Stalówka po porażce w Krośnie bardzo chciała odnieść cenne zwycięstwo na własnym parkiecie. Ostatecznie jednak lepsza po dogrywce okazała się drużyna Spójni. Przeciętny kibic mógł dostrzec jednak, że miejscowi zostawili całe serce na parkiecie.
- Ważnym momentem dogrywki była pierwsza akcja, w której straciliśmy 3 punkty i później musieliśmy przez całe pięć minut gonić rywali. Niestety, nie udało się i przegraliśmy kolejny raz we własnej sali - ocenił doliczony czas gry Marcin Dymała.
Gospodarze z Ostrowa Wielkopolskiego bliscy byli odniesienia niesamowitego triumfu jeszcze w regulaminowym czasie. BM SLAM Stal na 7 sekund przed końcem spotkania miała wszelkie atuty w ręku. Piłki pod samym koszem nie złapał jednak Wojciech Szawarski, a ta odbiła się od rywala i wyleciała na aut. Miejscowym zostało tylko 0,5 sekundy na oddanie rzutu.
Mimo problemów, Krzysztof Chmielarz zdołał podać do Marcina Dymały, który zdążył oddać rzut z niesamowicie trudnej pozycji. Piłka po próbie "Dymka" zatańczyła na obręczy i ostatecznie feralnie wyleciała z kosza. Stalówce do zwycięstwa zabrakło dosłownie centymetrów. Poniżej można zobaczyć wideo z tej akcji.
- Mieliśmy ustawioną zagrywkę z linii końcowej, ale zawodnicy Spójni dobrze odcięli wszystkich od podania, które stanowiło zagrożenie. Moje wyjście do piłki było wymuszone tym, że byliśmy bardzo bliscy popełnienia błędu pięciu sekund - mówił po meczu dla portalu SportoweFakty.pl autor ostatniego rzutu - Marcin Dymała.