Karol Wasiek: Patrząc na wynik z pierwszej połowy (45:35 dla Jeziora), to aż trudno uwierzyć, że zajmujecie ostatnią lokatę w tabeli.
Jakub Dłoniak: Przeważnie tak właśnie jest z naszą grą, że gramy dobrze pierwszą połowę. Gramy agresywnie i skutecznie. Później jednak zbliża się druga połowa i coś w naszej grze się zacina. Słabiej biegamy, słabiej wracamy do obrony. Trefl jest klasową drużyną i wykorzystał to momentalnie. Oni napędzali swoją grę kontratakami, rzucili kilka ważnych trójek. Po raz kolejny nie dowozimy tego zwycięstwa.
Wydaję mi się, że w pierwszej połowie nieco zaskoczyliście Trefl Sopot agresywną i mocną grą, szczególnie w defensywie. Taka była właśnie wasza taktyka na to spotkanie?
- No na pewno. Jesteśmy zawsze agresywni, ale później ten nasz poziom agresji spada zdecydowanie. Mamy tę przewagę punktową i zamiast jeszcze bardziej podkręcić to tempo to my obniżamy swoje loty i czekamy, jak nas dojdą.
A potrafi pan wskazać przyczynę waszych problemów z utrzymaniem odpowiedniej intensywności w grze?
- Ciężko jest na to pytanie odpowiedzieć. Może problem leży gdzieś w odpowiednim przygotowaniu fizycznym. Mamy ośmioosobową rotację i widać, że w drugiej połowie biegamy znacznie mniej. Za tydzień gramy ze Startem u siebie i po prostu musimy wygrać.
Może te problemy wynikają z braku odpowiedniego zgrania w zespole?
- To też na pewno. Pracujemy nad tym na treningach. Tiller jest z nami od niedawna, podobnie jak Doaks. Potrzebujemy zwycięstwa. Wydaję mi się, że jedna wygrana napędzi naszą grę, uwierzymy w siebie i będzie łatwiej o kolejne wygrane.
Wydawało się, że po niezłym okresie przygotowawczym może zostać takim "czarnym koniem" rozgrywek, ale stało się zupełnie inaczej. Okupujecie ostatnie miejsce w tabeli.
- Też chciałbym wiedzieć, dlaczego tak właśnie stało.
Które elementy musicie szybko zmienić, żeby wasza gra wyglądała znacznie lepiej?
- Taktyka. Są takie momenty, że do naszej gry wkrada się takie wariactwo, szaleństwo, nie ma ustawienia i robi się chaos.
Może wynika to z tego, że w tych kluczowych momentach po prostu brakuje wam doświadczenia?
- Nie. Jakbyśmy dobrze wyprowadzali danych zawodników na pozycje to na pewno byłoby inaczej. Trzeba po prostu wierzyć w swoje umiejętności.
Czujesz się liderem Jeziora Tarnobrzeg?
- Pewnie, że tak. Dobrze się czuję w Tarnobrzegu. Miałem w Sopocie dosyć ciężką przeprawę z Przemkiem Zamojskim, Piotrem Dąbrowskim i Michałem Michalakiem. Cały rotowali i było naprawdę ciężko. Nie dałem drużynie tyle ile powinienem dać. Spudłowałem kilka rzutów wolnych.
Dla pana to już siódmy klub w karierze. Chciałby pan zakotwiczyć na dłużej w Tarnobrzegu?
- Nie wiem. Czuję się dobrze, spełniam się, przebywam na parkiecie sporo minut, co mi bardzo odpowiada. Jednakże, co do mojej przyszłości, to ciężko w tej chwili mówić cokolwiek. Nie chcę sobie głowy tym zaprzątać. Na tę chwilę liczy się tylko i wyłącznie gra dla tego klubu i tego miasta.
Żal było opuszczać Zieloną Górę?
- Na pewno. Było bliżej domu. Za czasów trenera Uvalina dawałem z siebie wszystko. Myślę, że na początku był ok, ale później coś pękło i po temacie. Nie wiem, co dokładnie się stało. Sam się zastanawiam nad tym.