Radomski beniaminek przegrał drugi mecz przed własną publicznością. Jak jednak zaznaczył trener Mariusz Karol: - Przeciwnik nie postawił nam jakichś wielkich wymagań, bo spotkanie było absolutnie do wygrania.
Zdaniem szkoleniowca Rosy, nie wszyscy jego podopieczni w stu procentach wywiązali się ze swoich zadań. Kto wie, może gdyby zaprezentowali zbliżony poziom, o niespodziankę byłoby łatwiej... - Jesteśmy zespołem wyrównanym, nie mamy wielkich indywidualności, które w pojedynkę mogłyby wygrać mecz - zauważył.
Opiekun debiutanta w rozgrywkach TBL dostrzegł jednak pozytywy po sobotniej potyczce. - Jedyny gracz, który jako tako spisał się w ataku, to Slaven Cupković. Kim Adams walczył na tablicach, spełnia swoje zadania. Na wyróżnienie zasłużył także Jakub Zalewski. Reszta zawodników absolutnie poniżej oczekiwań - nie ukrywał.
Wysocy zawodnicy Rosy ponownie zdominowali strefę podkoszową. - Po raz kolejny wygrywamy tablicę, ale i po raz kolejny stawiamy kłam stwierdzeniu, że kto wygrywa tablicę, ten wygrywa cały mecz - trener radomian nie mógł się z tym pogodzić, od razu dodając: - Z jednej strony brakuje nam zadziorności, ale z drugiej zdobywamy 14 "desek" w ataku. Jest to trochę dziwne. Jesteśmy agresywni na tablicach, ale brakuje nam tej agresywności w rozwijaniu naszych ataków. Trzeba walczyć od pierwszej sekundy, gdy przechodzimy z obrony do ataku.
Elementem, który miał spory wpływ na porażkę beniaminka z Treflem Sopot, okazały się rzuty osobiste. - Jeżeli mamy 58 procent skuteczności z linii rzutów wolnych, to na pewno nie jest to dobry wynik. Większość zawodników zdobywa po 50 procent w tym elemencie, czy to Nikola Vasojević, czy Artur Donigiewicz, czy Kuba Zalewski. To jest jakaś zabawa w kotka i myszkę, a nie koszykówka. Mecz przegrywamy dziesięcioma "oczkami", a 12 wolnych jest nietrafionych - Mariusz Karol był bardzo krytyczny.
Przeciwko wicemistrzowi Polski radomianie wystąpili bez J. J. Montgomery'ego i Marcina Kosińskiego. Na boisku pojawił się już Artur Donigiewicz. - Mamy bardzo ograniczone pole manewru na pozycji numer dwa. Fajnie, że pojawił się Kuba, bo absolutnie wykorzystuje swoją szansę. Brakuje mu jednak tego wsparcia. Z konieczności na "dwójce" musi niekiedy grać Nikola. Słabiej spisał się Piotrek Kardaś. Również Hubert Radke, któremu po świetnych dwóch, trzech spotkaniach przytrafiły się teraz dwa gorsze mecze - przyznał szkoleniowiec.
W najbliższym czasie Rosę czekają pojedynki z zespołami prezentującymi zbliżony poziom. Na "pierwszy ogień", już w najbliższą środę, idzie Energa Czarni Słupsk w ramach rewanżu w rozgrywkach Intermarche Basket Cup. Później na drodze radomian staną Start Gdynia i AZS Koszalin. - Trzej najbliżsi przeciwnicy są absolutnie w naszym zasięgu - zakończył opiekun.