Triumf rodził się w bólach - relacja z meczu Franz Astoria Bydgoszcz - Znicz Basket Pruszków

Triumf rodził się w bólach - tak właśnie można podsumować drugie zwycięstwo w I-ligowych rozgrywkach bydgoskich koszykarzy. Znicz Pruszków jednak do końca walczył o korzystny rezultat.

W sobotni wieczór obie drużyny chciały przełamać złą serię. Bydgoszczanie passę porażek, a Znicz w końcu zwyciężyć na wyjeździe. - Chcieliśmy wykonać chociaż połowę planu i wygrać z jakimś słabszym przeciwnikiem teraz i może za tydzień w Kielcach - cieszył się najskuteczniejszy wśród beniaminka Mateusz Bierwagen. To głównie za jego sprawą Franz Astoria na początku drugiej kwarty wypracowała sobie bezpieczną przewagę.

- My graliśmy w tym meczu zrywamy i ciężko byłoby taką postawą wywalczyć tutaj jakiś korzystny wynik. W Bydgoszczy przegra jeszcze nie jedna dobra drużyna - chwalił rywali opiekun gości Michał Spychała.

Znacznie ciekawsza była druga połowa. Właśnie w tej części gry za pięć przewinień szybko spadło z parkietu aż czterech zawodników. Wśród "Asty" środkowy Piotr Czaplicki oraz Dorian Szyttenholm, a wśród przyjezdnych Adrian Suliński i Marcin Matuszewski. - To był przełomowy moment spotkania. Wówczas straciliśmy swoich podstawowych graczy i nie mieliśmy na ławce zbyt dużej rotacji. To zadecydowało o sukcesie Astorii - dodał Spychała.

Najbardziej emocjonująca w całym spotkaniu była sama końcówka. Na trzy minuty przed końcem miejscowi prowadzili jeszcze 75:64. Faulowani pruszkowianie zdołali zmniejszyć straty głównie dzięki dobrze wykonywanymi rzutami wolnymi (77:72). Naprawdę gorąco zrobiło się na dwadzieścia sekund przed końcem. Najpierw doświadczony Dominik Czubek, a potem Bonarek trafili dwukrotnie z dystansu i nagle zrobiło się 81:78. Słabo rzucających z linii rzutów wolnych bydgoszczan w samej końcówce uratował Piotr Robak (82:78).

- Mam sporo pretensji do graczy o te wolne - denerwował się szkoleniowiec gospodarzy Jarosław Zawadka. - Są wreszcie jednak powody do radości, ale pełnia szczęścia będzie dopiero po ewentualnym pokonaniu UMKS Kielce. Byliśmy świetnie przygotowani do tego pojedynki i gdyby nie głupie straty mogła kosztować nas bardzo wiele. Z meczu na mecz rozkręcą się Sebastian Laydych

Franz Astoria Bydgoszcz - Znicz Basket Pruszków 82:80 (19:19, 24:17, 23:18, 16:26)

Astoria: Bierwagen 23, Laydych 22, Lewandowski 11, Robak 9, Szyttenholm 7, Małgorzaciak 5, Rąpalski 4, Barszczyk 1, Andryańczyk 0, Czaplicki 0, Szafranek 0.

Znicz: Pisarczyk 20, Bonarek 17, Kwiatkowski 9, Szymański 9, Czubek 8, Matuszewski 8, Aleksandrowicz 5, Suliński 2, Malitka 2, Czosnowski 0.

Komentarze (1)
daveed
11.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
cały pech Znicza polegał na tym, że Laydych rozegrał najlepszy mecz w sezonie. nie zgodzę się jednak z trenerem gości, że jak u niego pospadali za faule to był to kluczowy moment pojedynku, bo Czytaj całość