Koszykarze AZS Koszalin musieli nabrać wyjątkowej pewności siebie po dwóch wygranych z Asseco Prokomem Gdynia (96:82) i Treflem Sopot (88:86), gdy przyszło im mierzyć się z teoretycznie najsłabszym przeciwnikiem z grona trójmiejskich zespołów - beniaminkiem Startem Gdynia. Jakież było ich zaskoczenie, gdy w ciasnej hali GOSiRu nie dali rady gospodarzom (73:83).
Wówczas nikt nie mówił jeszcze o pewnej zbieżności wydarzeń, ale gdy Start pokonał na wyjeździe Energę Czarnych Słupsk 82:68, tę samą Energę, która wcześniej odprawiła z kwitkiem mistrza (62:58) i wicemistrza (78:72), słowo "klątwa" idealnie wpasowało się w nomenklaturę.
Tym bardziej, że w najbliższej kolejce gdynianie podejmą Anwil Włocławek, a przecież podopieczni Miliji Bogicevicia w dwóch ostatnich weekendach pokonali kolejno… Asseco Prokom 75:72 oraz Trefl 82:69.
- Wiemy o tej zależności, to rzeczywiście jest bardzo ciekawe. Dla mnie jednak nie ma w tym nic niezrozumiałego. Po dwóch zwycięstwach z teoretycznie silniejszymi rywalami przychodzi moment, w którym następuje rozprężenie. My jednak wiemy jak groźny jest Start, graliśmy z nimi dwukrotnie w Pucharze Polski i były to trudne spotkania. Na pewno więc nie zlekceważymy rywala - tłumaczy Marcus Ginyard, skrzydłowy Anwilu Włocławek.
Trener Bogicević, odkąd przejął stery we Włocławku, nie przegrał jeszcze żadnego meczu - wygrał cztery razy w lidze oraz dwa razy w pucharze. Teraz powalczy więc nie tylko o siódme zwycięstwo z rzędu, ale również o zadanie kłamu teorii, że kto wygrywa z mistrzem i wicemistrzem, przegrywa z beniaminkiem.
Anwil powalczy o zdjęcie klątwy
Anwil w sobotę zagra ze Startem nie tylko, by odnieść piątą wygraną ligową z rzędu. Zagra także o to, by zadać kłam teorii, że kto wygrywa z mistrzem i wicemistrzem, przegrywa z beniaminkiem.
Źródło artykułu: