Gdy przed meczem z Treflem Sopot okazało się, że Seid Hajrić nie zagra z powodu kontuzji trener Milija Bogicević wpadł na pomysł w jaki sposób może przedłużyć rotację polskich zawodników - poprzez wykorzystanie w pierwszych minutach spotkania Michała Sokołowskiego.
Odkąd Serb dołączył do Anwilu, 20-latek praktycznie nie pojawiał się na parkiecie. Ostatnio jedynie otrzymał od swojego szkoleniowca sześć minut w meczu pucharowym ze Startem Gdynia (89:83), lecz nie zdobył wówczas żadnego punktu, a co gorsza - zanotował kilka strat i fauli. Jednak w oczach trenera wypadł wówczas korzystnie.
- On zagrał wtedy naprawdę dobrze. Ja go obserwuję od dłuższego czasu i cały czas szukałem spotkania, w którym mógłbym sprawdzić go w warunkach meczowych. Ostatnio otrzymał ode mnie sześć minut i nie przestraszył się walki, dlatego w meczu z Treflem znowu na niego postawiłem - tłumaczy Bogicević.
Sokołowski otworzył worek z punktami Anwilu, trafiając w kontrze. Po chwili dodał punkty po wejściu na kosz, a jeszcze przed końcem pierwszej kwarty dorzucił trójkę i dwa rzuty wolne. Tym samym, zdobył dziewięć z 20 punktów zespołu! - To na pewno nie było planowane. Michał nas zaskoczył, bo nie mieliśmy przecież grać na niego. Wystawiłem go do pierwszej piątki, bo liczyłem na jego dobrą grę w obronie. Ostatnio trenowaliśmy w takim ustawieniu na treningach i uznałem, że warto to przełożyć na mecz - dodaje trener "Rottweilerów".
Ogółem Sokołowski otrzymał 16 minut od trenera Bogicevicia i w tym czasie do dziewięciu punktów dołożył pięć zbiórek (trzy w ataku), asystę, przechwyt i wymusił dwa faule. - Na pewno ma ode mnie plusa za ten występ i liczę, że w tym sezonie jeszcze nie raz mnie zaskoczy pozytywnie - mówi opiekun włocławian.