Nastawiamy się na sam awans z grupy - rozmowa z Anke DeMondt, zawodniczką Wisły

Biała Gwiazda zanotowała bardzo słaby start w Eurolidze, przegrywając trzy pierwsze mecze. Anke DeMondt nie ma wątpliwości, że w przyszłości nie mogą zostać popełnione te same błędy co do tej pory.

Adam Popek: Bardzo jesteście rozczarowane tym co się ostatnio wydarzyło?

Anke De Mondt: Nie da się ukryć. W środowym meczu z BK Brno był przecież moment, że prowadziłyśmy nawet 45:35. Potem miałyśmy kilka szans, by zakończyć rywalizację pomyślnie w regulaminowym czasie. Niestety nie udało się. Jednak nie dramatyzujmy. W każdym z trzech przegranych spotkań w Eurolidze brakowało niewiele do oponenta, więc nie można powiedzieć, że jakoś bardzo odstawałyśmy. Musimy wyciągnąć nauczkę i przede wszystkim następnym razem utrzymać lepszą koncentrację. Wówczas myślę, iż spadnie też liczba prostych błędów, które wciąż się przytrafiają.

Rzeczywiście nie ma sensu wszczynać paniki, lecz najtrudniejsze grupowe pojedynki dopiero przed wami.

- Fakt, tylko przeciwko mocnym przeciwnikom akurat zwykle grałyśmy lepiej, wobec czego nie wydawajmy wyroków. Jestem przekonana, że gdy pod Wawel zawita Spartak Moskwa stworzymy ciekawe widowisko.

W zeszłym sezonie dwa razy go pokonałyście.

- Nawet jeżeli nie uda się powtórzyć tego wyczynu to zespół mam nadzieję pokaże swoje najlepsze oblicze i udowodnimy, że zmierzamy we właściwym kierunku. Jedyne co teraz należy zrobić to postawić na ciężką pracę każdego dnia, by robić stałe postępy.

Anke DeMondt i cały krakowski zespół będzie musiał teraz się mocno spiąć, by poprawić swoje położenie
Anke DeMondt i cały krakowski zespół będzie musiał teraz się mocno spiąć, by poprawić swoje położenie

Okoliczności porażek z Uni Gyor i wspomnianą czeską ekipą potrafią zdemobilizować. W ciągu tygodnia dwukrotnie poległyście po dogrywce, choć scenariusz mógł wyglądać zupełnie inaczej.

- Owszem. W takich sytuacjach o triumfie decydują drobne szczególiki. My w newralgicznych momentach gubiłyśmy piłkę albo nie trafiałyśmy. Druga sprawa, sędziowie też nam nie sprzyjali. Nie chcę tutaj szukać usprawiedliwienia tylko dzielę się swoimi obserwacjami. Jako kolektyw musimy zatem wzbudzić w sobie mentalność wojownika. Wtedy może coś wreszcie wyszarpiemy.

Z Rosjankami 21 listopada mimo wielu pomocnych aspektów będzie przypuszczalnie jeszcze trudniej niż dotychczas.

- Wiemy doskonale, że tworzą one silny team, który dysponuje doświadczonymi koszykarkami, znającymi się na rzeczy. W każdym bądź razie one też powinny mieć świadomość z kim się mierzą. Nie jesteśmy słabeuszem. Niezbędnym warunkiem, by je pokonać jest wiara we własne możliwości. Uważam, że w minioną środę troszkę zbyt mocno uzależniliśmy się od Tiny. Wcześniej kilka dziewczyn przekraczało barierę dwucyfrowej liczby punktów i powinno to zostać utrzymane. Często jeżeli jeden gracz świetnie rzuca, a nie ma wydatnego wsparcia od reszty finalny efekt również nie satysfakcjonuje. Każdego trzeba maksymalnie wykorzystywać, a nie obarczać całą odpowiedzialnością jednostki.

Przeglądając statystyki Charles zanotowała 32 punkty. Następna była Ouvina, tylko 10.

- Dlatego właśnie tak istotną kwestię stanowi zespołowość. To dotyczy zarówno ataku, jak i defensywy. Każda z nas posiada spore umiejętności, a co za tym idzie potrafi je wykorzystywać w praktyce.

Osobną sprawą pozostają oczekiwania. Większość przyzwyczaiła się do ciągłych zwycięstw, więc obecnie chyba należy zweryfikować sposób postrzegania rzeczywistości. Mało kto spodziewał się bilansu 0-3 po trzech kolejkach.

- Pewnie tak. Nie jest łatwo. Myślimy zatem po prostu o wywalczeniu awans do kolejnej rundy. Super byłoby zajmować jakąś wysoką lokatę, jednak póki co nastawiamy się na samą obecność w piątce drużyn, które otrzymają promocję. Marząc o zaistnieniu wśród topowych ekip Starego Kontynentu nie ma innego wyjścia, jak nawiązanie walki z potentatami. Całość realizujmy krok po kroku. Najpierw pierwsze zwycięstwo, potem dalsza część.

Jesteś optymistką jeśli chodzi o przyszłość?

- Staram się być (śmiech).

Komentarze (0)