Szanse nie zostały przekreślone - rozmowa z Pauliną Pawlak, zawodniczką Wisły Can Pack Kraków

Biała Gwiazda powoli wchodzi w drugą fazę sezonu. Już w styczniu czekają ją bardzo ważne mecze w Eurolidze, które zadecydują o ewentualnym awansie do dalszej rundy o czym opowiada Paulina Pawlak.

Adam Popek: Za wami już kilkunastodniowa świąteczna przerwa. Wróciłaś do obowiązków wypoczęta?

Paulina Pawlak: Tak. Myślę, że dla każdego była ona przydatna, spędziłyśmy ją generalnie z rodzinami. Pojawiłyśmy się znów w hali z nowymi siłami oraz pozytywną energią. Jesteśmy zdrowe, dobrze myślimy o przyszłości i to chyba jest w tym wszystkim najważniejsze.

Nie da się ukryć, gdyż styczeń zapowiada się bardzo pracowicie w związku z finalnym etapem fazy grupowej Euroligi.

- Zdajemy sobie sprawę z tego, że czekają nas niezwykle istotne mecze, co jednak tylko wzbudza dodatkową motywację. Podczas grudniowej pauzy specjalnie dbałyśmy o formę fizyczną, codzienne zajęcia nie polegały na leżeniu w łóżku (śmiech), także po tym chyba najlepiej widać rangę problemu. Oczywiście pierwsze treningi pewnie posłużą bardziej ogólnemu rozwojowi, niemniej za parę dni sądzę, że nie będzie żadnych uszczerbków. Jesteśmy gotowe, by podjąć wyzwanie.

Najbliższy pojedynek w pucharach rozegracie za niespełna tydzień z czeskim BK Imos Brno. Trzeba sobie zdawać sprawę, że teraz potowarzyszy wam ogromna presja.

- Prawdą jest, iż sytuacja mocno skomplikowała się po przegranej w Gyor. W ogóle pogorszyła ona położenie w grupie. Zostały cztery potyczki do końca i trzy z nich po prostu musimy wygrać, choć nie przyjdzie to łatwo. W obecnym sezonie pokazałyśmy, że potrafimy triumfować w ciężkich konfrontacjach, ale też dosłownie zepsuć te teoretycznie prostsze.

Mam świadomość daty w jakiej odbył się wspomniany bój z Węgierkami, pewnie część drużyny myślami była przy wigilijnym stole, jednak obrona jaką zaprezentowałyście pozostawiała wiele do życzenia. To ciekawe, bo kilka dni wcześniej właśnie defensywą ograłyście Artego Bydgoszcz.

- Nie wiem czemu tak się potoczył scenariusz. Trudno mi coś konkretnego powiedzieć w tym temacie. Rzeczywiście broniłyśmy fatalnie i nic nie tłumaczy obrazu, jaki po sobie pozostawiłyśmy. Starałyśmy się wcielać w życie różne warianty tej formacji, ale żaden nie funkcjonował należycie. Nawet jadąc do domu na święta rozmyślałam, dlaczego tak się stało i nie znalazłam odpowiedzi. Powiem szczerze, że tą drogą nie osiągniemy zamierzonych celów, więc bezwzględnie musi nastąpić poprawa.

Sama kiedyś powiedziałaś, iż Wisła to klub, od którego zawsze oczekuje się najlepszych wyników.

- Tak i rozumiemy całe przesłanie, jak również pamiętamy o wpadkach. Oprócz tej przytoczonej przez ciebie niechlubną kartę zapisałyśmy też w Pruszkowie, gdzie dość niespodziewanie poległyśmy. Coś takiego nie powinno mieć miejsca.

Kapitan Wisły, Paulina Pawlak zdaje sobie sprawę, że do tej pory nie wszystko układało się pomyślnie i wierzy, że szanse nie zostały jeszcze stracone
Kapitan Wisły, Paulina Pawlak zdaje sobie sprawę, że do tej pory nie wszystko układało się pomyślnie i wierzy, że szanse nie zostały jeszcze stracone

Przeszkadza życie z presją, świadomością, że być może nie zrealizujecie wszystkich postawionych celów?

- Nie odmienimy przeszłości. Próbujemy polepszać naszą koszykówkę, staramy się podczas treningów sumiennie wykonywać wszystkie polecenia i chciałabym, żeby druga część sezonu była lepsza, bo póki co szanse nie zostały przekreślone. W Eurolidze oraz FGE wszystko jest w naszych rękach.

No i wypadałoby też trochę bardziej postawić na kolektyw, a nie jednostki. Tina Charles sama nie załatwi sprawy.

- To stwierdzenie należy skierować pod adresem całości - zawodniczek, a także sztabu szkoleniowego, gdyż wspólnie musimy coś z tym zrobić. Fakt, czasem dla obserwatorów zapewne wygląda to tak, jakby na boisku przebywała jedynie Tina, lecz reszta ma jej pomagać.

Właśnie tego czynnika chyba brakuje.

- Nie ma innego wyjścia. Ona pełni rolę lidera i nie podważamy statusu jaki sobie wypracowała, z tym że wsparcie jest konieczne.

Komentarze (0)