Mecz Anwilu Włocławek z Jeziorem Tarnobrzeg był pierwszą okazją dla fanów w Hali Mistrzów do zobaczenia zespołu pod wodzą Miliji Bogicevicia, który z dnia na dzień coraz bardziej przejmuje drużynę wedle własnej koncepcji. Na początku Serb najwięcej mówił o odbudowaniu pewności siebie zawodników, zaś po meczu z ekipą z Podkarpacia częściej analizował kwestie taktyczne.
- Jesteśmy teraz w ciężkim momencie, bo od kilku dni zmieniamy nasz system gry, więc dlatego może grało nam się tak ciężko. Jednocześnie jednak, Jezioro prezentuje bardzo nietypowy styl. Oni dużo biegają, rzucający praktycznie z każdej pozycji i nawet jak prowadzi się różnicą kilku czy kilkunastu punktów, nie można być pewnym swego, bo w krótkim czasie można stracić całe prowadzenie - opowiada Bogicević.
Rzeczywiście, włocławianie w żaden sposób nie mogli odskoczyć rywalom na dystans większy niż kilka oczek. W drugiej kwarcie prowadzili już 27:20, a przed trzecią odsłoną - 39:34. Rywale każdorazowo potrzebowali tylko kilku szybkich rzutów, by nie tylko zmniejszać straty, ale również wychodzić na prowadzenie - 51:48 w 28. minucie czy 60:58 w 34.
- Trzecia kwarta to był nasz najsłabszy moment, ale cieszę się, że w ostatniej odsłonie odnaleźliśmy nasz rytm. Świetnie zagrał wtedy Seweryn, który wniósł sporo z ławki rezerwowych. Rytm gry natomiast cały czas kontrolował Szubarga - komentuje szkoleniowiec Anwilu, a jego decyzje stoją w całkowitej kontrze z tymi, które podejmował Dainius Adomaitis.
Przede wszystkim, Serb nie bał się w kluczowym momencie posadzić na ławce pudłującego w sobotę (0/6 z gry) Tony'ego Weedena, za którego do gry wszedł wspomniany Łukasz Seweryn. Wcześniej natomiast Bogicević próbował innych nowinek: Przemysław Frasunkiewicz ustawiany jako silny skrzydłowy czy wspólna gra nominalnych środkowych, Seida Hajricia i Ryana Wrighta.
- Ja teraz szukam rotacji w zespole, próbuję różnych wariantów i sprawdzam jak zawodnicy funkcjonują w poszczególnych ustawieniach. Dlatego właśnie Frasunkiewicz gra momentami na czwórce. Moim zdaniem muszę bardzo mocno pracować nad pozycjami trzy i cztery, stąd takie rotowanie - wyjaśnia trener Anwilu.
Największym przegranym w zespole jest obecnie Mateusz Bartosz. Polski skrzydłowy był podopiecznym Bogicevicia w PBG Baskecie Poznań w zeszłym sezonie, zaś obecnie w dwóch meczach otrzymał od trenera tylko trzy minuty. - To wszystko jest wynikiem wspomnianej rotacji, o której mówię. W meczu z Jeziorem uznałem, że potrzebuję takiego a nie innego ustawienia, ale to nie znaczy, że Mateusz nie otrzyma szansy gry. Przed nami dużo czasu i każdy dostanie swoją szansę - opowiada Serb.
W najbliższym czasie włocławian czeka cała gama meczów z zespołami z Trójmiasta. Najpierw w środę spotkanie pucharowe ze Startem Gdynia, następnie ligowy wyjazd na mecz z Asseco Prokomem, potem rewanż w Pucharze Polski i wreszcie mecz z Treflem Sopot.
Milija Bogicević: Szukam rotacji w zespole
Trener Milija Bogicević nie przegrał jeszcze meczu odkąd prowadzi z ławki Anwil Włocławek. Serb cały czas szuka jednak optymalnych rozwiązań, a pewne nowinki taktyczne są już widoczne.
Źródło artykułu: