Tuż po końcowej syrenie trener Tomasz Jankowski podkreślał, że był zadowolony z gry obronnej, ale szkoleniowiec Śląska Wrocław wypowiadał się również na temat trudów meczu z AZS-em Radex Szczecin. - To było trudne spotkanie. Jego specyfika polega na tym, że graliśmy na sali, na której występujemy rzadko, a do koszy też trzeba się przyzwyczaić. Obręcze tutaj są twarde, piłka raczej wypada, perspektywa też jest inna, niż zazwyczaj - tłumaczył Jankowski.
Klasę rywala i spory trud akcentował również wyróżniający się tego popołudnia Michał Gabiński. - Pora spotkania była dość nietypowa, bo godzina czternasta. Nie jest to też nasza hala, więc mecz niemal jak jak wyjeździe i w jakiś sposób podziałało to na nas usypiająco. Do przerwy mieliśmy do siebie dużo pretensji zarówno jeżeli chodzi o grę w ataku, jak i w obronie. Pracować na pewno musimy nad zbiórkami w ataku. Chociaż przeciwnik postawił nam trudne warunki, to udało się osiągnąć dobry wynik, czyli te końcowe 20 punktów przewagi. Staraliśmy się rozpocząć od gry w polu trzech sekund, bo generalnie nasza filozofia jest prosta - łatwiej jest do kosza trafić z bliska, niż z daleka, dlatego staramy się bilansować naszą ofensywę, żeby taka sama liczba "oczek" padała z dystansu jak i spod obręczy - mówił Gabiński.
W drugiej połowie meczu miała miejsce nietypowa sytuacja. Biegnący do kontry Paweł Kikowski, próbując dobić piłkę po niecelnym rzucie kolegi, wyskoczył tak wysoko, że niemal dotknął tablicy głową - Nie, nie zauważyłem tego. To było chyba jednak jakieś złudzenie - żartował popularny "Kiko".