Amerykanin Rob Jones to obecnie jeden z najbardziej szczęśliwych zawodników Stelmetu Zielona Góra, po tym jak drużynę zdecydował się opuścić Piotr Stelmach. Do momentu, w którym polski skrzydłowy przywdziewał trykot ekipy z Winnego Grodu, 21-letni koszykarz z USA nie mógł liczyć na dłuższe występy na parkiecie - przeciętnie grywał około 12 minut w Tauron Basket Lidze oraz 17 w EuroPucharze.
- Nie chcę komentować odejścia Piotra, bo jeszcze kilka dni temu byliśmy kumplami z drużyny. Na pewno nie jest jednak tak, że skoro on odszedł to ja z miejsca otrzymam jego minuty i nagle zacznę grać po trzy kwarty - tłumaczy Jones, dodając - Choć niewątpliwie liczę, zwłaszcza po ostatnim meczu, że mój wpływ na zespół trochę się zwiększy.
Rzeczywiście, w ostatnim spotkaniu przeciwko Polpharmie Starogard Gdański, Stelmacha zabrakło już w barwach Stelmetu i Amerykanin spędził na parkiecie aż 25 minut, zdobywając w tym czasie 13 punktów (6/11 z gry) i pięć zbiórek. - Na pewno to było najlepsze spotkanie z mojej strony. Cieszę się, że coach zdecydował się wykorzystać mnie na parkiecie przez dłuższy czas, bo miałem sporo minut by złapać meczowy rytm - mówi zawodnik.
Teraz przed Jonesem kolejne wyzwanie: pucharowy mecz z Telenetem Ostenda, a więc zespołem, który w poprzedniej kolejce pokonał Stelmet 80:74. Amerykanin z pewnością ponownie otrzyma większy kredyt zaufania, tym bardziej jeśli z powodu kontuzji kostki nie będzie mógł wystąpić Oliver Stević. - Liczę na dobry mecz w naszym wykonaniu, nie chcę mówić o sobie. Jak długo zespół wygrywa, tak długo wszystko jest w porządku. Łatwo nie będzie, ale postaramy się zrewanżować Belgom za porażkę z zeszłego tygodnia - kończy Jones.
Rob Jones: To nie tak, że otrzymam minuty Piotra
Bez Piotra Stelmacha zagrają środowy mecz z Telenetem Ostenda koszykarze Stelmetu Zielona Góra. Tym samym okienko większej ilości minut otwiera się dla 23-letniego Amerykanina Roba Jonesa.