięstwo. W szeregach zespołu prowadzonego przez Andreę Trincherego jak zwykle dzielił i rządził Pietro Aradori. W przeciwieństwie do wcześniejszych meczów miał jednak solidne wsparcie w postaci Jeffa Brooksa i Jonathana Tabu. Cantu wygrało dzięki swojej największej broni, niesamowicie twardej grze w defensywie pozwalając drużynie znad Bosforu rzucić jedynie 58 punktów. Wynik końcowy, może zaskakujący, bo 82:58 dla gospodarzy, co pokazuje, że w Eurolidze wszystko jest możliwe.

Przebudził się wreszcie Olympiacos Pireus. Grecy wywieźli komplet punktów z Mediolanu, pokonując EA7 Emporio Armani. Kluczem do zwycięstwa klubu z "portowego" miasta okazała się dobra gra w defensywie i szybko wyprowadzane kontry, na które Sergio Scariolo i jego zawodnicy nie potrafili znaleźć skutecznej recepty. Obrońcy tytułu kontrolowali tempo gry i przebieg zdarzeń na parkiecie, wygrywając ostatecznie 84:71. Tradycyjnie Olympiacos do zwycięstwa poprowadził Vassilis Spanoulis zdobywając 23 punkty.

Najwięcej emocji spośród czwartkowych spotkań dostarczył pojedynek Alby Berlin z Maccabi Tel Awiw, szczególnie ważny dla koszykarzy Asseco Prokom Gdynia. Na szczęście dla mistrza Polski, "Albatrosy" nie sprostały podopiecznym Davida Blatta, dla których było to już 5. z rzędu zwycięstwo w Eurolidze. Maccabi wygrało po twardym i niezwykle zaciętym pojedynku 78:76, choć gospodarze w ostatnich sekundach byli bliscy odwrócenia losów meczu. Jeżeli jutro podopieczni Kestutisa Kemzury pokonają Montepaschi Siena zrównają się punktami z Albą.

Wyniki czwartkowych spotkań Euroligi:
Grupa A:

Cantu - Fenerbahce 82:58 (23:12, 18:15, 16:14, 25:17)

Grupa B:

Alba Berlin - Maccabi TA 76:78 (10:16, 25:22, 17:18, 24:22)

Chalon - Unicaja Malaga 78:88 (21:24, 11:20, 29:24, 17:20)

Grupa C:

Armani - Olympiakos 71:84 (17:24, 19:17, 14:18, 21:25)

Grupa D:

Lietuvos - Besiktas 67:73 (20:17, 13:16, 15:16, 19:24)

CSKA M. - Barcelona 60:81 (19:17, 16:21, 13:25, 12:18)

Źródło artykułu: