Obie drużyny o zbliżonym potencjale. Obie z ambicjami i niesamowitą walką. W ostatnich sezonach konfrontacje tych zespołów wzbudzały wielkie emocje, a działo się na nich niemal wszystko. Decydujące o zwycięstwie rzuty w ostatnich sekundach, "zwycięskie remisy", bójki na ławkach rezerwowych czy "wpadający" pod stolik sędziowski trener. Co przyniesie kolejny pojedynek?
Matizol Lider do sobotniego meczu przystąpi po serii pięciu kolejnych zwycięstw i z pewnością chciałby ją przedłużyć. - Zespół, który wygrywa kilka spotkań, zaczyna zyskiwać wiarę we własne umiejętności - mówi Adam Prabucki, szkoleniowiec zespołu spod Warszawy.
Pruszkowianki żeby myśleć o wygranej nad Katarzynkami muszą uaktywnić swoją największą broń, czyli defensywę. Bez dwóch zdań bowiem najsilniejszą bronią rywalek jest... ofensywa. Energa ma za sobą dwie porażki z euroligowymi rywalami, na tle których zaprezentowała się jednak bardzo korzystnie. Teraz torunianki w końcu będą chciały wygrać bez względu na styl, jaki zaprezentują na parkiecie.
Mecz w pruszkowskiej hali Znicz miał być szczególny dla Adrianne Ross, jednak liderka toruńskiej Energi nie może wystąpić w sobotnim meczu z powodu kontuzji, jakiej doznała po ciosie Lai Palau.
- Na pewno jej brak wpłynie na jakość gry zespołu - mówi Prabucki, który dostrzega jednak również inny aspekt. - Zespół wobec utraty istotnego gracze potrafi się jednak zmobilizować do walki.
Sama Ross w Pruszkowie się pojawi, jednak mecz obserwować będzie w roli fana swojego zespołu. - Bardzo chciała zagrać w tym meczu, ale zdrowie jest najważniejsze - przekonuje Martyna Koc, która podobnie do Amerykanki, ma za sobą przygodę z pruszkowskim klubem.
Ciekawostką może być fakt, że w konfrontacji tych dwóch zespołów najczęściej triumfują drużyny występujące w roli gościa. Czy i tym razem będzie podobnie?
Matizol Lider Pruszków - Energa Toruń / sobota, godz. 18:00